- Jak mu to wyjaśnisz? - Pytał, obejmując śpiącego Chińczyka. - Yeol?
Koreańczyk pokręcił głową, zrezygnowany. Nie wiedział, czy jego Baekkie mu uwierzy. Nie wiedział, czy ten nie potraktuje go podle, wierząc w to zdjęcie.
Przecież to nie prawda! On wcale nie zdradził ciężarnego chłopaka! Wcale nie spał z przyjacielem, teraz już chyba byłym.
Nie spał z Luhanem, kurwa, nie spał! Więc dlaczego czuł porażające wyrzuty sumienia i sam zaczynał w to wierzyć? Dlaczego błagał niebiosa o dobrą reakcję Byuna i brak żalu?
- Kurwa. - Przeklnął. - Co ja najlepszego zrobiłem? - Zapytał siebie, nie siląc się nawet na normalny ton głosu. - Kurwa, jestem takim kretynem, ja pierdolę.
Yi Fan spojrzał na przyjaciela dziwnie. Nie rozumiał jego zachowania i nie wiedział, o czym ten akurat myślał.
- Pierdolisz, mówisz? - Podjął wątek. - To co? Baek w ciąży, Lu w ciąży i kto jeszcze w ciąży? - Żartował. - Nie jesteś odpowiedzialny, nie jesteś.
- Yi Fan...
- Na urodziny zafunduję ci sterylizację. Trojaczki ci wystarczą, nie? Każde od innej matki, czemu nie.
- Yi Fan, kurwa! - Park krzyknął, budząc do tej pory śpiącego Chińczyka. - Nie żartuj sobie! Nie ma nic śmiesznego w całej tej sytuacji!
Wspomniany chłopak tylko się zaśmiał, nie wierząc w debilizm kumpla.
- Masz w łóżku kogoś takiego jak Baekhyun i myślisz, że byś poszedł do Luhana? - Zapytał cicho. - Właśnie. - Powiedział, widząc dziwny grymas niepewności na twarzy Parka. - Wkręcił cię w te całe coś, co miało miejsce w tym hotelowym łóżku. - Mówił. - Znasz siebie najlepiej. Poszedłbyś z nim do łóżka?
I gdy Chanyeol miał zaprzeczyć, uświadomił sobie, że tak po prostu, zwyczajnie, nie ma pojęcia.
***
Siedział na parapecie, licząc wolno spływające po szybie krople deszczu. Był zezłoszczony i skubał zębami wargę, myśląc nad rozmową ze swoim ciężarnym chłopakiem.
Już dawno powinien wszystko z nim wyjaśnić, ale nie potrafił, tylko przechodząc obok niego obojętnie. Miał okazję po kolacji, ale nie chciał przeszkadzać cudownemu biegaczowi w kąpieli.
Teraz również miał okazję, ale za cholerę nie wiedział, co powinien powiedzieć i jak się zachować.
Może przeprosić i przyznać się do wszystkiego. A może wyprzeć się i udawać niewiedzę?
Bo Chanyeol nie chciał mówić prawdy. Tak cholernie nie chciał zawieść Byuna.
Ale to zrobił.
***
Delikatnie zapukał w drzwi sypialni koszykarza, musząc koniecznie z nim porozmawiać.
- Możemy pogadać? - Zapytał spokojnie, siląc się na skromny uśmiech. - Chan, huh?
Odpowiedziało mu niewyraźne chrząknięcie, dlatego zapalił światło w jak dotąd ciemnej sypialni i wszedł do środka.
- Jasne. - Usłyszał wreszcie. - Jeśli chcesz rozmawiać o Luhanie i tym zdjęciu, to wiedz, że...
- W porządku. - Przerwał szybko. - Rozumiem, że się zeszliście, mogę to zaakceptować. - Mówił wolno, nie patrząc na kędzierzawego. - Jednak nie mogę pozwolić ci mnie zostawić. Będziemy mieli dziecko, nie poradzę sobie z nim sam.
- Ale...
- To w porządku, że jesteś z kimś, kogo kochasz, jednak twoim priorytetem powinno być nasze dziecko. Ono rośnie we mnie, dlatego nie pozwolę ci o nas zapomnieć. - Kontynuował. - Nie zmuszę cię do bycia ze mną, ale, jeśli będę musiał, zmuszę cię do rodzicielstwa.
- Nie chcę stracić...
- Luhana. Tak, wiem. - Przerwał młodszemu kolejny już raz. - To dobrze, nie zabronię ci miłości.
- Ale Baekhyun!
- Nie, Chanyeol. - Powiedział ostro. - Kochaj kogo chcesz, jednak nie zapominaj, że przez twoje flirtowanie jestem z tobą w ciąży! To nie tylko moja wina, dlatego masz, kurwa, wziąć za to odpowiedzialność!
- A jakbym nie...
Baekhyun dłużej nie słuchał. Przymknął oczy, czując jak świat mu wiruje.
CZYTASZ
Sportowiec | ChanBaek; mpreg
FanfictionBędąc odważnym splotł ich dłonie ze sobą. Ucieszył się, kiedy starszy ani nie wyrwał ręki, ani jakkolwiek nie zaprotestował. Ba! Baekhyun był wręcz zachwycony. W obecności Chanyeola czuł się naprawdę dobrze. Nie dlatego, że ten nie przyklejał się do...