Rozdział 45. "Skarbie, wstawaj."

1.1K 154 39
                                    

- Baekkie, skarbie. Skarbie, wstawaj. - Usłyszał, czując jak ktoś delikatnie potrząsa jego ramieniem. - Kochanie, wstawaj.

- Chanyeol? - Otworzył oczy, widząc ojca swojego nienarodzonego dziecka. - Czego ty ode mnie chcesz? - Fuknął, na powrót zatapiając się w ciepłej pościeli. - Hm? - Zapytał już spod kołdry.

- Zrobiłem ci śniadanie...

Jego brzuch zaburczał, ale mimo to, wolał zostać w łóżku. Był głodny, okej. Ale jeszcze bardziej spragniony był czegoś zupełnie innego. O tak.

Potrzebował poczuć znajome usta na swoim ciele, znajome dłonie na pośladkach, a znajomą wielkość wewnątrz siebie. Tak bardzo tego potrzebował.

- A może zostaniemy dzisiaj w łóżku? - Zaproponował. - Nie idźmy do szkoły, kochajmy się...

- Baekkie... - Chanyeol był zaskoczony. - Czy ty chcesz...

- Tak, chcę uprawiać seks. - Powiedział mu sportowiec. - No Channie. - Wydął wargę. - Twoje dziecko tego chce.

- Moje dziecko chce, żebym cię przeleciał?

- Nawet nie wiesz jak bardzo.

- W takim razie trzeba dopieścić mamusię, prawda? - Zachichotał, chwilę później przerywając.

Bo sam czuł, że cholernie się nakręcił na poranny seks z cudownym biegaczem. I nie czekał na nic więcej, na szybko łącząc spragnione siebie wargi.

Na szybko pozbył się swoich ubrań i piżamy mniejszego, pozostawiając ich nagich. Na szybko odrzucił pościel, dopadając do kruchego ciała z niecierpliwością.

Delikatnie pieścił marmurową skórę, zwracając uwagę na nieprzyzwoite odgłosy miłości swojego życia. Uśmiechał się, wiedząc, że tylko on słyszy te podniecające westchnienia.

Czuł dziwną satysfakcję z posiadania nieskalanego innym mężczyzną ciała. Był cholernie dumny, że Baekhyun jest jego i tylko jego.

- Mamy mało czasu. - Usłyszał, na co podniósł głowę, przerywając pieszczenie drobnego brzucha ustami. - Pośpieszmy się.

Podniósł się, przy okazji podnosząc brew.

- Nie martw się. - Ustami sunął po napiętej szczęce. - Nikt nic nie powie.

- Ale...

- Chyba nic się nie stanie, jeśli spóźnimy się na śniadanie, prawda? - Oderwał się na moment od uzależniającej skóry, tylko po to, aby zasmakować tych malinowych warg.

A od nich nie odsunął się ani na moment, nie pozwalając sobie zapomnieć tego smaku.

Kąsał je, przegryzał, w międzyczasie pieszcząc Byuna w odkrytym tylko przez siebie miejscu. Sam pomógł zapleść te cudne uda na swoich biodrach, uzyskując tym jeszcze lepszy dostęp do splotu mięśni.

Czego Baekhyun nie ignorował, cicho jęcząc. Nie wytrzymywał i tarł pośladkami o prześcieradło, chcąc przybliżyć znajome uczucie szczęścia.

- Zajmę się tobą, ciepliwości, skarbie. - Usłyszał, na co przestał, ufając Parkowi.

Pozwolił mu na odważne działania, dzielnie znosząc każde drobne tarcie, nie dające mu tego maksimum.

Ale ufał mu, tak? Ufał i czekał, aż ten zajmie się jego przeciekającym penisem i potrzebującym tyłkiem, mocno go pieprząc. Bo chciał tego. Równie mocno co malutki człowiek w jego brzuszku.

***

- Skarbie, zawołaj proszę tą dwójkę. - Pani Park wytarła ręce, kończąc parzyć ziołową herbatę dla ciężarnych. - Skarbie. - Powtórzyła, nie doczekując się reakcji.

- Idę. - Mężczyzna wstał, odkładając gazetę. - Albo nie, Yooro, ty to zrób.

- Obaj są w pokoju Chanyeola? - Upewniła się. - Okej, idę.

***

Krzyczał, przyjmując mocne i szybkie pchnięcia chłopaka. Krzyczał, mocząc policzki łzami. Krzyczał, nie wytrzymując tego wspaniałego uczucia.

***

- Myślę, że mój brat i jego chłopak są zajęci. - Oparła się o futrynę drzwi, chichocząc. - Wolałam im nie przeszkadzać.

- Z wami to same problemy. - Kobieta westchęła, rzucając szmatką do zlewu. - Pójdę sama, dzięki.

Wyszła, odprowadzana spojrzeniem przez męża i córkę.

Szybko wróciła, mając mocny rumieniec na twarzy.

- Miałaś rację. - Zwróciła się do córki. - Hormony naszego Baekhyunniego są ważniejsze niż jakieś tam śniadanie.

Sportowiec | ChanBaek; mpregOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz