16 ~ Śmierć chyba nie przyjdzie...

687 92 39
                                    

Już na wstępie mowie, ze to ostatnia część maratoniku :>

><><><><><><><><><

**P.O.V. Lotus**

Po przebudzeniu się rozejrzałem się po pomieszczeniu w którym się znajduje...

Na szczęście teraz byłem w domu, swoim domu...

Wstałem spokojnie z łóżka i zacząłem się rozglądać po pokoju , sam nie wiem po co... Jakbym miał coś w nim znaleźć... Ehhh... Nie ważne...

Po chwili podszedłem do szafy aby zabrać z niej swoje codzienne ubrania , czyli czarna szata przypominająca szatę ojca , czarne spodnie , czerwone butki oraz czarną koszulkę wraz z czerwonym szalikiem...

Po zabraniu ubrań wszedłem do łazienki i szybko zrobiłem poranną rutynę po czym ubrałem się i wyszedłem z łazienki lekko poprawiając kaptur.

Powróciłem do swojego pokoju i szybko usiadłem na łóżku przysuwając do siebie nogi po czym zacząłem zastanawiać się co mam teraz zrobić.

-Może... Spróbuje się zabić ?-Zapytałem sam siebie cicho po czym lekko się uśmiechnąłem kierując wzrok na czapkę Rurika która znajdowała się od razu obok mnie.

-Tak... To będzie dobry pomysł... Przynajmniej znów będziemy razem...-Powiedziałem szeptem a do moich oczu ponownie napłynęły łzy.

-Zrobię to dla ciebie... Kocham cię...- Dodałem szeptem i zabrałem do ręki czapkę mojego ukochanego po czym pstryknalem palcami i w mojej ręce pojawiła się kosa ,która zrobiłem portal do jakiegoś losowego AU... Chce być jak najdalej od wszystkich...

Przeszedłem szybko przez portal i pojawiłem się przy jakimś drzewie, spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się lecz po chwili popatrzyłem się za siebie i zauważylem dość ładny widok... Były to góry wraz z lasem i małym domkiem pośród lasu oraz zachodzące słońce...

-Wow...-Skomentowałem cicho widok lecz po chwili ponownie spojrzałem na drzewo i zacząłem obmyślać moje samobójstwo.

-Hmm... Potrzebna mi lina... I male krzesełko...-Powiedziałem z lekkim zamyśleniem po czym uśmiechnąłem się i stworzyłem szybko portal i wyciągnąłem z niego potrzebne rzeczy.

Przez chwile jeszcze myślałem czy dobrze robię... Ale gdy przed moimi oczami ukazał się widok umierającego Rurika , wiedziałem ,że to dobre wyjście... Jedyne wyjście...

Związałem powoli linę na drzewie używając mojej liny po czym zrobiłem pętlę która po chwili znalazła się na mojej szyi.

Stanąłem na krzesełku na palcach żeby móc jeszcze oddychać po czym spojrzałem na widoki które miałem przed sobą... Na to piękne zachodzące słońce...

-Zaraz do ciebie dołączę Rurik...-Powiedziałem cicho i uśmiechnąłem się na co zacisnąłem w ręce czapkę która należała do mojego ukochanego...

Po chwili lekko kopnąłem nogą krzesełko przez co spadło w przepaść a ja zawisnąłem na linie , nawet się nie miotałem, tylko zacząłem się dusić ,coraz to bardziej czułem się osłabiony.

Aż nagle usłyszałem czyjeś krzyki... Damskie krzyki...

Ale nie zmartwiłem się tym i nadal się dusiłem , aż nagle zrobiło mi się bardzo słabo i zacząłem powoli tracić przytomność , aż w końcu zamknąłem oczy i już myślałem ,że umieram... Ale zanim straciłem całkiem przytomność ,to poczułem jak ktoś odcina linę i bierze mnie na ręce... Później była tylko ciemność...

**Time skip**

Gdy się obudziłem się ,poczułem się naprawdę słabo... Otworzyłem delikatnie oczy i pierwsze co zobaczyłem to zieleń... Zielony pokój ?...

Lekko zdziwiony powoli usiadłem na łóżku które także było w odcieniu zieleni. Spojrzałem na boki i zauważyłem wiele kwiatów... Oraz różnorodnych roślin...

-Gdzie ja jestem ?- Zapytałem cicho i jak na moje zawołanie drzwi od pokoju otworzyły się i zobaczyłem w nich kozę ? Uh... Ok...

-Oh... Już się obudziłeś... Jak się czujesz?-Zapytała spokojnie i podeszła do mnie z kubkiem w którym była herbata.

-Uh... A co cię to ? Gdzie ja jestem i kim ty jesteś ?-Powiedziałem z irytacji... Nie lubię zielonego... Znaczy... Lubię ale tylko ten od Rurika...

-Spokojnie , nie podnoś głosu... Jestem Toriel... Ale nazywają mnie Life... -Odpowiedziała spokojnie i usiadła obok mnie podając mi do ręki kubek...

Powoli odebrałem go od niej i powąchałem zawartość kubka , przez co poczułem dziwny zapach ziół... Fuj...

Popatrzyłem się na nią i lekko Westchnąłem.

- Więc... Jak się czujesz ? Lepiej ci ?-Spytała spokojnie kładąc swoje ręcę ? Kopyta ? Na swoich nogach... A bardziej tej białej czy tam kremowej szacie...

-Tak... Ale jeszcze mnie szyja boli...-Opiwiedziałem ,aby w końcu dała mi spokój i powoli napiłem się herbatki... A bardziej ziół...

-Rozumiem... -Powiedziała cicho.

-A... Czy przyjdzie po mnie tata albo mama ?-Zapytałem cicho , chociaż wiedziałem ,że nie... To jest pewne... Ale warto zapytać...

Heh... Przecież pewnie tatuś nie zauważył mojego zniknięcia... A mama ? Nawet jakby zauważyła to nic by nie zrobiła... Bo ojczulek by jej nie pozwolił...

- Ale Śmierć chyba nie przyjdzie... Ale twoja matka prawdopodobnie się pojawi...-Odpowiedziała ze spokojem i przyjaźnie się do mnie uśmiechnęła.

O... Przynajmniej matka przyjdzie... Czyli nie będę miał wpierdolu od tatuśka... Chociaz... Matka może zabrac wałek... Cholera... Mam przewałkowane...

><><><><><><><><><><

Tak jak pisałam , koniec maratoniku !

Następny rozdział pojawi się prawdopodobnie za 2 dni...

Więc... Bez zbędnego pisania...

Enjoy ~

Spełnione Marzenie ~ Fell!PothOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz