Rozdział 49

1.8K 158 22
                                    

- To będzie jakiś koszmar - mruknęła Lauren, zatrzymując samochód przed swoim domem. 

- Kochanie, nie bądź tak negatywnie nastawiona. 

- Nie rozumiesz...

- Więc mi wytłumacz. 

- Później. Teraz mam tylko jedną prośbę. 

- Dla ciebie wszystko. - Złożyła szybkiego buziaka na jej ustach. 

- Ani słowa o mojej siostrze, dopóki ktoś o niej nie wspomni, dobrze?

- Oczywiście. 

Dziewczyny wyszły z samochodu i szybkim krokiem udały się do drzwi. Od progu powitało je radosne ćwierkanie mamy Jauregui. Gdy tylko zorientowała się, że przyszły, wybiegła z kuchni. 

- Dzień dobry - odezwała się starsza. - Camila, miło mi panią poznać. 

Kobieta zignorowała wyciągniętą dłoń i ją przytuliła. 

- Mów mi Clara, kochanie. Nie bawmy się w te oficjalne zwroty. 

- Cześć, mamo. 

- Taka już jedzie, coś go zatrzymało w pracy. Zapraszam do stołu. 

Lauren delikatnie się uśmiechnęła pod nosem. Może jej obawy były bezpodstawne? 

Cała trójka usiadła w jadalni. Stół był pięknie zastawiony, a jedzenie wyglądało smakowicie. 

- To już ten etap, kiedy mogę upokorzyć swoją córkę opowieściami z dzieciństwa? - wypaliła Clara. 

- Mamo!

- No co? Z chęcią opowiem Camili, jak...

- Błagam cię, nie rób tego. 

- No dobrze, dobrze. - Machnęła ręką. - Powiem ci na osobności - szepnęła do dziewczyny. 

- Słyszałam to!

- Nie wiem, o czym mówisz. No ale dobrze, porozmawiajmy o czymś innym. Lauren wspominała coś o wyjeździe. 

- Tak, za po zakończeniu roku wracam w trasę. Chcę, żeby pojechała ze mną. To tylko kilka koncertów. 

- Myślę, że wyjazd dobrze jej zrobi. Tak ciężko pracowała przez ten rok. 

- Wiem i jestem z niej dumna. - Uśmiechnęła się czule. - Potem odwiedzimy Kubę. To dopiero będą prawdziwe wakacje. 

- Kubę? Bardzo ciekawy pomysł. To całkowicie moje klimaty - zachwycała się. - Właśnie, kochanie. Znalazłaś już coś niedrogiego w Nowym Yorku?

Jauregui jeszcze nie zdążyła powiedzieć rodzicom, że zamieszka u Camili. Ledwo pogodzili się z tym, że wyjeżdża na studia, że jest w związku i to z gwiazdą popu. Nie chciała zwalać na nich za dużo informacji. 

- Jeśli o to chodzi...- zaczęła niepewnie. - Chyba nie muszę szukać. Camila ma mieszkanie w Nowym Yorku i chce, żebym się do niej wprowadziła. 

Clara początkowo nie wiedziała, co powiedzieć. Nie była zachwycona, że tak szybko zamieszka z dziewczyną, ale też się cieszyła. Wolała to, niż jakieś obskurne mieszkanie w nieciekawej okolicy. 

- A kiedy ślub i dzieci?

Cabello zakrztusiła się lemoniadą, gdy to usłyszała. 

- Spokojnie, żartowałam - zaśmiała się. 

Drzwi wejściowe trzasnęły, a chwilę później w jadalni pojawił się tata Jauregui. 

- Camila, tak? - zapytał radośnie. - Miło cię poznać. Przepraszam za spóźnienie. Szef nie zna umiaru. 

- Dzień dobry. - Odwzajemniła gest. - Nic się nie stało. 

Obiad trwał w najlepsze. Rozmawiali i śmiali się. Atmosfera była naprawdę przyjemna. W końcu jednak odeszli od stołu. Dziewczyny pomogły posprzątać po jedzeniu, a rodzice rozsiedli się w salonie. 

- Chodź, pokażę ci mój pokój. 

- Komnata tajemnic?

- Tak jakby. Możesz się tak spodziewać wszystkiego. Może znajdziesz gdzieś mojego chomika, uciekł z klatki kilka lat temu. 

- Co?!

- Żartuję, Camz - parsknęła. 

Weszły po schodach i skręciły w prawo. Na końcu korytarza Lauren otworzyła przed nią drzwi. 

- Zapraszam. 

- Wow - wymsknęło się Camili. - Od razu widać, że to pokój artystki. 

Wszędzie walały się przeróżne odrazy, szkice, ołówki, pędzle i masa innych przedmiotów z tym związanych. Dziewczyna jednak największą uwagę zwróciła na tablicę korkową nad biurkiem. Były do niej przypięte zdjęcia, bilety po koncercie i inne drobiazgi. 

- Kto to? - zapytała, przyglądając się konkretnej fotografii.

- To jest właśnie moja siostra - Taylor. 

- Nie jesteście do siebie ani trochę podobne. 

- Fakt. Nie to, co ty i Sofi - zaśmiała się. - Tay była ode mnie dwa lata młodsza. 

Camilę przeszedł dreszcz na czas przeszły wypowiedzi. Już wiedziała, czego ma się spodziewać. 

- Co się stało? - zapytała ostrożnie. 

- Białaczka. 

- Tak mi przykro, Lo... 

- Mi też, ale trzeba żyć dalej. Ona by żyła i korzystała z każdej chwili. 

- To bardzo mądre podejście. 

- Dla rodziców to dalej drażliwy temat. Odeszła ledwo dwa lata temu. Brakowało nam pieniędzy na leczenie, a zbiórki niewiele dały. 

- Twojej siostrze już to nie pomoże, ale mam pewien pomysł. 

- Jaki? 

- Koncert charytatywny. Środki przeznaczymy na szpital dziecięcy. Co ty na to?

- Naprawdę? - Była pozytywnie zaskoczona. - Byłoby wspaniale! 

- Więc ustalone. Luca wszystko ogarnie. 

- Jesteś wspaniała, wiesz? - Zarzuciła jej ramiona na szyję. - Taka kochana i empatyczna. - Czule ją pocałowała. 

- Zrobimy sobie zdjęcie? Muszę się tobą pochwalić! 

- Z przyjemnością, skarbie. 

Dziewczyny stanęły przed lustrem w pożądliwym pocałunku, a Lauren zrobiła zdjęcie telefonem Camili. 

- Okropna jakoś! 

- Nie ważne. Świetnie wyszło. - Uśmiechnęła się. - Idealnie. - przekręciła telefon w jej stronę. 


- Idealnie, bo ty na nim jesteś

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Idealnie, bo ty na nim jesteś. - Pocałowała ją kolejny raz. 

Chciała już to robić zawsze, przy każdej okazji, wszędzie i nie zważając na innych. Kochała ją. 

Surprise SurpriseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz