Rozdział 26. "Dziękuję."

1.3K 138 42
                                    

- Baekhyun? - Jonghyun zerknął do sypialni, gdzie wspomniany siedział i pił gorącą herbatę, z dodatkiem dziwnie pachnących proszków na mdłości. - Skarbie?

Spojrzał na niego, zastanawiając się, co ten chce. Dopiero co wrócił ze szkoły. Czy Jong nie może dać mu spokoju?

- Twój telefon wibruje.

Baekhyun wzruszył ramionami, zupełnie niewzruszony.

- Chyba ten Park Chanyeol usilnie próbuje się z tobą skontaktować.

- Park... Chanyeol?

Jonghyun uśmiechnął się, podchodząc do przyjaciela.

- Porozmawiaj z nim. - Powiedział. - Będzie tu za pół godziny, ja w tym czasie będę u Kibuma.

***

- Chanyeol. - Byun otworzył drzwi, mocniej okrywając swoje delikatne ciało kocem.

Zupełnie niepotrzebnie, ponieważ pierwszym, co zrobił Chanyeol, było przytulenie mniejszego i pocałowanie go czule.

- Baekhyun. - Szepnął. - Przepraszam.

Sam nie wiedział, za co przeprasza. Czy za ciąże, czy za głupie smsy, o których nadal nic nie wiedział. Czy za swoje odważne zachowanie. Nie wiedział.

- Zamknij drzwi. - Został sprowadzony na ziemię. - Zrobię nam herbaty.

Skinął głową, podążając za Baekhyunem. Nie wiedział, jak złożyć ma propozycję chłopakowi. Nie wiedział i bał się. Bał się odpowiedzi, gdyż wiedział, że naprawdę spierdolił.

- Dlaczego tu jesteś? - Cudowny sportowiec spojrzał na Chanyeola. - Hm?

- Ja chciałem... - Spojrzał na swoją miłość i zawahał się.

Nie potrafił wymówić ani słowa, urzeczony pięknem Byuna. Nie mógł oderwać wzroku od tych pełnych, malinowych ust, które jeszcze przed chwilą całował.

Chciał zrobić to znowu, dlatego wstał, sam siebie nie kontrolując.

Ale Baek nie miał nic przeciwko. Oczywiście, że nie.

Dlatego chętnie oddał pocałunek, do którego szybko został przyciągnięty. Pozwolił też długim paluszkom Parka znaleźć się pod materiałem jego luźnych spodni i bokserek, czerpiąc z tego dziwnie ekscytującą przyjemność.

Pozwalał swoim dłoniom dostać się pod koszulkę chłopaka, muskając napięte teraz mięśnie, w zachwycie.

Bo tak, Baekhyun był zachwycony. I tylko to w tym momencie się liczyło. Nic innego, tylko przyjemny dotyk na różnych partiach jego ciała.

Tak przyjemny, że bez jakichkolwiek słów pociągnął Chanyeola do sypialni Kima, gdzie jednoznacznie pokazał czego chce.

A Park nie potrafił odmówić.

Dlatego już po chwili skladał delikatne pocałunki na żuchwie chłopaka, co jakiś czas muskając również jego usta. Delikatnie zasysał się na szyi, tworząc jasnoczerwone malinki, których już jutro nie będzie widać.

Ale widział zniecierpliwienie sportowca. Widział to w jego oczach, dlatego zsunął z ich obu koszulki, przechodząc dalej.

Obcałowywał delikatne obojczyki, pieścił sutki i przede wszystkim, słuchał bezwstydnych jęków swojej miłości. Zapewniał mu to, czego w jego mniemaniu, Baek tak mocno potrzebował.

W ten sposób pokazywał starszemu od siebie chłopakowi, jak bardzo pragnie jego szczęścia, przyjemności i bezpieczeństwa.

A Baek to czuł. Dlatego mocno przytulił do siebie Parka, cicho mrucząc na przyjemne uczucie, kiedy drobny zarost na brodzie chłopaka połaskotał go po jeszcze płaskim brzuch.

- To odpowiednie? - Został zapytany.

- Tak, Chanyeol. - Odpowiedział mu. - Nie masz zamiaru zostawić swojego dziecka. Chcesz się nim zaopiekować. To odpowiednie, że uprawiamy seks.

Powiedział tak, ale tak nie myślał. W końcu chciał tylko ciała kędzierzawego chłopaka. Jego dziecka już nie.

Ale o tym nie wspomniał, mrucząc cicho.

W odpowiedzi został pocałowany w nagie już udo. Nie przeszkadzały mu ostre zęby, gryzące delikatną skórę. Było to przyjemne, dlatego nie hamował Parka, pozwalając mu na więcej.

Co ten też uczynił, zdejmując z jego szczupłych bioder niebieskie bokserki. I na moment przestał, patrząc na swoją miłość z uznaniem. Mógł przysiąc, że chłopak wypiękniał przez te siedem tygodni, a jego delikatna skóra przybrała na jędrności.

To samo powiedziałby o pośladkach, które już po chwili subtelnie całował, chcąc odciągnąc umysł Baeka od nieprzyjemnego, jak na razie, uczucia wypełnienia.

Co prawda młody biegacz za momencik poczułby coś znacznie większego, ale Chanyeol nie chciał dopuścić do jakiegokolwiek dyskomfortu noszącego jego dziecko. Dlatego też zanim swoim grubym penisem znalazł się w jego ciele, mnóstwo razy pytał, czy to na pewno w porządku, i czy Byun na pewno tego chce.

Na każde z takich pytań dostawał twierdzącą odpowiedź, dlatego mocno nawilżył prącie, zanim znalazł się w ciele idealnego kochanka.

Baekhyun jęknął przeciągle, doznając pewnego rodzaju ukojenia jego cierpiącej duszy. Już od samego początku drżał, niecierpliwy na pierwsze pchnięcia chłopaka za nim.

Które doznał zaraz po stwierdzeniu, że tak mocno tego potrzebuje i Park ma się nie krępować, grzesząc z nim i rozkoszować się jego ciałem.

Stwierdził również, że Chanyeol posłuchał go, przyprawiając o silne zawroty głowy i niezwykle przyjemne uczucie, kiedy ten jęczał, nie mogąc znaleźć odpowiednich myśli, opisujących, jak mu cholernie przyjemnie. Bo tak w rzeczywistości było.

Usta biegacza bez przerwy wydawały z siebie wysokie tony, gwałtownie łapiąc powietrze. Zęby przegryzały dolną wargę, kiedy to akurat Byun głośno zajęczał, czując mocniejsze od pozostałych pchnięcie w ten czuły punkt.

Jego ramiona ledwo utrzymywały ciężar jego ciała, drżąc mocno. Palce zaciskały się na kimowskiej pościeli, kiedy jęczał, błagając o więcej.

Brzuch przyjemnie się spinał, a penis dumnie się prężył, prosząc o najmniejszy chociaż dotyk.

Uda i pośladki przyjmowały rytmiczne i szybkie uderzenia ciała Chanyeola, który z każdą chwilą pozwalał cudownemu biegaczowi doznawać więcej i czerpać ze wszystkiego mocniej.

Byun cicho skomlał, czując, że jeszcze trochę, a jego gardło zedrze się od jęków i krzyków. Wiedział, że chwile najwyższej przyjemności są coraz bliżej i pokazał to Parkowi, płynnie poruszając biodrami.

Chan zrozumiał aluzję, w dłoń łapiąc jego lepkiego już członka. Poruszał na nim palcami, współgrając w rytmie swoich pchnięć.

Pchał mocno, jeszcze szybciej poruszając się na męskości Byuna. Uśmiechnął się, słysząc serię niezwykle wylewnych jęków i krzyków, zwodzących jego imię.

Imponował mu sposób osiągania szczytu Baekhyuna. Był dumny, że to właśnie on jest powodem tego wszystkiego.

A sama myśl o tym sprawiła, że dość szybko zacisnął powieki, nie wytrzymując dłużej. Wyharczał imię starszego, zalewając jego wnętrze.

Łapał oddech, przytulając chłopaka od tyłu, dając mu jeszcze mocniejsze poczucie bliskości.

- Dziękuję. - Usłyszał.

- Nie. - Powiedział szybko, wydostając się z przyjemnego ucisku mięśni. - To ja dziękuję.

- Za co?

- Za szansę, którą dostałem.

Ale czy na pewno ją dostał?

Sportowiec | ChanBaek; mpregOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz