Rozdział 35. "Gówno prawda."

1.1K 142 42
                                    

Nie wiedział, co powiedzieć. Nie wiedział i gubił się we własnych myślach, emocjach, pragnieniach.

To, co Chanyeol przed chwilą mu sprezentował było...

Sam nie wiedział, jakie to było. Z pewnością nowe i cudowne, ale nasz sportowiec martwił się, czy swoją reakcją nie zawiódł Chanyeola.

Ale go nie zawiódł, gdyż ten, uśmiechnięty, leżał obok, obejmując go lekko. Czekał, aż cudowny biegacz odzyska zdolność mowy, aby podzielić się z nim wrażeniami.

Ale się nie doczekał, bo biedny ciężarny zakopał się pod pościelą, zawstydzony.

- Baekkie, skarbie. - Odsłonił kołdrę. - Nie podobało ci się? - Przejechał językiem po wargach, prowokująco. - Hm?

Nie dostał odpowiedzi. Właściwie dostał, ale nie taką, jakiej oczekiwał.

Bo naprawdę nie spodziewał się, że dostanie w ramię, pięścią. I nie spodziewał się, że miłość jego życia zepchnie go z łóżka, śmiejąc się z tego.

I Baekhyun także się nie spodziewał, że po chwili zostanie wygilgotany, a następnie czule pocałowany, tak na dobranoc. Dlatego wzruszył się, a po jego policzkach spłynęły pojedyńcze łzy.

Które szybko starł, nie chcąc przyprawiać komuś zmartwień.

- Dobranoc, Baekhyun. - Zamknął oczy.

- Dobranoc, Chanyeol. - Odpowiedział.

- Kocham cię. - Udawał, że nie słyszy cichego szeptu, nie wiedząc, jak odpowiedzieć. - Kocham cię, Baekhyun.

***

- Przygotuj się na komedię romantyczną, skarbie. - Pani Park chichotała, stojąc z mężem pod drzwiami sypialni.

Mężczyzna prychnął, każąc jej otworzyć drzwi. Nie wierzył, że przegrał. Nie.

Dlatego w niepokoju czekał, aż ciężkie, drewniane drzwi się otworzą, ukazując...

- Puste łóżko? - Kobieta była w konsternacji. - To niemożliwe...

- Wiedziałem!

- W takim razie, Baekhyun jest w sypialni naszego syna. - Lekarka zmarszczyła brwi. - Chanyeol oberwie.

- Niby za co?

- Za sprowadzanie na złą drogę i bałamucenie swojego ciężarnego chłopaka! Baekhyun ma odpoczywać, a nie uprawiać z naszym synem seks.

- Skąd wiesz, że uprawiali seks?

- A co innego mogli robić? - Podniosła brew. - Hm?

- Sprawdźmy.

- W porządku.

***

Chanyeol śmiesznie zmarszczył nos, budząc się. Przeciągle ziewnął, otwierając oczy.

I prawdę mówiąc, nie spodziewał się tak pięknej istoty obok siebie.

Baekhyun był piękny. Słońce muskało jego jasne kosmyki, rozświetlając jego twarz. Powieki wydawały się odlane z porcelany, a nos był kusząco uroczy, przez co Park nie powstrzymał się, całując go delikatnie.

Złożył również pocałunek na tych drobnych, malinowych wargach, pragnąc, aby miłość jego życia właśnie w tym momencie się obudziła, oddając pieszczotę.

Ale tak się nie stało, dlatego musnął każdy z policzków, odganiając z nich zbłąkane pasma miękkich włosów.

I został tak, gładząc delikatną skórę kciukiem. Został, czekając, aż noszący jego dziecko wstanie, witając go w romantyczny sposób.

Czekał godzinę, dwie, a może dziesięć minut. Sam nie wiedział, gdyż jego umysł zajęły tylko te bursztynowe źrenice, patrzące tylko na niego.

- Cześć, Baekkie. - Przywitał się, pozbywszy chrypki. - Jak spałeś?

- Chanyeol. - Usłyszał w odpowiedzi. - Dziękuję, dobrze. - Zobaczył jeden z piękniejszych uśmiechów.

- To wspaniale. - Nie chciał zepsuć tej chwili, dlatego szeptał. - Potrzebujesz czegoś?

Byun spojrzał na niego, rumieniąc się lekko. Sam siebie zganił za złe myśli, powstające teraz w jego głowie.

Bo Baekhyun nie mógł się powstrzymać, myśląc o czymś tak wspaniałym, jak usta ojca jego dziecka. A nie powinien o tym myśleć, a tym bardziej tego pragnąć, prawda?

Gówno prawda.

Nie myślał, że to złe. Nie myślał, sam łącząc swoje usta z tymi młodszego.

I obaj byli zachwyceni.

Tak samo jak starsze małżeństwo, obserwujące wszystko zza uchylonych drzwi.

Sportowiec | ChanBaek; mpregOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz