Rozdział 62. "Na nowo i nowymi słowami."

893 99 56
                                    

Chanyeol się cieszył. Tak mocno, że nie opuszczał Baekhyuna ani na krok, co chwilę wyznając mu uczucia. Na nowo i nowymi słowami.

***

- Kocham cię, wiesz? - Pytał, kiedy otwierał ciężarnemu drzwi. - Kocham.

Baekhyun za każdym razem się rumienił, całując chłopaka w policzek.

Nie zwracał już uwagi na piszczącą matkę Parka, ani na jego siostrę, ciesząc się własnym szczęściem.

***

- Jesteś cudowny. - Mówił. - Dalej nie mogę uwierzyć, że nosisz w sobie mojego potomka.

- Chanyeol...

- Wyglądasz zniewalająco. Twoje biodra są takie soczyste, boże, w każdej sytuacji mógłbym cię schrupać.

Sportowiec tylko wzdychał, nie odpowiadając ani słowem. Jednak reakcja jego ciała na każdą pojedynczą pieszczotę była wystarczającym dowodem na zachwyt słowami i czynami kędzierzawego.

***

- Jesteś moim skarbem. - Powtarzał w sytuacji, kiedy oboje siedzieli w wannie, myjąc sobie plecy. - Przepraszam, jesteście moimi skarbami. - Powiedział jeszcze raz, masując dawno już nie płaski brzuch.

A cudowny biegacz nie odpowiadał, zaciskając mocno uda. Czuł, że płonął i zawsze pokazywał to Parkowi, ciesząc się, że ten zawsze jest chętny do dania mu przyjemności.

***

- Nie powinieneś się przemęczać. - Słyszał, na co zawsze przewracał oczami, śmiejąc się do ojca swego dziecka. - Daj mi to, zaniosę.

- Ale Chanyeol....

- Nie nosimy ciężkich rzeczy, nasze bubu na tym cierpi.

- Ale Chanyeol, to tylko sok... - Przekonywał, zbyt rozczulony na inną niż uśmiech reakcję.

***

- Nie mogę się doczekać, kiedy zostaniesz moją panią Park. - Chichotał, na chwilę po przeżytych orgazmach. - Nie mogę się doczekać, kiedy uprawiając seks, nie będę czuł się tak, jakbyśmy robili to w trójkącie.

- To przez ten brzuch? Uważasz, że jestem gruby?

- Nie. - Zaprzeczył szybko. - Uważam, ze jesteś najcudowniejszy na świecie. Z kilogramem więcej, czy kilogramem mniej. Najcudowniejszy.

***

- Przy tobie czuję, że żyję. - Zaczął pewnego razu. - Nie mogę sobie wyobrazić, co by było, gdybyśmy wtedy...

- Już cii. - Mruknął mu sportowiec. - Zawsze odnaleźlibyśmy drogę do siebie.

- Tak myślisz? - Zapytał go Park.

Skinął mu głową, pozwalając kolejny raz się dziś pocałować.

- Tak czuję. - Mruknął, łapiąc utracony w pieszczocie oddech.

***

I dzień w dzień Baekhyun zapewniany był o sile uczuć Parka. Dzień w dzień budził się w bezpiecznym uścisku, po krótkim pocałunku i z uśmiechem na ustach.

Dzień w dzień wszystko było jakby lepiej. Ale tak nie mogło być zawsze, prawda?

Prawda?

***

I runęło. Jeden prosty sms kolejny już raz zniszczył dobry nastrój ciężarnego, kumulując w nim same negatywne uczucia.

Zachwiał się, ale odpowiednio szybko złapał za blat, przytrzymując się go.

- Wszystko okej? - Zapytał go Chanyeol. - Wyglądasz blado, może się położysz? - Zaproponował, pomagając sportowcowi usiąść. - Baekkie, co się stało?

- Nie mogę. - Opowiedział mu ten. - Muszę gdzieś iść. Nie... Musimy gdzieś iść, razem. - Powiedział niepewnie.

- Co się dzieję?

Pokręcił głową, nie będąc w stanie nawet odpowiedzieć.

- Nie wiem. - Szepnął. - Ja już sam nic nie wiem.

***

Trzymali się za ręce, wchodząc do znanej obu kawiarni. Przy jednym ze stolików zobaczyli tak znajomą im twarz.

- Więc o czym chciałeś porozmawiać? - Zapytali na raz, siadając. - Taemin?

Sportowiec | ChanBaek; mpregOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz