- Uczysz się jeszcze?—zapytała Camila.
- Niestety tak — westchnęła. - W pierwszej klasie liceum miałam problemy rodzinne. Przez to byłam zmuszona powtórzyć rok.
- To nic złego. Ja zaliczałam drugą klasę trzy razy, ale nikomu nie mów. - Uśmiechnęła się szeroko.
- Trzy razy? Jak?
- Zaczęłam karierę w wieku szesnastu lat. Nie było mowy, żebym dała radę pogodzić chodzenie do szkoły z tym drugim światem. Cowell załatwił mi nauczanie indywidualne. To było dobre rozwiązanie i dla mnie i dla niego. Ale wiesz, do nauki w takiej formie też trzeba się przykładać, a ja nie zawsze miałam możliwość, żeby poświęcić czas na ogarnięcie materiału.
- Ale w końcu ci się udało?
- Oczywiście. Sama sobie postawiłam kilka warunków. Uznałam, że nie skupię się na tworzeniu muzyki, dopóki nie skończę szkoły.
- Dobrze zrobiłaś. Mama od zawsze powtarzała mi, że nauka jest najważniejsza — odparła.
Na moment nastała chwila ciszy, ale nie była ona w żadnej sposób niekomfortowa. Dziewczyny leżały na chłodnej trawie i wpatrywały się w czarne niebo usłane gwizdami.
- To jeden z tych uśmiechów, gdy zdajesz sobie sprawę, co osiągnęłaś? - zapytała, spoglądając na radosny wyraz twarzy starszej.
- To jeden z tych, gdy czuję się wolna. Tak jak w tej chwili.
- Na co dzień jest inaczej?
- Wiesz, kiedy ostatni raz spędziłam dzień bez kamer, natrętnych dziennikarzy, studia, koncertów, czy prób? - Odwróciła głowę, by spojrzeć na dziewczynę. - Zanim zaczęłam takie życie.
- Nie masz jakiegoś wolnego, czy coś w tym stylu? - zdziwiła się.
- Jasne, że mam, ale takie dni spędzam na ogół z Normani. Kocham ją, jest moją najlepszą przyjaciółką, ale... jakby to ująć... jej życie wygląda tak od zawsze. Moje kiedyś było całkiem inne. Ona nie wie, jak to jest być zwyczajną. Nie potrzebuje odpoczynku od tego wszystkiego, bo nie zna życia poza tym wszystkim.
- Ty potrzebujesz.
- Marzę o tym.
- Opowiedz mi, jak to się zaczęło. No wiesz, twoja kariera.
- Myślałam, że wiesz.
- Tak, tak. Simon zauważył twój talent i zaproponował współpracę. Mam wrażenie, że kryje się za tym coś więcej.
- Masz rację. - Oparła się na łokciu, aby nie stracić kontaktu wzrokowego z Lauren. - Ale to musi zostać między nami.
- Już to mówiłaś. Naprawdę sądzisz, że rozpowiem komuś o twoim życiu bez twojej zgody?
- Przywykłam, że wszyscy tak robią.
- Ja nie jestem wszyscy i nie nazywam się każdy. Gdyby było inaczej, przecież byś tu ze mną nie leżała.
- Znowu masz rację — westchnęła. - Przepraszam. Będę musiała do tego przywyknąć. Jesteś inna, wyjątkowa.
- Próbujesz mnie poderwać? - Zabawnie poruszyła brwiami.
- Jak mi idzie?
- Nawet nie musisz się starać. - Uśmiechnęła się delikatnie. - A teraz opowiadaj.
- Moja rodzina nigdy nie należała do bardzo zamożnych, ale żyło nam się naprawdę dobrze. Tata zajmował wysokie stanowisko w firmie, a przez to mama miała czas, żeby się nami zajmować. Ja chodziłam na lekcje gry na gitarze, a moja siostra od małego była zakochana w karate. Bajka, prawda? - Lekko uniosła kąciki ust.
Lauren słuchała każdego słowa z zaciekawieniem. Nie chciała jej przerywać.
- Ale przecież wszystko, co dobre, nie może trwać wiecznie. Firma taty zbankrutowała, a ona stracił posadę. Mieliśmy oszczędności do czasu, aż nie znajdzie nowej pracy, ale to nie było takie proste. Pieniądze w końcu się skończyły, a my staliśmy pod ścianą. Mama zaczęła sprzątać w biurowcach, jednak to ledwo starczało na opłaty. - Zamilkła na moment. - Chciałam im pomóc, więc w weekendy dorabiałam na każdy możliwy sposób. Czasami rozdawałam ulotki, innym razem pomagałam na myjni. Więcej nie mogłam zrobić. Miałam tylko szesnaście lat.
Znowu urwała opowieść. Nie lubiła tego wspominać. Z drugiej strony, kolejny raz tego dnia cieszyła się, że może coś powiedzieć na głos bez obawy, że ktoś ją będzie oceniał.
- Znalazłam ogłoszenie, że szukają hostessy na imprezę charytatywną. Pojechałam tam, ale odmówili. Uznali, że jestem za młoda. Wtedy się okazało, że zespół, który miał wystąpić, nie dotrze do Miami na czas. Jakiś wypadek na drodze. Powiedziałam kierownikowi imprezy, że mogę zaśpiewać. Kazali mi wykonać kilka piosenek i uznali, że się nadaję.
- I tak właśnie zauważył cię Cowell?
- Tak — westchnęła.
- Jesteś niesamowita. - Uśmiechnęła się szeroko. - Już to chyba mówiłam, ale warto powtórzyć.
- Teraz to ty mnie podrywasz.
- Jak mi idzie?
- Nawet nie musisz się starać.