Rozdział 36. "HIV?"

1.2K 131 18
                                    

- Smakuje ci, Baekhyun?

- Tak, pani Park. - Uśmiechnął się, sięgając po zrobioną specjalnie dla niego herbatę. - Jest pyszne.

- Cieszę się. - Kobieta klasnęła w dłonie. - Jedzcie, a po śniadaniu pojedziemy na drobną przejażdzkę.

- Hm? - Sportowiec nie krył zdumienia. - Przejażdzkę?

- Wybacz, skarbie, że bez konsultacji z tobą, ale dzisiaj umówiłam cię do znajomego mi ginekoga. - Wyjaśniła. - Później zrobimy małe zakupy spożywcze, z uwzględnieniem potrzebnych dla ciebie i dziecka witamin i suplementów. - Uśmiechnęła się. - Następnie pojedziemy do banku. Ostatnio też tam byłam, ale niestety, twoja obecność jest tam konieczna.

Baekhyun nic nie rozumiał. Był w kompletnej niewiedzy. Ale nikt nie zamierzał mu niczego wyjaśniać, przynajmniej nie teraz, dlatego wrócił do zajadania się zupą.

Bo jedzenie naprawdę było smaczne. Lepsze od tego jego gosposi, w domu.

W domu. Właśnie, w domu. Co teraz będzie, hm? Czy kiedykolwiek tam wróci?

Nie. Podjął decyzję, a jego rodzice są konsekwentni. W zamian za zostanie rodzicem, pożegnał się z tymi swoimi. Wybrał, tak?

To dlaczego czuje się tak cholernie rozczarowany? Dlaczego wszystko jest nie tak, jak chciał, aby było? Jego serce boli, a dusza krwawi.

Co takiego zrobił, że teraz za to tak słono płaci?

- Wszystko w porządku?

Skinął głową.

Jednak nic nie było w porządku. O czym przekonał się szybko, mając nagłe zawroty głowy, czując silną chęć wymiotowania. Co zrobił, będąc już w toalecie, sam.

Oparł się o kafelki, cicho jęcząc.

Czuł się taki bezużyteczny. Czuł, że jego egzystencja komplikuje wszystkim życie. To wszystko go przerastało. Sama ciąża był dla niego wyzwaniem. Same spojrzenie na tą sprawę jasno było wyzwaniem.

Samo zdecydowanie się na urodzenie tego dziecka, wychowanie go i zaakceptowanie Chanyeola jako partnera zużyło wszystkie jego siły.

Ale wróć. Nie zaakceptował Parka. Nie. Na przeszkodzie stały dwie rzeczy. Jedna, mogąca się w każdej chwili zmienić, związek ojca jego dziecka z Luhanem i druga...

Czy nasz cudowny biegacz byłby w stanie przestać lubić młodszego tylko w seksualnym aspekcie, przestać jedynie pożądać jego ciało, a zacząć...

Baekhyun nie sądził, że jest w stanie poczuć coś do kędzierzawego. Nie wierzył w to.

Po prostu nie wierzył.

***

Chanyeol cierpliwie stał pod drzwiami ubikacji, czekając, aż miłość jego życia z niej wyjdzie. Tak się nie stało przez całe sześć minut. W siódmej również nic się nie zmieniło.

Dlatego zanim ósma się zaczęła, Chan zapukał w drewniane drzwi, chcąc usłyszeć pozwolenie na wejście.

Jednak tak się nie stało, a on stał i pukał, nie widząc w tym sensu. Nie przestał jednak, czując dziwną ulgę, robiąc to.

- Baekhyun? - Podniósł głos. - Wszystko w porządku?

Nie dostał odpowiedzi, przez co się zaniepokoił. Ale szybko postanowił coś z tym zrobić, dlatego złapał za klampkę, otwierając drzwi.

I naprawdę się nie spodziewał, że je otworzy. Był w szoku, ale szybko do siebie doszedł, wchodząc do pomieszczenia.

- Baekhyun. - Szepnął, pomagając ciężarnemu wstać. - Co się dzieję?

Odpowiedziało mu niewyraźne mruknięcie, dlatego już o nic nie pytał, przytulając sportowca.

A ten był zachwycony, czując wokół swojego tak kruchego ciała silne ramiona. Niemal od razu poczuł się lepiej, przestając się pocić i mieć złe, obciążające go myśli.

***

- Jestem doktor Song, a ty to pewnie Baekhyun, prawda? - Starsza kobieta uśmiechnęła się do niego. - Nie chcę zabierać ci czasu, także zaczniemy od razu.

- W porządku. - Zgodził się.

- W takim razie... - Spojrzała w ekran komputera, analizując. - Nie zrobiłeś żadnych badań, dlaczego?

Młody Byun przełknął ślinę. Wstydził się przyznać do swojej wcześniejszej decyzji. Ale nie chciał kłamać.

- Jeszcze nie wiedziałem, czy urodzę. - Powiedział niepewnie. - Podejmowałem decyzję.

- W porządku. - Kobieta wstała, zaraz wyjmując coś z szuflady. - Z tego co wiem, to dziewiąty tydzień, racja?

- Tak. - Przytaknął, miażdząc sobie dłonie udami. - Dziewiąty.

Lekarka mruknęła, przyjmując informację. Chwilę później wyrzuciła drobną folię, z jednorazowej igły potrzebnej teraz do badania.

- Zrobimy ci dzisiaj badania na przeciwciała odpornościowe, morfologię i oddamy mocz do analizy. - Powiedziała, zakładając sportowcowi opaskę na ramię. - Grupę krwi mamy, jednak potrzebujemy zrobić badanie na współczynnik grupy krwi. - Wbiła igłę, pobierając chłopakowi krew. - Jadłeś już śniadanie, prawda?

- Tak.

- W takim razie w poniedziałek, przed zajęciami, przyjdziesz na badania glukozy we krwi, na czczo. Od razu zrobisz badanie HIV i HCV.

- HIV?

- Spokojnie, to rutynowe badania, obecne przy każdej ciąży. - Wyjaśniła mu kobieta. - Podobnie jak badania w kierunku różyczki, kiły i toksoplazmozy.

Biegacz nie odpowiedział, poprawiając rękaw bluzy. Bez słowa chwycił za plastikowy kubeczek, doskonale wiedząc, co z nim zrobić.

Dlatego szybko się z tym uporał, wracając na wcześniejsze miejsce.

- To wszystko? - Zapytał, nerwowo przełykając ślinę.

- Zrobimy ci jeszcze cytologię, a potem możesz uciekać, idąc z chłopakiem coś zjeść.

Chrząknął, rumieniąc się lekko. Chanyeol przecież nie był jego chłopakiem. Ale nie wspomniał o tym lekarce, posyłając jej tylko mały uśmiech.

W końcu zakładająca, kolejny już raz zresztą, rękawiczki kobieta nie musiała o niczym wiedzieć.

Sportowiec | ChanBaek; mpregOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz