Draco i Luna cz.1⚡

2.2K 23 0
                                    

Zawsze żył w przeświadczeniu, że absolutnie wszystkiemu można przypisać odpowiedni kolor. Nie, rodzice go tego nie uczyli, dla nich niegodne było rozmawianie o czymś tak pospolitym, tak bezwartościowym i nudnym. Lepiej było wykorzystać ten czas na doskonaleniu umiejętności magicznych, kosztowaniu najdroższych win lub choćby czytaniu grubych ksiąg spoczywających w bibliotece domowej.

Jego matka kochała czytać. Biblioteka rodziny Malfoyów była być może najokazalszą w kraju. Granger chyba by zemdlała widząc setki półek zapełnionych po brzegi milionami pisemnych dzieł świata. Zapełnionych nie najzwyklejszą literaturą, którą można kupić w księgarni, lecz takich, których trzeba wyszukiwać, niekiedy jedynych egzemplarzy.

Ale tym zajmowała się Narcyza. Czasami przyprowadzała go do swojego azylu by mógł się czegoś porządnego jej zdaniem, nauczyć. Ale on z tych wizyt pamiętał tylko zapach starych i nowych ksiąg, pożółkłe kartki i ciemnobrązowe, grube okładki.

Naturalnie nie wszystkie były w odcieniach brązu. Ale on zdążył już ten kolor przypisać do biblioteki matki i nic nie było w stanie zmusić go do zmiany zdania. Gruby, ciężki brąz, któremu daleko do czerni. Może łatwiej go określić jako brunatny? Tak, dokładnie ten kolor miał na myśli.

Liczby też miały kolory. Jedynka kojarzyła mu się ze zwycięstwem, ze złotem, z wygraną. Była tą barwą do której każdy Malfoy zawsze dążył, choć nie wszystkim udało się wyjść z odcieni srebra. Lecz srebro dla niego nie miało wiele wspólnego z dwójką. Ta cyfra to kolor porażki, ogromnego rozczarowania i braku radości. Dla niego był to kolor przegrany nad złotem, bledziutki żółty, taki słomkowy, z którym wstyd pokazać się komukolwiek na oczy. Zwłaszcza ojcu.

Draco przypisywał odpowiedni kolor wszystkiemu co widział.

Tęcza była dla niego pomarańczowa, (choć przecież dla każdego człowieka wiązała się z całą paletą barw), Potter był szmaragdowy (nie miał pojęcia jak ktoś o tak wyrazistym kolorze mógł trafić do czerwonego Gryffindoryu), czekolada zawsze była hebanowa (choć nieraz jadał tzw. białą), Weasleye, co pewnie nikogo nie zadziwi, zawsze byli rudzi, utrata znicza bordowa, a lustro... Lustro było czymś trudnym, nad czym musiał spędzić znacznie więcej czasu. Nigdy nie powiedziałby, że lustro nie ma koloru. Ma. Tylko jeszcze nie wie jaki. Ale się kiedyś dowie.

On sam uważał się za jeden z odcieni szarości. Rodzina Malfoyów była srebrna, ale on, jako indywidualny człowiek był mniej srebrny a bardziej szary, bardziej jasny, a mniej błyszczący. Nie był to powód do dumy, w zasadzie bardzo go to denerwowało. Mógł dodawać czarnego stając po stronie Voldemorta, czerwonego - zabijając, ale to i tak wciąż był szary.

Bo jego szarości było za dużo by móc zdominować ją jakimkolwiek kolorem.

Tak myślał Draco Malfoy przez 17 lat swojego życia.

Miniaturki | Harry Potter part IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz