Rozdział 11. "Nie tłumacz się."

1.4K 141 30
                                    

Park Chanyeol wpatrywał się w rozciagającego mięśnie nóg sportowca. Nie mógł oderwać wzroku od tych delikatnych łydek, mając przed oczami obraz nagiego chłopaka, jego pełnych ud i delikatnego brzucha, który tak bardzo chciał ponownie wycałować.

Mimo, że on sam rozciągał ramiona i na tym skupione było jego ciało, jego umysł powrócił do wspomnień z poprzedniego weekendu, który chciałby tak bardzo powtórzyć. Ponownie rozkoszować się malinowymi ustami i czuć przyjemny ból w podbrzuszu, gdy będzie wykonywał mocne, ale na tyle delikatne, aby nie skrzywdzić delikatnego biegacza, pchnięcia, dzięki którym obaj zatracą się w rozkoszy, pragnąc więcej i więcej.

Krótko mówiąc, pożądał starszego od siebie chłopaka i marzył o ich ponownym zbliżeniu.

***

Byun Baekhyun pogrążony był w rozmowie z przyjacielem, który zamiast mu pomagać i kibicować mu, wątpił w jego talent i sens wykonywanych ćwiczeń.

- Potrafisz tylko marudzić. - Burknął nasz sportowiec. - I szukać podtekstu we wszyskim, co zrobię.

- Powiedziałem tylko, że Park się lampi. - Zaśmiał się drugi i zupełnie niedyskretnie spojrzał na chłopaka, o którym mówił. - O, zobacz.

- Przestań.

- No co? Czyżby mój Baekkie ma z nim bliższe kontakty? - Kai uśmiechnął się, pokazując bielutkie ząbki. Jednak widząc poważny wzrok przyjaciela, przestał się uśmiechać i zmarszczył brwi. - Nie mów, że ty i on...

- Śmieszmy jesteś. - Baekhyun zaśmiał się, zupełnie jakby usłyszał bardzo dobry żart. - Przecież on ma Luhana.

- No tak. - Stwierdził mulat, kiwając głową. - A ty dalej jesteś sam... - Ale widząc morderczy wzrok Byuna, szybko się poprawił. - A ty masz Dongwoo! Masz Dongwoo!

Bo ani Kai, ani Xiumin nie dowiedzieli się, co wydarzyło się tego wieczoru. Nie wiedzieli, co przeżył ich przyjaciel w kwietniową noc. I nawet nie zdawali sobie sprawy jak wiele nie wiedzą.

***

- Cześć. - Minseok podszedł do drugiego Koreańczyka. - Kyungsoo, prawda?

Chłopak skinął głową, nawet na niego nie patrząc. Dalej skupiał wzrok na intrygującym przyjacielu rozmówcy.

Bo czy on przypadkiem go nie kojarzył? Czy przypadkiem kiedyś z nim nie rozmawiał? Czy przypadkiem nie zrobił czegoś głupiego, kiedy obiekt jego wzroku był obok?

Minseok chrząknął. D.O. odwrócił się w jego stronę, ciskając pioruny z oczy.

- Czego chcesz? - Warknął. - Hm?

- Ja... - Minnie podrapał się w skroń. Nie był przyzwyczajony do takiego tonu. - Skrzywdziłem Jongdae i chciałem to naprawić.

- I?

- Ale nie wiem jak? - Gubił się.

Nie tylko w słowach. W swoich myślach również.

Kim był zagubiony. Nie wiedzial, co mógłby zrobić, aby jego stalker mu wybaczył. Zaśmiał się na ten paradoks. Ofiara szuka wybaczenia u własnego stalkera. Komiczne.

Kyungsoo spojrzał na niego krzywo. Czy ten chłopak nie może dać mu w spokoju pooglądać przystojnych prawie mężczyzn bez koszulek? Czy on nie ma serca, przeszkadzając mu w tej chwili i kradnąc tlen, którego tak bardzo teraz potrzebuje, bo... O matko! Jongin zdjął koszulkę!

- Jongdae uwielbia margerite. - Powiedział, ledwo przytomny. - Zabierz go...

- Dzięki! - Nie skończył, bo drugiego już nie było.

Dlatego tylko wzruszył ramionami. Przecież to nie jego sprawa, jeśli obiekt uczuć jego przyjaciela zabierze go gdzie indziej, niż ten zwykł chodzić.

I nawet nie wiedział, czy Minseok jest na tyle bogaty, aby kupić im po tym jakże obrzydliwej, przynajmniej dla niego, przekąski.

***

- Byun, do mnie!

- Tak jest, panie Kim. - Baekhyun wstał i podszedł do nauczyciela.

Właściwie miał taki zamiar, ale z zupełnie nieznanych sobie powodów wylądował na podłodze.

- Ała! - Syknął, zaciskając powieki i przez materiał koszulki masując sobie plecy. - Idioto.

- Przepraszam, Baekkie. - Usłyszał.

Gwałtownie otworzył oczy i wytrzeszczał je na widok prawie leżacego na nim Chanyeola.

Prawie, bo Park opierał się na rękach, ustawionych blisko jego głowy. Między kolanami miał jego biodra. Ciało Baekhyuna kusiło, a podwinięta koszulka na brzuchu wcale nie uspokajała. Ani jednego, ani drugiego.

Wysoki szybko się podniósł, pomagając wstać cudnemu sportowcowi.

- Naprawdę przepraszam. - Ponowił. - Nie chciałem na ciebie wpadać, Baekkie. Wybacz.

Byun uśmiechnął się, obserwując dołeczki w policzku chłopaka.

- Jest w porządku. - Powiedział, wciąż nie puszczając jego dłoni.

I dobrze się stało, ponieważ już po kilku sekundach na powrót leżeli na podłodze, stękając z bólu.

Tym razem to Baekhyun wpadł na Chanyeola. I nie wiedząc, co się dzieje, próbował wstać. Robił to tak nieudolnie, że zamiast ręką oprzeć się o nogę Yeola, czy też o zimną podłogę, oparł się o jego krocze. Jednak czując, że coś jest nie w porządku, ścisnął je, na co Park stęknął cicho i spojrzeniem niemal błagał, aby Baekhyun albo przestał, albo skorzystał z jego zaproszenia do sypialni jednego z nich.

Baekhyun myślał, że zapadnie się pod ziemię, czując twardniejący, tak sobie już znany, narząd.

- Przepraszam. - Czerwony na twarzy wstał, poprawiając koszulkę. - Ja...

- Nie tłumacz się.

Na widok pocieszającego uśmiechu Chanyeola sam się uśmiechnął, i mrugając mu jeszcze, podbiegł do swojej sekcji.

A Park dziękował trenerowi za takie luźne spodenki.

***

- I czego się szczerzysz?

- Nie szczerzę. - Byun pokazał Jiminowi język. - I zostaw mnie w spokoju.

- Lecisz na niego.

- Wcale nie.

- Wcale tak.

Baekhyun już nie zaprzeczał.

Sportowiec | ChanBaek; mpregOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz