Rozdział 50

2.9K 188 51
                                    

Camila i Lauren spędzały ze sobą tyle czasu, ile tylko mogły. Ten dzień jednak chciały poświęcić na wspólny wypad z Ally i Normani na plażę. 

Dziewczyny podjechały w trójkę pod dom Brooke, jednak ona nie była jeszcze gotowa do wyjścia. Zaprosiła je do środka i kazała się rozgościć. 

- Zróbcie sobie herbatki. Mama kupiła jakiś nowy wynalazek. Podobno świetnie działa na... Cholera! - wyrwało jej się, gdy pociągnęła się przypadkiem za włosy. - Dacie sobie radę - mruknęła i wbiegła po schodach na górę. 

- To ja chyba zaparzę nam tej herbatki - zaśmiała się Lauren. 

Chwilę później wszystkie trzy siedziały w salonie z pełnymi filiżankami. 

- Okropna jest! - uznała Jauregui. 

Nie chciała urazić swojej przyjaciółki, więc wypiła całość duszkiem. 

- Lauren, to nie jest... - Camila próbowała ją ostrzec, ale nie zdążyła. - To nie jest herbata...

- A co? 

- Zioło, Jergi, zioło - zaśmiała się Normani. 

- Żartujesz, prawda? 

- To pewnie jakaś nieinwazyjna lecznicza odmiana - odparła spokojnie Cabello. - Nic ci nie będzie. 

Kilkanaście minut później dołączyła do nich Ally. Wyszykowana i gotowa do wyjścia. 

- Alllls! - zawołała radośnie Lauren. - A wiesz, że operon laktozowy stanowi zespół genów, w których białkowe produkty uczestniczą w metabolizmie dwucukru laktozy? A w sytuacji, gdy komórka bakteryjna żyje na podłożu, w którym wyczerpują się zapasy glukozy i laktoza zaczyna być jedynym źródłem energii, istnieje konieczność szybkiej syntezy enzymów umożliwiających rozkład laktozy! - wyrecytowała na kilku wdechach. 

- Co ona powiedziała? 

- Chyba jednak jej zaszkodziło...

- Koooochanie! - Uwiesiła się Camili na szyi. - Jesteś taka mała!

- A ty masz fazę - parsknęła śmiechem, całując ją w policzek. - Chyba jednak zostaniemy w domu. Ona nie nadaje się do ludzi. 

- Patrz, patrz! Jednorożec! 

- Dziewczyny, co ona brała?

- Twoją herbatkę, Ally. 

- Na Boga! Faktycznie dobrze działa na poprawę humoru. 

- Jak on ładnie skacze... Też chcę takiego. 

- Lepiej zostańmy tu. Musi trochę wytrzeźwieć. - Brooke pokręciła pobłażliwie głową. - Ale ty tego nie piłyście?

- Nie. 

- Chodź do mnie. 

Camila pociągnęła Lauren na kanapę. Młodsza usiadła obok niej i ułożyła głowę na jej kolanach.

- Ciężko mi... 

- Już dobrze, kotek. Zaraz ci przejdzie. - Głaskała ją czule po włosach. 

- Kocham... 

- Ja ciebie te...

- Kocham twoje kolana. 

Normani i Ally wybuchnęły głośnym śmiechem. 

Surprise SurpriseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz