Draco i Hermiona⚡

5.1K 104 7
                                    

Odbudowa Hogwartu zajęła jedynie kilka miesięcy. Większa część czarodziei chciała, aby ich dzieci były odpowiednio wykształcone w tym do czego zostały stworzone. Ta mniejsza część przeniosła swoje pociechy do dwóch innych szkół. Jednak Hogwart zrzeszył sobie sporo pobratymców do jego odbudowy. Wyszło więc, że uczniowie mogli już we wrześniu wrócić do nauki. Ponownie jednak powtarzali klasę w której byli, kiedy wybuchła wojna. Pierwszorocznych było dwa razy tyle co normalnie. Jednak nikt nie miał z tym problemu. Złota trójca także powróciła do szkoły. Hermiona zakończyła szkołę ze wszystkimi wybitnymi. Chłopcom poszło nieco inaczej niż brązowowłosej, ale to sprawa była oczywista. Nie każdy mógł być Hermioną Granger i wkuć wszystkie podręczniki, jakie były, na pamięć. Jeśli chodzi o związki to Ron po powrocie do szkoły szybko znalazł swoją nową druga połówkę, którą nie okazała się Hermiona, a Padma Patil. Dziewczyna nie rozpaczała zbyt długo, w końcu Ron to jej przyjaciel na którym jej zależało. Traktowała go jak brata i chciała dla niego jak najlepiej. Harry, jak można było przewidzieć, nadal spotyka się z Ginewrą. Harry i Ron po dwóch latach urządzili podwójne wesele. -Wiesz, zawsze marzyłam, że będę miała podwójne wesele, ale tą drugą panną młodą będziesz ty, a nie Padma - jęknęła Ginny. -Oj daj spokój. Ja jeszcze nie mam w planach ślubu na najbliższe kilka lat - zaśmiała się Hermiona wstając pomóc pannie młodej upiąć welon w koku. - To będzie piękny ślub. Ron i Padma w niedługim czasie wyjechali do Rumuni do Charliego, a Harry i Ginny zamieszkali w pięknej dzielnicy w Londynie. Hermiona zaczęła zarabiać na własne utrzymanie dość szybko. Dobre kwalifikacje i zapał do pracy dawał jej lepszy start w każdej firmie. Hermiona poza dobrymi wynikami w szkole, zrobiła tez parę kursów. Nigdy nie była zdania, że jeśli jest czarownicą to musi koniecznie i niezaprzeczalnie pracować tylko w tych magicznych miejscach. Ciężko pracowała, a w dodatku uczyła się, żeby doceniono ją w kontraktowo-handlowej dziedzinie inżynierii. W pierwszej swojej pracy zauważyła, że nie tylko ona po zakończeniu szkoły, znalazła zatrudnienie w mugolskiej firmie. Znalazła się tam także Pansy Parkinson. Na początku była do niej bardzo sceptycznie nastawiona. Jednak zauważyła, że dziewczyna bardzo się zmieniła. Zacząwszy od tego, że nie traktowała mugolaków, ani samych mugoli z góry. Traktowała ich na równi ze sobą. W końcu Hermiona przekonała się do dziewczyny. W końcu także ją polubiła. Ich wspólne narzekania na niekomfortowe mieszkanie i okropne otoczenie zbliżyło je do siebie. -Słuchaj Hermiona. A może byśmy tak razem wynajęły sobie mieszkanie. Co ty na to? - zapytała pewnego dnia Pansy podczas przerwy na lunch. -To wcale nie jest taki głupi pomysł. Połączone zarobki zapewnią nam cudowne mieszkanie. Trzeba się za czymś rozejrzeć - rozentuzjazmowała się Hermiona na samą myśl. W kilka tygodni później dowiedziała się od Ginny, że mieszkanie w jej bloku się zwalnia i można je wynająć. Szybko poinformowała o tym Pansy i już kolejnego dnia były je obejrzeć. Mieszkanie posiadało dużą kuchnię, salon, wygodną łazienkę i dwie sypialnie. Było w dość ekskluzywnym bloku w centrum Londynu. Trochę obawiały się ceny, jednak nie przerosła zbytnio ich budżetu. Po rozłożeniu na dwie wychodziło całkiem przyzwoicie. Mieszkanie było na 6 piętrze. Zamieszkały w drzwi w drzwi z państwem Potter. Dnia kiedy wprowadzały się do nowo wynajętego mieszkania, Hermiona i Pansy zaczęły po kolei wypytywać się o swoje złote trójce. Gdyż na ich roczniku było ich aż dwie, tylko jedna bardziej sławna. Pierwszą tworzyła Hermiona, Harry i Ron, natomiast tą mniej popularną tworzył Draco Malfoy, Blaise Zabini i Pansy. -Co się stało z twoimi koleżkami - zapytała uszczypliwie Pansy. -Koniec waszej przyjaźni? -No wiesz co?! - oburzyła się Hermiona. -No co? Jestem ciekawa. Zawsze takie papużki nierozłączki, nawet ci się coś z Weasleyem kroiło, a tu proszę. Zero wydźwięku. -Ron i ja to jednak złe połączenie. Teraz ma żonę, którą jest Padma - uśmiechnęła się do koleżanki, która zamarła w połowie odkładania porcelanowej figurki na kominek. -No nie gadaj. To jednak ten ich związeczek tak ewoluował? - zrobiła wielkie oczy. -Na to wygląda. Mam z nim tylko kontakt listowny, ponieważ wyjechał z żoną do brata do Rumuni - powiedziała lekko. - No a Harry... Jest małżeństwem z Ginny i mieszka na przeciwko. Więc ciągły kontakt. A jak u ciebie i twoich znajomków? - zapytała równie uszczypliwym głosem co ona wcześniej. -Z Zabinim mam bardzo dobry kontakt. Natomiast z Malfoyem nie widziałam się od zakończenia szkoły. Tylko Zab utrzymuje z nim kontakty. Wiem tylko, że prowadzi jakąś firmę, tylko zielonego pojęcia nie mam czym się zajmuje. -No więc odrzucił twoją miłość? - zapytała Hermiona za co oberwała kanapową poduchą. - No co! Tak tylko pytam, to już nawet nie można? - zaśmiała się. -A spadaj! - usłyszała tylko w odpowiedzi i obie zaczęły się śmiać. Dwa miesiące po tym Hermiona musiała opuścić swoje miejsce pracy i poszukać czegoś nowego, gdyż jej umowa właśnie się kończyła i niestety nie została przedłużona. Pansy mając inny rodzaj umowy, została w dotychczasowej pracy. W krótkim czasie została zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną do Apar&Soo. Nie była to duża firma, ale zarobki w niej były zadowalające. Jenak, kiedy dowiedziała się, że jest jedyną kobietą poproszoną na to spotkanie straciła nadzieję. Była pewna, że stanowisko dostanie się facetowi. Jednak życie uwielbia nas zaskakiwać. Tak, wiec Hemriona dostała pracę w nowej firmie. W tym czasie regularnie zaczął się pojawiać w jej mieszkaniu pewien czarnoskóry chłopak, a mianowicie Blaise Zabini, przyjaciel Pansy. Po dwóch latach od ślubu dowiedziała się, że Ron spodziewa się potomka, a państwo Potter właśnie zgubili sens własnego małżeństwa. Harry w krótkim czasie zdecydował się na rozwód z Ginny. Jednak ta za nic nie chciała mu go dać. Wydawało się, że w jej słowniku nie występuje takie słowo. Dziewczyna przez całe życie była wychowana w świadomości, że więzi małżeńskie są nierozerwalne i nie dopuszczała do siebie rozpadu własnego związku. Hermiona okropnie jej współczuła, gdyż państwo Weasley i rodzeństwo dziewczyny, dobitnie oświadczyli jej co na ten temat sądzą. Czyli w kilku słowach kazali jej ratować małżeństwo. Jednak ciężko jej było to realizować, gdyż Harry spakował swoje rzeczy i wyprowadził się z wspólnego mieszkania. Ginny bardzo to przeżyła. -Wiesz co Hermiona? - odezwała się Pansy.
-Nie wiem, oświeć mnie.
-Mieszkamy tu już tak długo, a nie urządziłyśmy parapetówki, czy to nie dziwne?
Dla Pansy, która ostatnio wiele imprezowała wydało się to dziwne, jednak nie dla Hermiony, która wolała siedzieć w domu i nie poznawać ludzi w zatłoczonych i zapijaczonych klubach. Takie było jej zdanie na ten temat. Jednak chcąc nie chcąc zgodziła się, żeby przyjaciółka zorganizowała małą imprezę w ich mieszkaniu. Długo namawiała też na przyjście Ginny. Musiała się sporo na ćwiczyć, żeby ruda zgodziła się zagościć w mieszkaniu obok w ten dzień.
Tego dnia do mieszkania przybyło wiele osób w tym przyjaciel Pansy, Blaise, który ostatnimi czasy często u nich gościł. Połowę imprezy przesiedział z Ginny. Próbował rozśmieszyć markotna dziewczynę i robił wszystko by czuła się lepiej w gronie obcych jej ludzi. Ale kiedy Ruda poszła już do siebie, pod pretekstem, że boli ją głowa, Blaise przestał się dobrze bawić, a jedynie siedział na kanapie popijając jakiś trunek ze szklanki.
Trzy dni po udanej imprezie Blaise ponownie pojawił się w mieszkaniu Hermiony i Pansy.
-Ale Pans nie ma. Wyszła gdzieś - poinformowała go zaraz po tym jak przekroczył próg mieszkania.
-Wiesz, to nawet lepiej. O tym wolałbym pogadać tylko z tobą - westchnął i jak zwykle rozsiadł się w salonie na kanapie.
-Chcesz coś do picia? - grzecznie zapytała Hermiona.
Polubiła chłopaka odkąd poznała tą jego bardziej człowieczą stronę. Zawsze uważała go za nadętego buraka, obstawę Malfoya, który nie potrafi sam siebie obronić i wysługuje się przyjaciółmi. Jednak Blaise okazał się dobrym kompanem do rozmowy. Można z nim było pogadać nawet na najbardziej babskie tematy na świecie. Nie zrażało go nic i nikt.
-Nalej mi coś mocnego - stwierdził stanowczo i głośno westchnął, jakby dopiero co wchodził po schodach na 15 piętro i musiał chwilę odsapnąć, gdyż jego kondycja wysiadła. Pomijając już zupełnie fakt, że przyjechał tu windą.
-Dobra...
Poszła do kuchni po dwie ładne szklanki na Ognistą, a później wyjęła z barku pękata butelkę bursztynowego płynu i rozlała go do naczynek wcześniej przygotowanych. Sobie nalała dużo mniej. Chciała się po prostu napić towarzysko.
-Zakochałem się - stwierdził i pociągnął spory łyk ze szklanki.
-A któż miał to nieszczęście? - zażartowała.
-Ginny. Ginny Weasley - stwierdził i tym razem to Hermiona wychyliła całą zawartość swojej szklanki. Była zaszokowana.
-Ale jak to? Kiedy?
-No wiesz... Na tej waszej imprezie - jęknął zrozpaczony i pociągnął kolejnego solidnego łyka. - Ale nie mów nic Pansy, zachowaj to w tajemnicy. Błagam...
-Dobrze, nic jej nie powiem - przyrzekła.
Trzy dni od owego wyznania przyszła do domu i na stole zastała kartkę od Pansy, że jedzie ze znajomymi na weekend pod namioty. Była to spontaniczna decyzja, dlatego nie poinformowała jej wcześniej. Blaise, kiedy się o tym dowiedział wprost błagał Hermionę, żeby zaprosiła do siebie Ginny. Żeby urządziła kolację, na której będzie mógł się z nią spotkać. Z dobrego serca Hermiona zgodziła się i w sobotę wieczorem już jedli w mieszkaniu Pansy i Hermiony ładna kolację. Widać było jak Ginny dobrze czuje się w towarzystwie Zabini'ego. Na kilometr biła od niej radość, której już dawno nie było u niej widać. -Wiesz - zastanawiała się Ginny w niedzielny ranek. - Dobrze się czuję w towarzystwie Blaise, ale mimo, że nie jestem z Harrym czuję jakbym go zdradzała. -Kochana, nie możesz się tym przejmować. Masz prawo ułożyć sobie życie na nowo - pocieszyła rudowłosą.
-Moi rodzice nie byli by z tego zadowoleni. Ciągle utrzymuje ich w niewiedzy. Wciskam ciemnotę, że próbuję ratować to z Harrym - powiedziała płaczliwym głosem.
Po chwili już jednak rozpłakała się na dobre. Powiedziała pannie Grenger wszystkie żale, które tak bardzo ciążyły jej na sercu. Było tego dość sporo, ale wytrwały. Z całej wypowiedzi dowiedziała się, że Harry tak szybko nie dostanie od niej rozwodu. Mimo, że tak bardzo tego pragnie.
Trzy tygodnie po tej sytuacji Blaise w skowronkach poinformował Hermionę, że Ginny zgodziła się pójść z nim na kolację, niestety jego szczęście nie trwało długo, bo Ginewra zapowiedziała, że więcej tej sposobności mieć nie będzie. Nie dopuszczała myśli, że może spotykać się z kimś będąc jeszcze w formalnym związku z poprzednim partnerem. Kiedy Hermiona zaproponowała urządzenie kolacji u siebie w mieszkaniu byli zachwyceni oboje. Jednak nie chcieli w żadnym wypadku, aby wiedział ktoś poza brązowowłosą. Więc schadzki tych dwoje urządzała, kiedy Pansy jechała gdzieś z delegacją. Mimo wielu sprzeczności z samych sobą Ginny zawsze przychodziła.
Na takim spędzaniu czasu minęło im aż dwa miesiące. Pansy w tym czasie kogoś poznała, więc często nie było jej w mieszkaniu co sprzyjało schadzkom Ginewry i Blaise.
W nowej pracy Hermiony było dobrze do pewnego momentu. Dopóki nie zaczął się do niej przystawiać syn właściciela. Pewnego dnia zamknął ją w uścisku, nachalnie szepcząc jej do ucha. Takie rzeczy, których raczej, żadna szanująca się kobieta nie chciałaby usłyszeć. Nie wiele w tym momencie myślała. Odepchnęła go, uderzyła w twarz i wyszła z firmy. Następnego ranka chciała przynieść wypowiedzenie lecz szefostwo było szybsze i dało jej ono szybciej tę kartkę papieru.
W tym samym czasie Pansy znalazła swoją drugą połowę i razem z Zachariaszem wyjechała na wycieczkę do Austrii ma się pojawić dopiero za dwa tygodnie. Nie powiedziała nic przyjaciółce o stracie pracy. Nie chciała jej nakładać na głowę zmartwień, kiedy jej związek kwitł.
Hermiona gorączkowo zaczęła poszukiwać nowej pracy. Nie mogła sobie pozwolić na jej brak. Nie miał kto jej pomóc finansowo, a nawet jeśli to nikogo nie miała ochoty tym obarczać. Nauczyła się sama sobie radzić ze swoimi problemami. Harry i Ron, mimo, że byli jej przyjaciółmi to w gruncie rzeczy nie mieli czasu na jej problemy. Zazwyczaj liczyły się tylko te ich.
Szybko znalazła nową pracę, gdzie postanowiła ubierać się bardziej konserwatywnie, gdyż Ginny przekonała ją, że to przez jej wygląd faceci tak się do niej kleją, chociaż na początku nie chciała jej w to wierzyć, to później uległa. Postanowiła również zacząć nosić okulary, zamiast soczewek kontaktowych, które nosi już od wielu lat. Praca przy komputerze i nocne ślęczenie nad książkami przy słabym świetle, zdecydowanie źle wpłynęła na jej wzrok trochę lat temu.
Pracuje w Ignower, na jednym z większych oddziałów tej firmy. Nie poznała szefa wszystkich szefów i prawdopodobnie nigdy go nie pozna, ale jakoś jej na tym nie zależało. Wystarczy, że poznała swojego przełożonego i asystenta. Była całkowicie zadowolona z zarobków, ponieważ wystarczało jej na czynsz oraz życie i drobne wydatki. Za nic nie chce stracić tej pracy.
Kiedy pewnego wieczora siedziała na kanapie, ktoś nagle zapukał do drzwi, gdy otworzyła drzwi do jej mieszkania wtoczył się pijany Blaise, smród alkoholu szczypał ją w nos.
-Co się stało?! - zawołała, kiedy podnosiła go z progu.
-Ginny - wybełkotał. Postanowiła go o nic nie pytać dopóki nie wciągnie go do mieszkania i nie zamknie drzwi.
Kiedy zamknęła już drzwi i ułożyła Blaise na kanapie, zapytała:
-O co chodzi z Ginny?
-Umówiła się ze mną wczoraj na randkę.
-To chyba dobrze - mruknęła Hermiona.
-Właśnie, że nie! - wybuchł. - Poszła ze mną tylko po to, żeby mi powiedzieć, że już się więcej nie będziemy spotykać!
-Ja... ja nie wiem co mam ci na to powiedzieć - szczerze popatrzyła na przyjaciela.
-Nic nie mów, tu słowa są zbędne. Chcę tylko, żebyś wysłuchała moich żalów. Nie mogę się przecież nikomu innemu poskarżyć jak tobie - wybełkotał i czknął. - A może z nią porozmawiasz?
-Spróbuję - stwierdziła.
Później jeszcze przez kolejne pół godziny Blaise mówił o tym jak to świetnie było mu z Ginny, jaką mogli by tworzyć fajną rodzinę i jak jest mu teraz źle, po jej "stracie". W końcu zdecydowała się go umieścić w sypialni Pansy i sama poszła się położyć. Jutro przed nią kolejny dzień pracy, nie może bez sensu bełkotać i jasno musi myśleć nad tym co robi. Nie może niczego pomylić, jest to duża odpowiedzialność.
Jednak ktoś pokrzyżował jej plany i postanowił odwiedzić ją w środku nocy.
-Malfoy? - nie kryła zdziwienia, kiedy otworzyła drzwi i zobaczyła w nich blondyna.
-No nieźle Ganger - zlustrował ją wzrokiem, a brązowowłosa w popłochu szczelniej owinęła się cienkim szlafrokiem sięgającym jej do połowy uda.
-Czego chcesz Malfoy? - zapytała bez ogródek, nie siląc się nawet na uprzejmość.
-Przyszedłem po Zabini'ego.
-Skąd wiesz, że tutaj jest?
-Chyba życie wśród mugoli całkiem zlasowało ci mózg - oświadczył. - Zaklęcie namierzające - stwierdził i pomachał jej różdżką przed nosem.
-Wejdź - sapnęła ciężko i odsunęła się w drzwiach.
Kiedy Malfoy wszedł do mieszkania, zaprowadziła go do sypialni w której spał Blaise. Przez sen całe łóżko rozkopał i przy okazji rozebrał się z nadmiaru ciuchów, i dlatego też spał aktualnie w samych bokserkach.
-Diabeł - powiedział do niego Malfoy i mocno potrząsnął. Tamten tylko coś wymruczał i obrócił się na drugi bok. -Blaise wstawaj. Wracamy do domu - warknął blondyn i mocniej nim potrząsnął.
-Draco? - otworzył oczy zdziwiony.
-Tak to ja. Wstawaj pajacu. Zabieram Cię do domu, twoja matka się martwi, ruchy.
-Dobrze - powiedział potulnie.
Hermiona wyszła do kuchni czekając aż Blaise się ubierze i wyjdą razem z Malfoy'em. Nie wie czemu, ale blondyn strasznie działał jej na nerwy samą swoją obecnością w mieszkaniu. Przychodzi i się panoszy snob jeden.
Brązowowłosa była już znudzona czekaniem, aż Blaise i jego towarzysz się wyniosą w końcu z jej mieszkania, więc postanowiła zrobić sobie herbatę i kiedy zalewała już torebkę wrzątkiem do kuchni wszedł Malfoy.
-Łanie się urządziłaś - stwierdził.
-Dzięki - prychnęła sarkastycznie.
-Blaise pewnie ci pomógł - za te słowa w Hermionie, aż się zagotowało. Jak mógł tak w ogóle pomyśleć?! Nie od dziś wiadomo, że nie mają ze sobą najlepszych stosunków, ale tego było za wiele. Miała ochotę podejść i powtórzyć sytuację z trzeciego roku. Ale nie chciała mu dać tej satysfakcji. Była pewna, że teraz z łatwością by ją powstrzymał.
Nie byli już równi wzrostem, Malfoy był co najmniej o głowę wyższy. Z marnej postury chłopca, którą miał jeszcze do siódmego roku, stał się postawnym mężczyzną przy którym Hermiona wyglądała jak kruszynka. Jego twarz nabrała znacznie wyraźniejszych rysów, tych rodowych Malfoy'owskich rysów. Jego włosy postawione były do góry.
-Wypraszam sobie - syknęła. Malfoy nic nie odpowiedział, bo w tym samym czasie do kuchni wtoczył się Blaise.
-Możemy iść Draco. Tylko błagam, nie teleportuj nas, bo puszczę pawia - jęknął i zbliżył się do Hermiony. - Dobranoc Hermionka, odezwę się jeszcze - cmoknął ją w policzek i poszedł w stronę drzwi. Malfoy tylko zmierzył dziewczynę groźnym wzrokiem i wyszedł.
Kolejnego dnia wstał z bólem głowy, niestety jej apteczka z eliksirami była pusta, musi ją w niedługim czasie uzupełnić. Skorzystała więc z tabletek przeciw bólowych, i wyszła do pracy.
Rozmyślała nad wczorajszą wizytą Malfoy'a w jej mieszkaniu i zastanawiała się dlaczego pomyślał, że Blaise dołożył choćby centa do tego mieszkania.
Hermiona ciężko na nie pracowała, a w dodatku spłacała jeszcze kredyt, który kiedyś zaciągnęła w mugolskim banku dość dawno temu.
Weszła do firmy dokładnie o 7:53, gdzie do pracy miała na 8:00. Przyznała się sama przed sobą, że trochę się spóźniła, ponieważ zawsze jest w tam dużo przed czasem, żeby dobrze się przygotować. Cóż, trudno. Dzisiaj Olivier, jej własny asystent, będzie miał więcej roboty niż zazwyczaj.
Zdążyła tylko usiąść przy biurku, kiedy wszedł Olivier. Popatrzył na nią i zlustrował ją wzrokiem.
-Cześć Hermiono - powiedział jednak wesoło.
Był to specyficzny typ człowieka. Najpierw mierzył z góry do dołu, a potem dopiero mówił, niekiedy miło innym razem mniej miło. Mimo tej specyfiki, Hermiona bardzo go polubiła przez te ten okres. Był to średniego wzrostu brunet, z czarnymi jak węgle oczyma i trochę mysią twarzą. Jednak miał w sobie jakiś urok i wydawał się całkiem przyzwoitym chłopakiem.
-Cześć Olivier - uśmiechnęła się równie wesoło. - Co tam nowego? - wiedziała, że był już pozbierać wszystkie plotki z całej firmy od innych sekretarek i sekretarzy, ponieważ oni mieli do pracy na siódmą.
-Wizytuje nas dziś szef wszystkich szefów - powiedział konspiracyjnym szeptem.
-Skąd wiesz? Nic mi o tym nie mówiono - przeraziła się nie na żarty. Ich oddział był duży, ale nie spodziewała się nigdy wizytacji z jego strony. Nie przygotowała się odpowiednio, a to całkiem do niej niepodobne.
-To jest nieoficjalne. Ale jeśli nie będzie go dzisiaj to z pewnością pojawi się w tym tygodniu - przekazał. - A! - przypomniał sobie coś jeszcze - Podobno jego pobyt ma trwać dość długo, ponieważ ona ma tu gdzieś rodzinę i przyjeżdża do niej w odwiedziny.
-No to jak do rodziny, to do rodziny, a nie do firmy - poirytowała się. - Jaki człowiek tak robi?
-Może dlatego będzie u nas długo, żeby tak to ładnie rozłożyć. Długo z rodziną i trochę czasu w firmie.
-Ehhh... - westchnęła głęboko. - Jak on się w ogóle nazywa? - zapytała i upiła łyk kawy.
-Pracujesz tu już od prawie miesiąca i tego nie wiesz?!
-Jakoś się nie złożyło.
-No wiesz co - pokręcił głową z dezaprobatą. - Szef szefów to Draco Malfoy, kiedy ostatni raz tu był z jakieś dwa lata temu to większość pracowników płci żeńskiej, zabijało się o niego, a on widział tylko papiery. Teraz myślą, że coś się zmieniło - nagle zauważył zmienioną twarz Hermiony. - Coś nie tak?
-Nie, nic - mruknęła tylko i sięgnęła tylko po pierwsze lepsze papiery na biurku, żeby czymś zająć myśli i skończyć rozmowę z Olivierem.
Jak mogła nie sprawdzić tak podstawowej rzeczy jak założyciel i właściciel firmy. Teraz trapiła się jak to będzie jeśli Malfoy zacznie sprawdzać wszystko i zobaczy, że Hermiona pracuje w jego królestwie. Przecież na pewno ją zwolni. To nie skończy się za dobrze - pomyślała.
Kiedy gdzieś koło południa udało jej się zapomnieć i skupić się na pracy, to drzwi do jej gabinetu się otworzyły i ujrzała w nich blond czuprynę Malfoy'a.
-Dzień dobry - powiedział kąśliwym głosem.
-Witam - zmrużyła oczy jak drapieżnik szykujący się do ataku.
-Kogo ja widzę w mojej firmie, panna Granger, no nie możliwe - kpił nadal.
-A jednak takie zaskoczenie.
-Grzeczniej - stwierdził i wyszedł nie powiedziawszy nic więcej.
-Nadęty buc - mruknęła pod nosem, a po chwili dostała wiadomość na komputerze:

Sama jesteś BUC. I to NADĘTY.Tak, słyszałem.Draco Malfoy
Jak on to zrobił?! Nie powiedziała tego aż tak głośno. A może tylko się jej wydawało, że powiedziała to po cichu? Ehh... Ponownie musi się zająć swoją pracą, bo inaczej sfiksuje. Czeka już tylko na godzinę 15, żeby wyjść i położyć się w własnym zaciszu.
Kiedy wróciła do domu o 15 była całkiem zmęczona. W biurze panował zgiełk jak nigdy z powodu przyjazdu Malfoy'a. Nie powie, że nie lubi swoich koleżanek z pracy, ale kiedy każda zaczyna nawijać o seksownym szefie to uszy więdną i nie chce się ich słuchać.
Jeszcze na domiar złego nagle pojawił się Blaise, kolejny raz bardzo rozżalony. Miała już powoli dość, ale przecież nie mogła mu nie pomóc. Miał do tej sprawy tylko ją.
Gdy tylko wyszedł Blaise to w ciągu 15 minut pojawiła się Ginny razem ze swoim żalami.
-Wiesz, ja bym chciała, ale to jest takie niepoprawne i ciągle utrzymuje rodziców w przekonaniu, że staramy się z Harrym odbudować to małżeństwo.
-Och Ginevro, daj już sobie z tym spokój. Ta sprawa jest już dawno przegrana. Przestań udawać - westchnęła Hermiona.
-Myślisz, że to jest takie łatwe?!
-A kochasz Harr'ego?
-Już chyba nie... - powiedziała cichutko.
-A kochasz Blaise?
-Chyba tak... - powiedziała już tak cicho, że prawie niesłyszalnie.
-No więc jak dla mnie jest to proste - stwierdziła Hermiona.
-Mama mi nie wybaczy.
I tak wkoło Macieju. Kiedy już prawie udawało jej się przekonać do przegranego małżeństwa i nowy związek z Blaise, Ginny wyjeżdżała ze swoją matką, ojcem i sumieniem, które na nic jej nie pozwalało i znowu wracały do punktu wyjścia.
Kiedy tylko wyszła Ginny, ktoś ponownie zapukał w drzwi. Już myślała, że to Ruda czegoś zapomniała, ale po otworzeniu drzwi zobaczyła Malfoy'a. Zastanawiała się czy może przyszedł osobiście do niej przynieść jej wypowiedzenie pracy. Postanowiła jednak być uprzejma i wpuściła go do środka i poprowadziła do salonu.
-Napijesz się czegoś? - zapytała uprzejmie, kiedy usiadł na kanapie.
-Nie, dziękuję. Przyszedłem tylko, żeby ci coś powiedzieć.
-W takim razie słucham - powiedział i usiadła na fotelu.
-Zostaw Blaise w spokoju - Hermiona zmarszczyła brwi. Już chciał powiedzieć mu, że ona mu tylko pomaga przy nieszczęśliwej miłości, ale w porę przypomniała sobie, że obiecała Zabini'emu, iż nikomu nić nie powie.
-A co? Zazdrosny jesteś? - zapytała z lekkim drwiącym uśmiechem.
-Nie bądź żałosna Ganger. Nie widzisz co z nim robisz? - Hermiona uniosła brwi. - On się przez ciebie stacza. Nie wraca na noc do domu, siedzi w barach i zalewa się w trupa. Jest dla mnie jak brat. Swoją matkę stracił w czasie panoszenia się Voldemorta, więc dla mojej matki i ojca jest jak drugi syn, którego się niestety nie doczekali. Wszyscy się o niego martwimy. Więc jeśli nie chcesz stracić swojej pracy, to lepiej daj mu spokój.
Pstryk teleportacji i już go nie było.
No to pięknie. Musi obrywać za czyjeś grzeszki. Było jej okropnie z tym co powiedział jej Malfoy. Tak bardzo chciała mu powiedzieć, że to Ginny jest przyczyną takiego, a nie innego zachowania Diabła. Musiała utrzymać tą pracę, tym bardziej, że kilka dni temu dostała od Pansy pocztówkę, w której napisała:

Miniaturki | Harry Potter part IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz