Camila i Lauren spędzały ze sobą tyle czasu, ile tylko mogły. Ten dzień jednak chciały poświęcić na wspólny wypad z Ally i Normani na plażę.
Dziewczyny podjechały w trójkę pod dom Brooke, jednak ona nie była jeszcze gotowa do wyjścia. Zaprosiła je do środka i kazała się rozgościć.
- Zróbcie sobie herbatki. Mama kupiła jakiś nowy wynalazek. Podobno świetnie działa na... Cholera! - wyrwało jej się, gdy pociągnęła się przypadkiem za włosy. - Dacie sobie radę - mruknęła i wbiegła po schodach na górę.
- To ja chyba zaparzę nam tej herbatki - zaśmiała się Lauren.
Chwilę później wszystkie trzy siedziały w salonie z pełnymi filiżankami.
- Okropna jest! - uznała Jauregui.
Nie chciała urazić swojej przyjaciółki, więc wypiła całość duszkiem.
- Lauren, to nie jest... - Camila próbowała ją ostrzec, ale nie zdążyła. - To nie jest herbata...
- A co?
- Zioło, Jergi, zioło - zaśmiała się Normani.
- Żartujesz, prawda?
- To pewnie jakaś nieinwazyjna lecznicza odmiana - odparła spokojnie Cabello. - Nic ci nie będzie.
Kilkanaście minut później dołączyła do nich Ally. Wyszykowana i gotowa do wyjścia.
- Alllls! - zawołała radośnie Lauren. - A wiesz, że operon laktozowy stanowi zespół genów, w których białkowe produkty uczestniczą w metabolizmie dwucukru laktozy? A w sytuacji, gdy komórka bakteryjna żyje na podłożu, w którym wyczerpują się zapasy glukozy i laktoza zaczyna być jedynym źródłem energii, istnieje konieczność szybkiej syntezy enzymów umożliwiających rozkład laktozy! - wyrecytowała na kilku wdechach.
- Co ona powiedziała?
- Chyba jednak jej zaszkodziło...
- Koooochanie! - Uwiesiła się Camili na szyi. - Jesteś taka mała!
- A ty masz fazę - parsknęła śmiechem, całując ją w policzek. - Chyba jednak zostaniemy w domu. Ona nie nadaje się do ludzi.
- Patrz, patrz! Jednorożec!
- Dziewczyny, co ona brała?
- Twoją herbatkę, Ally.
- Na Boga! Faktycznie dobrze działa na poprawę humoru.
- Jak on ładnie skacze... Też chcę takiego.
- Lepiej zostańmy tu. Musi trochę wytrzeźwieć. - Brooke pokręciła pobłażliwie głową. - Ale ty tego nie piłyście?
- Nie.
- Chodź do mnie.
Camila pociągnęła Lauren na kanapę. Młodsza usiadła obok niej i ułożyła głowę na jej kolanach.
- Ciężko mi...
- Już dobrze, kotek. Zaraz ci przejdzie. - Głaskała ją czule po włosach.
- Kocham...
- Ja ciebie te...
- Kocham twoje kolana.
Normani i Ally wybuchnęły głośnym śmiechem.