Chanyeol się cieszył. Tak mocno, że nie opuszczał Baekhyuna ani na krok, co chwilę wyznając mu uczucia. Na nowo i nowymi słowami.
***
- Kocham cię, wiesz? - Pytał, kiedy otwierał ciężarnemu drzwi. - Kocham.
Baekhyun za każdym razem się rumienił, całując chłopaka w policzek.
Nie zwracał już uwagi na piszczącą matkę Parka, ani na jego siostrę, ciesząc się własnym szczęściem.
***
- Jesteś cudowny. - Mówił. - Dalej nie mogę uwierzyć, że nosisz w sobie mojego potomka.
- Chanyeol...
- Wyglądasz zniewalająco. Twoje biodra są takie soczyste, boże, w każdej sytuacji mógłbym cię schrupać.
Sportowiec tylko wzdychał, nie odpowiadając ani słowem. Jednak reakcja jego ciała na każdą pojedynczą pieszczotę była wystarczającym dowodem na zachwyt słowami i czynami kędzierzawego.
***
- Jesteś moim skarbem. - Powtarzał w sytuacji, kiedy oboje siedzieli w wannie, myjąc sobie plecy. - Przepraszam, jesteście moimi skarbami. - Powiedział jeszcze raz, masując dawno już nie płaski brzuch.
A cudowny biegacz nie odpowiadał, zaciskając mocno uda. Czuł, że płonął i zawsze pokazywał to Parkowi, ciesząc się, że ten zawsze jest chętny do dania mu przyjemności.
***
- Nie powinieneś się przemęczać. - Słyszał, na co zawsze przewracał oczami, śmiejąc się do ojca swego dziecka. - Daj mi to, zaniosę.
- Ale Chanyeol....
- Nie nosimy ciężkich rzeczy, nasze bubu na tym cierpi.
- Ale Chanyeol, to tylko sok... - Przekonywał, zbyt rozczulony na inną niż uśmiech reakcję.
***
- Nie mogę się doczekać, kiedy zostaniesz moją panią Park. - Chichotał, na chwilę po przeżytych orgazmach. - Nie mogę się doczekać, kiedy uprawiając seks, nie będę czuł się tak, jakbyśmy robili to w trójkącie.
- To przez ten brzuch? Uważasz, że jestem gruby?
- Nie. - Zaprzeczył szybko. - Uważam, ze jesteś najcudowniejszy na świecie. Z kilogramem więcej, czy kilogramem mniej. Najcudowniejszy.
***
- Przy tobie czuję, że żyję. - Zaczął pewnego razu. - Nie mogę sobie wyobrazić, co by było, gdybyśmy wtedy...
- Już cii. - Mruknął mu sportowiec. - Zawsze odnaleźlibyśmy drogę do siebie.
- Tak myślisz? - Zapytał go Park.
Skinął mu głową, pozwalając kolejny raz się dziś pocałować.
- Tak czuję. - Mruknął, łapiąc utracony w pieszczocie oddech.
***
I dzień w dzień Baekhyun zapewniany był o sile uczuć Parka. Dzień w dzień budził się w bezpiecznym uścisku, po krótkim pocałunku i z uśmiechem na ustach.
Dzień w dzień wszystko było jakby lepiej. Ale tak nie mogło być zawsze, prawda?
Prawda?
***
I runęło. Jeden prosty sms kolejny już raz zniszczył dobry nastrój ciężarnego, kumulując w nim same negatywne uczucia.
Zachwiał się, ale odpowiednio szybko złapał za blat, przytrzymując się go.
- Wszystko okej? - Zapytał go Chanyeol. - Wyglądasz blado, może się położysz? - Zaproponował, pomagając sportowcowi usiąść. - Baekkie, co się stało?
- Nie mogę. - Opowiedział mu ten. - Muszę gdzieś iść. Nie... Musimy gdzieś iść, razem. - Powiedział niepewnie.
- Co się dzieję?
Pokręcił głową, nie będąc w stanie nawet odpowiedzieć.
- Nie wiem. - Szepnął. - Ja już sam nic nie wiem.
***
Trzymali się za ręce, wchodząc do znanej obu kawiarni. Przy jednym ze stolików zobaczyli tak znajomą im twarz.
- Więc o czym chciałeś porozmawiać? - Zapytali na raz, siadając. - Taemin?
CZYTASZ
Sportowiec | ChanBaek; mpreg
FanfictionBędąc odważnym splotł ich dłonie ze sobą. Ucieszył się, kiedy starszy ani nie wyrwał ręki, ani jakkolwiek nie zaprotestował. Ba! Baekhyun był wręcz zachwycony. W obecności Chanyeola czuł się naprawdę dobrze. Nie dlatego, że ten nie przyklejał się do...