Rozdział 12

2.2K 201 2
                                    

 - Hej, Lauren. Chciałam zadzwonić wcześniej, ale nie miałam przy sobie telefonu.

- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że będziesz w mojej szkole? - zapytała rozbawiona.

- Dowiedziałam się rano. Nawet nie wiedziałam, że to twoja szkoła.

- Miło było cię zobaczyć i usłyszeć — przyznała lekko speszona.

- Ciebie również. - Uśmiechnęła się sama do siebie. - Wiesz, tak sobie pomyślałam, że... um... - Miotała się. - Może następnym razem spotkamy się u mnie? Nie mogę poruszać się swobodnie po mieście i...

- Jasne. Z chęcią — odparła szybko, żeby oszczędzić dziewczynie cierpień.

- Super. - Bardzo się ucieszyła. - Wyślę rodziców gdzieś na weekend, a Mani... ją po prostu wykopię.

Camila usłyszała w tle czyjeś śmiechy.

- Przeszkadzam ci? - przejęła się.

- Nie, nie. Przyjaciółka ogląda śmieszne kotki.

- Mimo wszystko, powinnam kończyć. Jemy rodzinny obiad.

- W porządku. Życzę smacznego — odparła grzecznie.

- Dziękuję.

Zaraz potem zakończyła połączenie. Cabello wyszła z pokoju, po czym zeszła po schodach, układając w głowie plan, jak pozbyć się rodziców.

- Ślicznie pachnie! - pochwaliła mamę.

- Siadaj. Wszystko gotowe.

Tak też zrobiła. Zajęła miejsce obok Normani, aby w razie potrzeby móc ją trącić łokciem w trakcie rozmowy. Jej przyjaciółka często za dużo mówiła i to zazwyczaj na temat Camili.

- Wiecie co? Oboje tak ciężko pracujecie — zwróciła się do rodziców. - Należy wam się jakiś weekendowy wyjazd.

Oboje spojrzeli na nią podejrzliwie.

- No nie patrzcie tak na mnie. Mówię całkiem serio.

- Kochanie, dopiero co przyjechałaś i za niedługo znów wyjeżdżasz na rok.

Kordei nic nie powiedziała, ale wyraz jej twarzy mówił wiele.

- Normani — zaczęła Sinu. - Coś nie tak?

- Wszystko w porządku, mama — usiłowała skłamać, ale nie szło jej za dobrze.

- Camila — tym razem odezwał się Alejandro.

- Nic takiego, papa. Zapewniam.

- Karla. - To już było srogie ostrzeżenie.

Dziewczyna nie wiedziała, jak im powiedzieć, że trasa potrwa dłużej, niż zwykle i nawet nie będzie miała czasu na odwiedziny.

- Simon zaplanował mi już kalendarz — zaczęła ostrożnie. - Na dwa lata z góry. Będę w Miami tylko na koncert i ewentualnie noc w hotelu. Ale przecież to wy będziecie mogli odwiedzać mnie! Wystarczy, że wsiądziecie w samolot i już.

Nastała bardzo nieprzyjemna cisza. Matka wiedziała, że jej córka spełnia swoje marzenia, a taka jest tego cena. Wiedziała jednak, że będzie za nią bardzo tęsknić i nie wytrzyma tak długiej rozłąki.

- No oczywiście, że będziemy do ciebie jeździć! Chyba nie myślałaś, że pozbędziesz się nas na dwa lata. - Ukryła smutek pod uśmiechem.

- Wracając do tego wyjazdu, co powiecie na LA? Słońce, plaża...

- To samo, co w Miami — odezwał się tata.

- Disneyland?

- Tak! - ożywiła się mniejsza wersja Cabello.

- Widzicie? Młodej się podoba pomysł. Sofi będzie miała trochę rozrywki, a wy odpoczniecie w spa, czy coś. Należy wam się.

- Czy ty próbujesz się ich pozbyć z domu? - szepnęła Normani.

- Ciebie też się pozbędę.

- Masz rację, Cami. Z chęcią pojedziemy.

- Ale rozumiem, że ty płacisz? - zaśmiał się Alejandro.

- Oczywiście, tatusiu. Wynajmę wam apartament w moim ulubionym hotelu w LA. - Uśmiechnęła się triumfalnie.  

Surprise SurpriseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz