- No cześć. Już myślałam, że mnie ignorujesz — mruknęła Camila, odebrawszy połączenie od przyjaciółki.
- Przepraszam. Miałam sporo na głowie.
- No właśnie, co tam się stało?
- Okazuje się, że mamy tyci problem.
- Jak duży jest ten tyci problem? - Dziewczyna zaczęła się obawiać.
Znała Normani na wylot i bez problemu rozpoznawała każdy ton, którego używała i co mogło się za nim kryć.
- Moja niezwykle utalentowana i nieodpowiedzialna ekipa miała wypadek. Jeffrey ma nogę w gipsie po samo dupsko, a Ramon skręconą kostkę i złamaną rękę.
- Jasna cholera! Chcesz mi powiedzieć, że nie mam dwóch najlepszych tancerzy dzień przed rozpoczęciem prób?
- Dokładnie tak. Ale nie martw się. Załatwię to. Do wieczora znajdę zastępstwo i wpakuję wszystkich w samolot.
- To będzie jakaś katastrofa — westchnęła. - Zespół chociaż jest cały?
- Podobno. Wiem tyle, że są już w drodze do Miami.
- Chociaż tyle. Dzisiaj otrzymuję same złe wiadomości.
- Coś się stało?
- Simon oznajmił mi, że mam jutro z samego rana sesję dla Billboard'a. Do tego jest zły za ostatni wywiad. Jedyną dobrą rzeczą, która mnie dzisiaj spotka to Lauren.
- Spotkałaś się z nią w weekend?
- Tak i było cudownie. Jak sobie pomyślę, że dzisiaj widzę się z nią ostatni raz, to aż chce mi się płakać.
- Dlaczego ostatni? Przecież jeszcze kilka dni do wyjazdu. Poza tym mówiłaś, że będzie na koncercie.
- Tak, ale wiesz, że mój czas wolny się kończy. Teraz będą tylko próby i całe to zamieszanie. A po koncercie od razu wsiadam w busa i jedziemy dalej.
- Więc musisz dobrze wykorzystać dzisiejsze spotkanie. - Była pewna, że Kordei właśnie poruszyła sugestywnie brwiami.
- Skończ. Już ci mówiłam, że nie chcę jej tylko zaliczyć.
- Mówiłaś też, że nie miałabyś nic przeciwko temu.
- Kończę tę bezcelową rozmowę. Powinnam już do niej jechać.
- Jedziesz do niej?
- Tak. Nie mogę jej nigdzie zabrać. Moi rodzice już wrócili, a ona akurat jest sama w domu przez kilka dni.
- Laska! No po prostu musisz to wykorzystać.
- Cześć — mruknęła i zakończyła połączenie.
Nie minęło kilka sekund, a jej telefon ponownie się odezwał. Uśmiechnęła się pod nosem, widząc, kto do niej dzwoni.
- Ally, musisz mi pomóc. - Usłyszała głos Lauren.
Dziewczyna ewidentnie pomyliła numery, a Cabello nie miała zamiaru od razu wyprowadzać jej z błędu.
- Nie mogę ci za dużo powiedzieć, ale mam dzisiaj randkę. Znaczy... Myślę, że to będzie randka. Ona jest tak kurwesko cudowna i nie chcę tego zepsuć. Myślisz, że powinnam ją pocałować, czy coś? Nie wiem, jak to działa! Jestem jednym wielkim kłębkiem nerwów, a ona zaraz tu będzie. Powiedz mi, co mam robić.
- Myślę, że powinnaś głęboko oddychać. Będę dopiero za dwadzieścia minut, więc masz czas, żeby się uspokoić- zaśmiała się. - I tak, zdecydowanie powinnaś mnie pocałować.
- Kurwa. - Tylko tyle zdołała usłyszeć, zanim młodsza się rozłączyła.
- Już nie mogę się doczekać — zaćwierkała sama do siebie.