- Kyungsoo. - Jongdae ledwo mówił. - Kyungsoo.
- Już spokojnie. - Drobny Koreańczyk przytulał przyjaciela, starając się w jakikolwiek sposób go pocieszyć. - Jest okej, tak?
Jongdae powoli skinął głową. Nie wiedział, co myśleć ma o obiekcie swoich westchnień. Nie wiedział, czy ten będzie rano cokolwiek pamiętał.
Ale nie chciał o tym myśleć. Teraz skupił się jedynie na okropnym bólu głowy i Kyungsoo, który obiecał się nim zaopiekować.
Pozwolił się mu prowadzić po korytarzu, już znaczie mniej zatłoczonym, niż przed północą. Był zmęczony. I tak cholernie pogubiony.
Do tego stopnia, że w przeciwieństwie do swojego przyjaciela, nie zauważył kędzierzawego Koreańczyka prowadzącego swój obiekt westchnień do jednej z sypialń.
***
Baekhyun obudził się, czując dziwnie przyjemne ciepło na swoich udach. Uśmiechnął się, nadal nie otwierając oczu. Ale coś było nie tak. Stanowczo nie tak.
Dlatego szybko się podniósł i w końcu otworzył oczy. Lekki uśmiech zagościł na jego twarzy, kiedy zobaczył twarz Park Chanyeola, przytulonego do poduszki. Rozczulił się tym widokiem do tego stopnia, że zamiast w końcu się ubrać, on pochylił się i złożył czuły pocałunek na ustach chłopaka.
Dopiero potem się ubrał i tęsknie zerkając na wysokiego nastolatka, wyszedł.
***
- Tak, mamo. - Westchnął chłopak. - Wszystko okej, niedługo będę. - Zakończył połączenie i rozejrzał się po pokoju.
Poranne słońce przedostawało się przez źle zasłoniętą roletę i oświetlało pokój. Denerwowało by go to, gdyby nie fakt, że był smutny.
Obudził się sam, w pokoju było pusto, a Baekhyun z pewnością nie czeka na niego ze śniadaniem na dole.
Przejechał palcami po swoich wargach i jeszcze raz omotał spojrzeniem pokój. Uśmiechnął się na wspomnienie realizacji swojego marzenia. Na wspomnienie mlecznych i kuszących ud starszego od niego sportowca. Na wspomnienie jego głosu, krzyczącego jego imię. To było prawie że cudowne.
Bo naprawdę myślał, że obudzi się z rękoma na talii jego biegacza.
***
- Więc chcesz mi powiedzieć, że zaliczyłeś Byuna? - Chińczyk nie krył oburzenia. - Stary, nie to, że ci nie wierzę, ale...
Chanyeol rzucił w niego paluszkiem. Nie trafił, więc tylko wytknął przyjacielowi język.
- A ja mu wierzę. - Kyungsoo spojrzał na Yi Fana, mrużąc oczy. - Widziałem jak wchodzą do pokoju.
- Nie. - Przeczył Chińczyk. - Nie wierzę.
- To uwierz. - Park postanowił się odezwać. - I kiedy ty nas widziałeś?
- To słodko wyglądało, jak otwierasz mu drzwi, a on wchodzi. - Zaśmiał się najniższy z ich trójki. - Muszę powiedzieć Luhanowi.
- Ani mi się waż.
- Dlaczego?
Obj koszykarze spojrzeli na przyjaciela.
- Bo będą z tego kłopoty. - Westchnął Kris.
- Baekhyun nie zerwie z Dongwoo. - Mruknął cicho Chanyeol. - A plotki szybko się rozchodzą.
***
- Co ty zrobiłeś?! - Kai stał nad przyjacielem i załamywał ręce. - Musiałeś tyle pić?!
Koreańczyk milczał. Nie wiedział jak odeprzeć wyrzuty przyjaciela. Nie chciał kłamać, a wszystkiego nie pamięta.
- Baekhyun, powiedz mu coś!
Wspomniany odwrócił się w stronę tej dwójki. Zmarszczył brwi i podszedł do Minseoka, wyglądającego jak siedem nieszczęść.
- Co mam powiedzieć? - Zapytał Jongina. - Minnie jest dorosły, wie, co robi.
- Ja nie chciałem. - Zakwilił ten. - Nie chciałem tak po prostu go tam zostawić!
- Ale to zrobiłeś!
- Nie krzycz na niego! - Baekhyun spojrzał na wyższego z Kimów. - Był pijany, nie wiedział co robi.
- Potraktował go jak dziwkę!
- A co ty się tak tym przejmujesz? Myślałem, że znalazłeś miłą dziewczynę i to z nią dobrze się bawiłeś! - Krzyczał. - Nie praw mu kazań, bo sam nie jesteś lepszy!
- Bronisz go?!
- Do cholery! - Minseok wstał z fotela. - Nie kłóćcie się z mojego powodu! Wiem, że zjebałem, ale to naprawię!
- Ale Minnie...
- Minnie, skarbie.
- Tylko czy Jongdae mi wybaczy?
***
Śliczny biegacz stał przed lustrem i przyglądał się swemu ciału. Opuszkami palców gładził miękką skórę i uśmiechał się na widok każdej z wielu malinek.
Nie pamiętał, kiedy chłopak je zrobił. Nie pamiętał, kiedy ten przyozdobił jego plecy, uda i pośladki. Nie pamiętał, żeby na brzuchu i miednicy zasysał się tak, aby powstały tak mocne oznaczenia.
Jednakże był bardziej niż szczęśliwy, przypominając sobie te delikatne usta, sunące po jego nagim ciele.
***
- Głupio wyszło, nie? - Dongwoo stał przed nim i uśmiechał się z zażenowaniem. - Ale nie zamierzasz chyba...
- Skończ. - Przerwał mu szybko Baekhyun. - Daj mi chwilkę.
Naprawdę musiał wszystko przemyśleć. Ale im więcej o tym myślał, tym bardziej zdawał sobie sprawę, że jest to zupełnie bezsensowne.
Nie zerwie przecież z Dongwoo, a o zdradzie mu nie powie. Wolał utrzymać Chanyeola w tajemnicy i miał nadzieję, że ten to zrozumie.
Tylko co teraz będzie z ich pseudoszczęśliwym związkiem? Co będzie z ich aranżowanym małżeństwem? Tego Baekhyun nie jest w stanie zatrzymać, jedynie to spowolni, powodując cierpienie nie tylko swoje, ale także i Chanyeola. A tego nie chciał.
- Zapomnijmy o tym. - Powiedział w końcu. - Udawajmy, że wszystko jest okej. Nic się nie wydarzyło, ja nic nie widziałem.
- Naprawdę, skarbie? - Jego przyszły mąż najwyraźniej się ucieszył.
Oczy mu się zaświeciły, a on sam już miał zamiar całować chłopaka.
- Nie chcę. - Biegacz mu przeszkodził. - Nie dotykaj mnie, proszę.
Nie byłby w stanie udawać, że pocałunki są dla niego czymś przyjemnym. Nie byłby w stanie udawać, że jest szczęśliwy.
Nie chciał tego, bo dalej czuł dotyk Chanyeola na swoim ciele. Nie chciał tego, bo tylko usta wspomnianego Koreańczyka byłyby w stanie go zadowolić.
Pragnął tylko ust wyższego koszykarza. Pragnął tylko jego dotyku.
Dlatego odmówił.
A Dongwoo tym razem nie naciskał.
CZYTASZ
Sportowiec | ChanBaek; mpreg
FanficBędąc odważnym splotł ich dłonie ze sobą. Ucieszył się, kiedy starszy ani nie wyrwał ręki, ani jakkolwiek nie zaprotestował. Ba! Baekhyun był wręcz zachwycony. W obecności Chanyeola czuł się naprawdę dobrze. Nie dlatego, że ten nie przyklejał się do...