Rozdział 10

2.2K 212 24
                                    

  - To jakiś jebany żart?! - Wściekła Camila zwlokła się z łóżka. - Przysięgam, jeśli to coś mało ważnego, zabiję! Bardzo, kurwa, zabiję.

Wyszła ze swojego pokoju, założywszy wcześniej kapcie w kształcie puchatych króliczków. Ledwo przytomna zeszła po schodach. Przeklinała w myślach intruza, który dobijał się do drzwi.

- No nareszcie! Ile można czekać? - oburzył się mężczyzna, gdy Cabello mu otworzyła. - Dlaczego ty jeszcze nie jesteś gotowa?!

- Simon, jest szósta rano...

- Przecież powiedziałem ci, że musimy porozmawiać. Której części tego zdania nie zrozumiałaś?

- Chyba umknęła mi informacja o godzinie spotkania. - Zamknęła za nim drzwi.

- Nie ważne. Wychodzimy.

- Teraz?! Pogrzało cię? - Szeroko otworzyła oczy. - Spałam trzy godziny. Nie wypiłam kawy...

- Wypijesz po drodze. No już, hop, hop.

- Ugh, nawet nie wiem, gdzie jedziemy. Muszę się ubrać.

- Dowiesz się w aucie, a ubierać się nie musisz. Czeka na nas ekipa sprzątająca. Ogarnie ten bajzel z twojej twarzy.

Camila się poddała. Wiedziała, że z nim nie wygra, a im dłużej ta rozmowa by trwała, tym bardziej Simon by się irytował.

- Chociaż wezmę telefon z pokoju.

- Nie będzie ci potrzebny. No już, idziemy — popędzał ją.

Dziewczyna posłusznie wyszła za nim z domu. Na podjeździe czekał czarny Mercedes, a za jego kierownicą siedział Harold. Po chwili oboje wpakowali się do samochodu.

- To powiesz mi, gdzie jedziemy?

- Najpierw do hotelu. Tam cię przygotują na występ.

- Jaki występ?

- W jednej ze szkół jest organizowany dzisiaj konkurs talentów. Będziesz główną atrakcją, a wygrany dostanie bilety na najbliższy koncert.

- Wow. Simon, jestem w szoku. To chyba pierwszy twój pomysł, który mi się podoba.

- Nie ekscytuj się tak. Trzeba dbać o twój wizerunek, a taka akcja charytatywna na pewno mu nie zaszkodzi.

- Wolałam myśleć, że nie masz w tym interesu.

- Ty jesteś moim interesem.

- Byłam już pozytywką bez nakręcania, główną atrakcją, niewdzięczną suką... - zaczęła wyliczać. - Jakoś zniosę bycie twoim interesem. Chociaż nie! To brzmi zdecydowanie zbyt dwuznacznie. Zresztą twój interes jest ode mnie o jakieś sto lat starszy. - Skrzywiła się. - Boże, dlaczego my rozmawiamy o twoim interesie? To ohydne.

- To ty o nim mówisz — zaśmiał się. - Lepiej powiedz mi, co zaśpiewasz.

- Zależy, ile będę miała czasu na występ.

- Jakieś trzy piosenki.

- Muszą być z nowej płyty?

- Nie, możesz wybrać starsze kawałki.

- Lubisz starsze, co? - Poruszyła brwiami w zabawny sposób.

- Camila — ostrzegł ją.

- Sledgehammer, Bad Things i może OMG.

- Świetny wybór — pochwalił ją, co nieczęsto się zdarzało. - Przywiozłem ci pół garderoby. Ubierz się stosownie. Żadnych odkrytych nóg i dekoltów.

- Oczywiście, dziadku.  

Surprise SurpriseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz