- Jak minął ci czas z rodziną? - pyta Camila, wplatając palce w splątane włosy młodszej.
- Mama ciągle latała od kuchni do stołu i od stołu do kuchni. Zachowywała się, jakby wciągnęła kilka kresek. Ciotka zaczęła wypytywać Chrisa o dziewczynę, więc co za tym idzie, pytała też mnie, tyle że o chłopaka.
- Nie przyznałaś się, że masz dziewczynę? - zaśmiała się cicho.
Lauren przez moment myślała, że się przesłyszała. Była tak otumaniona samą znajomością z Camilą, że nawet nie pomyślała o niej jak o swojej dziewczynie.
- Przepraszam, co?
- No wiesz... Myślałam, że... - zmieszała się starsza. - Sądziłam, że nią jestem, ale jeśli ty uważasz inaczej, zrozumiem.
- Nie, nie! Po prostu jeszcze o tym nie myślałam. Sporo czasu zajęło mi dopuszczenie do siebie, że chcesz mnie, więc...
- Wiesz, przepraszam. Nie tak powinno to wyglądać. - Odsunęła się, by móc spojrzeć na jej twarz. - Powinnam zabrać cię na prawdziwą randkę, do kina, na kolację, a potem na wieczorny spacer. Na koniec odprowadzić cię pod sam dom i zapytać, czy zechciałabyś zostać moją dziewczyną - ucięła na moment. - Zamiast tego tkwimy w pokoju hotelowym. Naprawdę mi przykro, Lauren.
- Camz. - Ułożyła zimną dłoń na policzku dziewczyny. - Nie potrzebuje kina, kolacji, ani spaceru, gdy mam ciebie. To tylko ładne opakowanie tego, co jest naprawdę wyjątkowe, bo dla mnie jesteś wyjątkowa i każda sekunda z tobą spędzona jest równie szczególna.
- Czyli nie przeszkadza ci, że ten krótki czas, który ze sobą spędzamy, spędzamy właśnie w taki sposób?
- Nie sposób jest ważny, kochanie. Nie miejsce czy okoliczności. Ważna jest osoba, z którą spędzamy czas.
- Jesteś taka wyrozumiała. - Złożyła szybkiego całusa na czubku jej nosa. - Taka dobra. - Cmoknęła ją w policzek. - Niesamowita. - Buziak w drugi policzek. - I moja. - W końcu pocałowała ją w usta.
- Twoja dziewczyna, tak?
- Moja dziewczyna. - Uśmiechnęła się.
Nagle po pokoju rozległ się dźwięk powiadomienia, zwiastującego wiadomość. Camila sięgnęła po urządzenie, odczytała treść, po czym gwałtownie podniosła się z łóżka.
- Zbieramy się, kotek.
- Co? Jedziemy gdzieś?- zdziwiła się.
- Do mnie. Mama właśnie dała znać, że kolacja gotowa.
- Poczekaj. - Chwyciła ją za dłoń. - Mam jechać z tobą do ciebie? Na kolację z twoimi rodzicami?
- I siostrą.
- Żartujesz, prawda?
- Och, Lauren - westchnęła. - Bardzo chcą cię poznać, a to chyba ostatnia okazja, zanim wyjadę.
- Ale ja nawet nie jestem właściwie ubrana...
- To nie rodzina królewska, skarbie. Jesteśmy zwyczajni i nie stroimy się do jedzenia. Zobaczysz, polubią cię. Zresztą muszą, bo jesteś dla mnie ważna, a ja jestem ważna dla nich.
- Dobrze.
- No i w końcu przekonam się, czy jesteś dobrym kierowcą. - Zabawnie poruszyła brwiami.
- Na pewno lepszym niż ty.