Rozdział 20. "Siebie zawiódł."

1.1K 136 31
                                    

- Baek, wiem, że to trudne, ale...

- Panie Kim, proszę. - Chłopak kolejny już raz był na skraju płaczu. - Wejdzie pan ze mną?

- Oczywiście.

Oczywiscie, że nauczyciel wszedłby z uczniem. Nie chciał przecież, aby ojciec tego, kolejny raz zrobił mu krzywdę. Nie może do tego dopuścić.

Ani w tej, ani w żadnej innej sytuacji.

Poza tym, pan Kim naprawdę się martwił. Jego najlepszy biegacz i taki wypadek? Niefortunna wpadka, która już zdążyła zniszczyć mu życie.

Problem był wielki, ale dopóki trener nie wiedział jaką decyzję podejmie jego uczeń i dopóki nie wiedział kto jest za to również odpowiedzialny, nie mógł zrobić nic.

Nic, oprócz zwolnienia Baekhyuna z zajęć i wspierania go, niczym przyjaciel.

- Jak się czujesz?

- Nie wiem. - Byun wyprany był z emocji.

To wszystko go przytłoczyło. Nie wiedział, co zrobi. Ani co powiedzą jego rodzice.

Wyrzucą go z domu? I co dalej? Gdzie Byun pójdzie?

Będzie musiał wyjawić wszystko przyjaciołom. A tak bardzo bał się ich reakcji. Tak bardzo bał się ich zawieść.

Siebie zawiódł. Sto razy. Milion.

- Jesteśmy.

Baekhun skinął głową, odpinając pas bezpieczeństwa. Wziął głęboki wdech i otworzył drzwi samochodu.

Przestąpił próg swojego, jak do tej pory, domu.

I zaczął się koszmar.

Jego ojciec kolejny raz na niego krzyczał, jego matka stała i patrzyła na to z pewnej odległości.

On płakał, będąc przytrzymywanym przez nauczyciela.

Ale już po chwili pakował swoje rzeczy do jedej z walizek. Jego matka wyręczyła go, pakując rzeczy z łazienki i z wysokiej szafy obok drzwi.

A mówiła, że będzie po jego stronie. Mówiła.

***

- Nie wracaj tu z tym czymś. - Jego ojciec palił.

Czego nie robił prawie nigdy.

- Baekhyun, skarbie. - Jego matka i ten okropnie fałszywy głos. Niby się o niego troszczyła. - Jesteś za młody na... Na to.

Jest za młody? Ale gdyby to Dongwoo był ojcem, byłoby wspaniale, tak, mamo? Chłopak prychnął, już nie płacząc.

- Usuń to. - Jego ojciec najwyraźniej nie skończył. - Inaczej nawet mi się na oczy nie pokazuj.

Biegacz nawet nie spojrzał w kierunku rodziców. Po prostu wyszedł z nauczycielem do auta profesora.

W trakcie jazdy dostał jeszcze krótką wiadomość od matki.

"Pieniądze na zabieg przesłaliśmy ci na konto.".

***

- Baekhyun dzwonił.

- I jak się czuje? - Minseok wstał z łóżka. - Kai?

- Płakał.

- Co? - Jonghyun zainteresował się sytuacją. - Co mu się stało?

Kim pokręcił głową, mówiąc, że nie wie.

- Będzie tu za chwilę.

- Wtedy wszystkiego się dowiemy.

Mieli taką nadzieję, zmartwieni. Cała trójka nie wiedziała, czego się mają spodziewać i dlaczego ich krasnoludek płakał.

***

- Dziękuję, poradzę sobie.

Nauczyciel skinął głową. Zostawił ucznia z wielką torbą na ramieniu i odjechał, nawet nie patrząc w tył. Nie chciał młodego Byuna jeszcze bardziej stresować.

Trener wiedział, że jego uczeń jest bezpieczny. Wiedział, że za chwilę ten wejdzie do mieszkania przyjaciela i razem coś wymyślą.

***

Baek westchnął. Nie wiedział, co ma zrobić. Nie wiedział, co zrobić. Nie wiedział.

Chciał tylko płakać, obudzić się z tego złego snu. Bo to musiał być sen. Musiał.

Dlatego kolejny już raz rozpłakał się, nie kryjąc łez. Siedział na schodkach przed domem Minseoka, jego torba leżała obok jego nóg, a on patrzył na nią, głośno łkając. Tak głośno, że zwabił do siebie przerażonego Jongina i pana Kima, który widząc stan przyjaciela syna, kazał tylko zaprowdzić go na górę. Sam wziął torbę i domyślając się połowy, wniósł ją do przedpokoju.

Po chwili zawołał jeszcze żonę i z nią, cicho, wymieniali spostrzeżenia o płaczącym sportowcu.

***

- Baek, spokojnie. - Jonghyun klęknął przed zrozpaczonym nastolatkiem. - Spokojnie, nic ci nie grozi.

Nie dostał odpowiedzi, gdyż sportowiec tylko wzmocnił łkanie.

- Jest dobrze. - Uspokajający głos Minseoka dobiegł do niego jakby z dali. - Weź wdech i powiedz, co się dzieję.

Byun posłuchał. Załzawionymi oczami spojrzał na Minseoka, na co ten podszedł do przyjaciela i go po prostu przytulił.

- Teraz mów.

- Twoi rodzice...

Kai zamknął drzwi. Po chwili z oknem zrobił to samo, zasłaniając dodatkowo rolety.

- Teraz jest dobrze. - Powiedział, siadając po drugiej stronie biegacza. - Mów, kto ma dostać w zęby.

- Baekkie, jesteśmy tu z tobą i czegokolwiek się nie dowiemy, nie zostawimy cię, jasne?

Baekhyun skinął głową, zaczynając mówić.

Nie od samego początku, nie. Dokładnie streścił pobyt w szpitalu i późniejsze kłótnie z rodzicami. Porady lekarzy i pytania zaniepokojonego pana Kima. Wszystko.

To jego przyjaciele, nie?

Nie powinni go oceniać.

***

I nie ocenili.

Po prostu starali się zrozumieć i pocieszyć przerażoną kruszynę, przytulając ją. I, w wypadku Jongina, grożąc ojcu dziecka.

- Baek, skarbie. - Jonghyun ostrożnie dobierał słowa. Nie chciał jeszcze mocniej przestraszyć Baeka. - Musisz nam to powiedzieć.

- Nie.

- Baek, to jest ważne.

- Nie.

Miał zamiar nie zdradzać niczego. Nie. Musiał mieć chwilę na oswojenie się z tą informacją.

- Baek, kochanie, powiedz.

- Nie.

I trójka odpuściła, nie dowiadując się niczego ważnego o chłopaku, współwinnym wszystkiego.

- Więc co teraz, Baek?

- Jak to co? - Starszy brat Minniego wstał. - Zbieraj się, Baek.

- Co?

- Zamieszkasz ze mną.

Sportowiec | ChanBaek; mpregOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz