- Baek, wiem, że to trudne, ale...
- Panie Kim, proszę. - Chłopak kolejny już raz był na skraju płaczu. - Wejdzie pan ze mną?
- Oczywiście.
Oczywiscie, że nauczyciel wszedłby z uczniem. Nie chciał przecież, aby ojciec tego, kolejny raz zrobił mu krzywdę. Nie może do tego dopuścić.
Ani w tej, ani w żadnej innej sytuacji.
Poza tym, pan Kim naprawdę się martwił. Jego najlepszy biegacz i taki wypadek? Niefortunna wpadka, która już zdążyła zniszczyć mu życie.
Problem był wielki, ale dopóki trener nie wiedział jaką decyzję podejmie jego uczeń i dopóki nie wiedział kto jest za to również odpowiedzialny, nie mógł zrobić nic.
Nic, oprócz zwolnienia Baekhyuna z zajęć i wspierania go, niczym przyjaciel.
- Jak się czujesz?
- Nie wiem. - Byun wyprany był z emocji.
To wszystko go przytłoczyło. Nie wiedział, co zrobi. Ani co powiedzą jego rodzice.
Wyrzucą go z domu? I co dalej? Gdzie Byun pójdzie?
Będzie musiał wyjawić wszystko przyjaciołom. A tak bardzo bał się ich reakcji. Tak bardzo bał się ich zawieść.
Siebie zawiódł. Sto razy. Milion.
- Jesteśmy.
Baekhun skinął głową, odpinając pas bezpieczeństwa. Wziął głęboki wdech i otworzył drzwi samochodu.
Przestąpił próg swojego, jak do tej pory, domu.
I zaczął się koszmar.
Jego ojciec kolejny raz na niego krzyczał, jego matka stała i patrzyła na to z pewnej odległości.
On płakał, będąc przytrzymywanym przez nauczyciela.
Ale już po chwili pakował swoje rzeczy do jedej z walizek. Jego matka wyręczyła go, pakując rzeczy z łazienki i z wysokiej szafy obok drzwi.
A mówiła, że będzie po jego stronie. Mówiła.
***
- Nie wracaj tu z tym czymś. - Jego ojciec palił.
Czego nie robił prawie nigdy.
- Baekhyun, skarbie. - Jego matka i ten okropnie fałszywy głos. Niby się o niego troszczyła. - Jesteś za młody na... Na to.
Jest za młody? Ale gdyby to Dongwoo był ojcem, byłoby wspaniale, tak, mamo? Chłopak prychnął, już nie płacząc.
- Usuń to. - Jego ojciec najwyraźniej nie skończył. - Inaczej nawet mi się na oczy nie pokazuj.
Biegacz nawet nie spojrzał w kierunku rodziców. Po prostu wyszedł z nauczycielem do auta profesora.
W trakcie jazdy dostał jeszcze krótką wiadomość od matki.
"Pieniądze na zabieg przesłaliśmy ci na konto.".
***
- Baekhyun dzwonił.
- I jak się czuje? - Minseok wstał z łóżka. - Kai?
- Płakał.
- Co? - Jonghyun zainteresował się sytuacją. - Co mu się stało?
Kim pokręcił głową, mówiąc, że nie wie.
- Będzie tu za chwilę.
- Wtedy wszystkiego się dowiemy.
Mieli taką nadzieję, zmartwieni. Cała trójka nie wiedziała, czego się mają spodziewać i dlaczego ich krasnoludek płakał.
***
- Dziękuję, poradzę sobie.
Nauczyciel skinął głową. Zostawił ucznia z wielką torbą na ramieniu i odjechał, nawet nie patrząc w tył. Nie chciał młodego Byuna jeszcze bardziej stresować.
Trener wiedział, że jego uczeń jest bezpieczny. Wiedział, że za chwilę ten wejdzie do mieszkania przyjaciela i razem coś wymyślą.
***
Baek westchnął. Nie wiedział, co ma zrobić. Nie wiedział, co zrobić. Nie wiedział.
Chciał tylko płakać, obudzić się z tego złego snu. Bo to musiał być sen. Musiał.
Dlatego kolejny już raz rozpłakał się, nie kryjąc łez. Siedział na schodkach przed domem Minseoka, jego torba leżała obok jego nóg, a on patrzył na nią, głośno łkając. Tak głośno, że zwabił do siebie przerażonego Jongina i pana Kima, który widząc stan przyjaciela syna, kazał tylko zaprowdzić go na górę. Sam wziął torbę i domyślając się połowy, wniósł ją do przedpokoju.
Po chwili zawołał jeszcze żonę i z nią, cicho, wymieniali spostrzeżenia o płaczącym sportowcu.
***
- Baek, spokojnie. - Jonghyun klęknął przed zrozpaczonym nastolatkiem. - Spokojnie, nic ci nie grozi.
Nie dostał odpowiedzi, gdyż sportowiec tylko wzmocnił łkanie.
- Jest dobrze. - Uspokajający głos Minseoka dobiegł do niego jakby z dali. - Weź wdech i powiedz, co się dzieję.
Byun posłuchał. Załzawionymi oczami spojrzał na Minseoka, na co ten podszedł do przyjaciela i go po prostu przytulił.
- Teraz mów.
- Twoi rodzice...
Kai zamknął drzwi. Po chwili z oknem zrobił to samo, zasłaniając dodatkowo rolety.
- Teraz jest dobrze. - Powiedział, siadając po drugiej stronie biegacza. - Mów, kto ma dostać w zęby.
- Baekkie, jesteśmy tu z tobą i czegokolwiek się nie dowiemy, nie zostawimy cię, jasne?
Baekhyun skinął głową, zaczynając mówić.
Nie od samego początku, nie. Dokładnie streścił pobyt w szpitalu i późniejsze kłótnie z rodzicami. Porady lekarzy i pytania zaniepokojonego pana Kima. Wszystko.
To jego przyjaciele, nie?
Nie powinni go oceniać.
***
I nie ocenili.
Po prostu starali się zrozumieć i pocieszyć przerażoną kruszynę, przytulając ją. I, w wypadku Jongina, grożąc ojcu dziecka.
- Baek, skarbie. - Jonghyun ostrożnie dobierał słowa. Nie chciał jeszcze mocniej przestraszyć Baeka. - Musisz nam to powiedzieć.
- Nie.
- Baek, to jest ważne.
- Nie.
Miał zamiar nie zdradzać niczego. Nie. Musiał mieć chwilę na oswojenie się z tą informacją.
- Baek, kochanie, powiedz.
- Nie.
I trójka odpuściła, nie dowiadując się niczego ważnego o chłopaku, współwinnym wszystkiego.
- Więc co teraz, Baek?
- Jak to co? - Starszy brat Minniego wstał. - Zbieraj się, Baek.
- Co?
- Zamieszkasz ze mną.
CZYTASZ
Sportowiec | ChanBaek; mpreg
FanfictionBędąc odważnym splotł ich dłonie ze sobą. Ucieszył się, kiedy starszy ani nie wyrwał ręki, ani jakkolwiek nie zaprotestował. Ba! Baekhyun był wręcz zachwycony. W obecności Chanyeola czuł się naprawdę dobrze. Nie dlatego, że ten nie przyklejał się do...