- Oszalałaś! - wrzasnęła Normani. - Pojebało cię do reszty! Jeśli Simon się o tym dowie...
- A kto mu powie? Bo na pewno nie ja i na pewno nie ty.
- Zastanów się, dziewczyno! Możesz przez to pogrążyć swoją karierę.
- Mam dość słuchania, co mi wolno, a czego nie. Chcę w końcu zrobić coś po swojemu!
- Ale dlatego akurat to? Wyskocz na imprezę albo skończ ze spadochronem, ale nie to.
- Mani... - zaczęła łagodnie. - Ona nie jest jak wszystkie dziewczyny, które znam. Jest wyjątkowa na swój sposób. Nie wiem dlaczego, ale coś mnie do niej przyciąga i nie zignoruję tego, tylko dlatego, że zabronił mi ten palant.
- To nadal twoja fanka, Cami. Spójrz, w jakim świetle cię to stawia.
- Na rzecz kariery zrezygnowałam z chodzenia do liceum. Mam dwadzieścia jeden lat, a nigdy nie byłam na balu, nigdy nie przeżyłam załamania po rozstaniu, bo przecież nawet nie mam prawa się zakochać! - Uderzyła pięścią w stół. - Więc nie mów mi, w jakim świetle mnie to postawi. Chcę tylko przez chwilę poczuć się normalnie i wiem, że przy niej tak będzie.
- Przy mnie nie czujesz się normalnie?
- Żyjesz tym życiem, tak samo, jak ja — westchnęła. - Jeśli nie masz zamiaru mnie wspierać, możesz wracać do Nowego Yorku.
Nastała chwila napiętej ciszy. Camila sądziła, że powiedziała wystarczająco, a Normani biła się z własnymi myślami. Oczywiste było, że nigdzie nie wyjedzie. Nigdy nie zostawiłaby Cabello w potrzebie.
- To, jaki jest plan? - Uśmiechnęła się nieśmiało. - Masz jej nazwisko, adres i numer telefonu. Co zamierzasz?
- Wyślę jej kwiaty. A jeśli będzie chciała ze mną pojechać, zabiorę ją na starą miejscówkę. Nikt tam nie bywa, więc nikt nas nie zobaczy.
- Oby, Cami. Oby.
- Nie sraj żarem. Jak to mówią, na przypale, albo wcale. Czasem trzeba zaszaleć.
- Nadal nie rozumiem, o co tyle zachodu.
- Poczekaj, kotku. Wyślę ci jej zdjęcie, to zrozumiesz. - Na jej usta wkradł się łobuzerski uśmieszek.
Dziewczyna wyciągnęła z tylnej kieszeni telefon. Kliknęła kilka razy w odpowiednie aplikacje, a chwilę później Kordei odebrała wiadomość.
- Jasna cholera! - Szeroko otworzyła oczy na widok fotografii. - To chodząca seks bomba! Jak się postarasz, to wybuchnie w twoim łóżku!
- Nie chcę jej zaliczyć.
- Dobrze się czujesz, kochana? Nie masz przypadkiem gorączki?
- Daj spokój. Nie jestem tobą. Nie traktuje dziewczyn przedmiotowo.
- Yhmmm.
- No dobra. Może niektóre, ale na pewno nie ją.
- Mam rozumieć, że chcesz się z nią tylko spotkać, pogadać i nie zaliczyć? - Uniosła jedną brew.
- Chcę ją dobrze poznać, a jeśli w efekcie zdarzy się to i owo, nie będę miała nic przeciwko.
- W sumie rozmowa to nic złego. Też czasem rozmawiam z dziewczynami, zanim je zaliczę.
- O czym? - zapytała rozbawiona.
- O olejkach?
- Jesteś idiotką, Hamilton — parsknęła.
- I vice versa, Cabello.