Rozdział 60

518 17 3
                                    

Kilka tygodni później.... (wieczór)

Cristiano POV's :

Cisza. Tylko to słyszę od kiedy Robert wyprowadził się z stąd. Od tego momentu jestem wrakiem człowieka. Bardzo mocno schudłem, codzienne pije alkohol, by zapomnieć o problemach, jem same fast-foody. Poprosiłem mamę o opiekę nad juniorem, by nie widział mnie w takim stanie. Cały czas myślę o nim. O Robercie. Jak mogłem mu to zrobić. Codzienne płacze. Tak za nim tęsknię, że aż to boli. Brakuje mi tego uśmiechu, jego śmiechu. W tej chwili przeglądam nasze wspólne zdjęcia. Kiedy widzę nasze zdjęcia mam ochotę wybuchnąć płaczem.
- Kocham cię tak bardzo - szepcze i przesuwam palcem po zdjęciu na którym znajduje się Robert.  Dowiedziałem się dwa dni temu od Luisa, że Robert zaczął chodzić. To był jedyny dzień, w którym pierwszy raz od naszego rozstania uśmiechnąłem się. Powiedział również, że planuje wyjechać do Polski do swojej rodziny. Moje serce pękło jeszcze bardziej. Nie chce go stracić. Nie zasługuje na życie, po tym co zrobiłem.
Nagrywam się na pocztę głosową do Luisa i wychodzę z domu. Mam nadzieję że mi Robert wybaczy. Inni mi wybaczyli, nawet Marco, choć był zły na mnie na początku.

20 minut później...

Robert POV's :

Właśnie teraz zmywam naczynia. Chcę na chwilę zapomnieć o problemach. Przez te kilka tygodni myślałem o Cristiano. Wciąż nie potrafiłem go wymazać z pamięci, pomimo że bardzo tego chciałem. W końcu zrozumiałem, że go kocham i nie umiem bez niego żyć. Dlatego mam zamiar pojechać do niego dziś wieczorem i wybaczyć mu.
Kiedy kończę myć ostatnie naczynia, nagle słyszę dzwonek do drzwi. Wycieram ręce i powolnym krokiem idę do drzwi. Wciąż nie mogę uwierzyć, że chodzę. Ale fizjoterapeuta powiedział, żeby powoli robił krok, by nie przemęczać nóg czy coś podobnego. Jestem dopiero w połowie drogi do drzwi. Non Stop ktoś wali w drzwi, jakby zaraz miał je rozwalić.
- No idę - krzyczę - Ja pierdole nie może pan poczekać.
W końcu dotarłem do drzwi i otwieram je. Moje oczy widzą Luisa, który płacze?
- Co się stało Luis? - pytam się a on zamiast odpowiadać mi, przytula się do mnie.
- Robert w tej chwili musimy jechać na most św. Marka!!!! - krzyczy załamany
- Ale po co?
- Cristiano...on....Chce....się....zabić !!! - mówi a ja zamieram na słowa Luisa.
- Co takiego!? - pytam go łamiącym głosem.
- Bo drodze ci to wyjaśnię. Nie gadaj tylko chodź - mówi i wyciąga mnie z mieszkania Mario.
Ale przynajmniej pozwala zamknąć mi drzwi na klucz. Biegiem ( oczywiście mój bieg wygląda jakby taki marszobieg) ruszamy do jego auta i ruszamy na ten most.
Boże obyśmy zdążyli.

Cristiano POV's :

Właśnie znajduje się na moście św. Marka. Jedną nogą jestem poza krawędzią, natomiast druga pozostała po stronie moście. Boję się tego ale to jedyna szansa, bym odkupił swoje grzechy.
Kiedy chce przełożyć drugą nogę poza most, nagle słyszę głos Roberta?
- Nie rób tego!!! - krzyczy zrozpaczony Robert.
Ja odwracam się i patrzę się na niego z łzami w oczach.
- Muszę.... - szepcze tak aby mnie nie usłyszał.
To jedynie wyjście.

Robert POV's :

W ostatniej chwili zdążyliśmy. Myślałem, że Cristiano skoczył z mostu jednak tego nie zrobił.
- Nie musisz tego robić - staram się go uspokoić.
- Muszę to zrobić - mówi zrozpaczony Cristiano - Muszę ponieść karę za to co zrobiłem ci.
- Błagam cię nie rób tego - mówię łamiącym głosem - Kocham cię Cristiano.
- Co powiedziałeś? - pyta się
- Kocham cię tak bardzo, że nie potrafię opisać tego - mówię z nadzieją, że nie skoczy - Błagam kochanie nie rób mi tego. Wybaczę ci tylko nie skacz, bo bez ciebie nie przeżyje.
Po tych słowach upadam na kolanach i zaczynam głośno płakać. Kiedy myślę, że skoczył, Cristiano nie spodziewanie klęka przede mną i całuje mnie. Ja oddaje pocałunek. To jest pocałunek, który wyraża zarówno ból jak i tęsknotę.
- Kocham cię Robert. Wybaczysz mi? - pyta z nadzieją.
- Tak wybaczam ci - mówię i tym razem ja go całuje.
Chwała Bogu, że Cristiano nie zrobił tego. Że się nie zabił.

2 godziny później...

Cristiano POV's :

Od pół godziny w naszym domu leżymy w łóżku przytuleni do siebie. Wciąż nie mogę, że mi wybaczył. Myślałem, że to koniec naszej historii ale jednak los chciał inaczej.
- Dobrze, że przynajmniej nasza sypialnia czysta - mówię a ja słyszę cichy śmiech Roberta.
- Przynajmniej tu jest czysto - patrzy się w moje oczy swoimi pięknymi, niebieskimi oczami. One są jak ocean, którego nie da się zapomnieć - Boże Cristiano jak mogłeś się zaniedbać.
- Wiem - potwierdzam to co powiedział Robert - Nie potrafiłem żyć tak samo. Brakowało mi ciebie, przytulania, całowania cię - mówię a Robert rumieni się.
- Ale od dziś to się zmieni - mówi - Ja cię przypilnuje w taki sposób, że znów będziesz ty samym Cristiano, którego poznałem.
Po tych słowach całuje mnie namiętnie. Oczywiście ja oddaje pocałunek.
- Mam taką nadzieję - mówię i przesuwam palcem po policzku Roberta - Kocham cię Robert.
- Ja ciebie też Cristiano - odpowiada i całuje mnie.
Jestem szczęśliwy, że mi w końcu wybaczył.


I jest. Jak się podobał rozdział. Bardzo smutny ale końcówka już trochę szczęśliwa. Niestety muszę przekazać, że w niedzielę będzie wielki finał. No chyba że chcecie jeszcze parę rozdziałów. Niewiadomo jeszcze, czy będzie druga część. Wszystkoto zależy od was. Jutro pojawią się odpowiedzi na wasze pytania do bohaterów. Można do jutra do godziny 10 wysyłać pytania do bohaterów.

Pozdrawiam wszystkich i widzimy się w niedzielę

wandzix

PS. Życzę udanego weekendu 😎

Zakazana miłość - Cristiano Ronaldo/Robert Lewandowski ( Zakończone )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz