Rozdział 7

2.4K 213 31
                                    

  Camila od kilku minut jechała za samochodem dostawczym. Zatrzymała się, dopiero gdy furgonetka z logiem poczty kwiatowej stanęła pod domem Lauren. Dziewczyna wyłączyła silnik i bardziej naciągnęła na głowę czapkę z daszkiem. Poprawiła okulary i obserwowała, jak kurier podchodzi do drzwi. Po chwili oczekiwania w progu stanęła Jauregui. Z daleka widziała, że jest naprawdę zaskoczona. Zielonooka odebrała przesyłkę, po czym szybko zniknęła za drzwiami.

Cabello sięgnęła po telefon i weszła w wiadomości. Była wniebowzięta, że poza nazwiskiem i adresem zdobyła także jej numer. Pospiesznie wklepała w klawiaturę kilka słów i wysłała.

Unknown [1:27 p.m.]

Mam nadzieję, że lubisz róże. Niestety większych bukietów nie mieli. Może uda mi się nadrobić urokiem osobistym. Camila.

Nie musiała długo czekać na odpowiedź. Uśmiechnęła się pod nosem, czytając wiadomość zwrotną.

Lauren Jauregui [1:28 p.m.]

Jeśli to jakiś żart, to zapewniam, że mało śmieszny.

Unknown [1:28 p.m.]

Spójrz przez okno. Widzisz Jeepa?

Lauren Jauregui [1:28 p.m.]

Tak

Unknown [1:28 p.m.]

Siedzę w nim. Jeśli nie wierzysz, przyjdź i sama sprawdź


Kolejnej wiadomości już nie dostała. Obawiała się, że dziewczyna ją zignoruje, ale po kilku minutach drzwi od jej domu ponownie się otworzyły. Camila uśmiechnęła się szeroko, widząc swoją fankę.

Jauregui podeszła niepewnie do samochodu, w którym czekała Cabello. Była niepewna, czy faktycznie powinna to robić, ale ciekawość wzięła nad nią górę.

- Cześć, Lauren — przywitała się, uprzednio otworzywszy drzwi od strony pasażera. - Mówiłam, że jeszcze się spotkamy.

- To naprawdę nie był żart. - Nie potrafiła wyjść z podziwu. - Serio tu jesteś.

- Wsiadasz? No, chyba że masz lepsze rzeczy do roboty.

- Lepsze niż przejażdżka z Camilą Cabello? Naaah. - Uśmiechnęła się, wchodząc do samochodu.

- To, co z tymi różami? Lubisz? - zagadnęła, odpalając silnik.

- Uwielbiam. I bardzo dziękuję, ale z jakiej to okazji?

- Podziękowanie za miłą rozmowę. No i chciałam cię zachęcić do kolejnej.

- Nie trzeba mnie do tego zachęcać. Rozmowa z tobą to przyjemność.

- Dlatego, że jestem Camilą Cabello?

- Dlatego, że jesteś bardzo interesującym człowiekiem i masz świetną osobowość. Otoczka gwiazdy pop nie ma tu nic do tego.

Camila bardzo cieszyła się z takiej odpowiedzi. To wiele dla niej znaczyło.

- Nie wiedziałam, że masz prawo jazdy.

- Bo nie mam — zaśmiała się.

- Słucham? - Autentycznie się przestraszyła.

- Spokojnie, potrafię jeździć. Harold mnie nauczył.

- Twój kierowca, tak?

- Tak. Świetny z niego gość. Lubie go chyba najbardziej z wszystkich ludzi, którzy dla mnie pracują. Nawet sobie nie wyobrażasz, co musiałam zrobić, żeby uciec dzisiaj ochroniarzowi.

- Z chęcią o tym posłucham.

- Widzisz to? - Wskazała na rozdarty rękaw koszuli. - Zahaczyłam o krzaki, próbując z nich wyjść po tym, jak zeszłam z pierwszego piętra po rynnie.

- Wyszłaś przez okno? - parsknęła śmiechem. - Jezu, szkoda, że tego nie widziałam.

- Ale było warto.

- Tak w ogóle, gdzie jedziemy?

- Tam, gdzie będę mogła pozbyć się tego żałosnego kamuflażu.

- Wyglądasz w czapce całkiem dobrze. W sumie to we wszystkim dobrze wyglądasz. No może poza tym czerwonym kostiumem z teledysku.

- To był błąd — przyznała. - Ludzie przerabiali mnie na frytki z McDonald'a i keczup.

- Śmiałam się z tego przez kilka dni.

- Wiesz, miło pogadać z kimś, kto nie liże mi dupy i jednocześnie nie jest Normani.

- Mogę zadać ci pytanie?

- Jasne.

- Something's gotta give. O kim jest ta piosenka?

Camila przez chwilę milczała. Jeszcze nikomu nie zwierzała się do tego stopnia. Czuła jednak, że może jej powiedzieć.

- Wiele osób zadaje to pytanie.

- A ty unikasz odpowiedzi.

- Bo cenię sobie resztki prywatności.

- Wybacz, nie powinnam pytać. - Zmieszała się.

- W porządku. Odpowiem, jeśli zachowasz to dla siebie.

- Oczywiście. Przecież to prywatna rozmowa.

- Napisałam tę piosenkę po ostrej kłótni z Simonem. Byłam wściekła do tego stopnia, że chciałam to rzucić. Skończyło się jednak na kilku zdaniach przelanych na papier — westchnęła. - Nigdy nie chciałam, żeby znalazła się na płycie. Uważałam ją za zbyt osobistą.

- Ale jednak ją wydałaś.

- Nie miałam wyjścia. W wytwórni uznali, że na płycie musi się znaleźć jeszcze jeden kawałek. Nie miałam czasu ani chęci, żeby napisać jeszcze jedną piosenkę.

- Wykorzystałaś to, co miałaś.

- Dokładnie. Ale wiesz co? Nie żałuję. Ludzie świetnie ją przyjęli.

- Nie dziwię się. Jest autentyczna. - Uśmiechnęła się ciepło.

- Może następna będzie o tobie.

- Yhmmm. Już widzę nagłówki w gazetach. Camila Cabello i jej coming out — parsknęła.

- Coming out? Dlaczego?

- Nie udawaj, że nie wiesz. Od lat media spekulują o twojej orientacji.

- Fakt. Bardzo mnie to śmieszy, bo przecież nigdy tego nie ukrywałam. To, że nie pokazuję się publicznie z dziewczynami, nie oznacza, że siedzę w szafie.

- Wiedziałam! Mój gaydar nigdy nie zawodzi!

- Mój też nie. - Spojrzała na nią łobuzersko.  

Surprise SurpriseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz