- Więc to nie Jongin jest ojcem, rozumiem. - Nauczyciel skinął głową. -W takim razie kto?
- Panie Kim...
- Baek, chcę ci pomóc. - Profesor mu przerwał. - Nie chroń żadnego chłopaka.
- Nie kryję.
- Jednak teraz tylko ty ponosisz konsekwencje tego wieczoru. - Mężczyzna westchnął. - A tak nie powinno być, o czym przekonany jest nasz dyrektor.
- Dyrektor?
- Tak, Baekhyun. Mimo, że jesteś pełnoletni, w takim wypadku potrzebujesz stałej opieki osoby przynoszącej dochody. Innymi słowy, musisz stawić się z opiekunem u dyrektora.
- Muszę?
- Tak, Baek. - Przytaknął, kolejny już raz. - Zrób to jak najszybciej, przynosząc wszystkie potrzebne papiery, których wykaz już za momencik ci dam.
Chłopak skinął głową, potakując wychowawcy.
Ale jednocześnie się zaniepokoił. Bo z kim miał przyjść? Z Jonghyunem? Rodzicami Parka? Ciotką?
Nie, Jonghyun. Jedyny potrafiący zadbać o Baekhyuna. Tak, on.
Cudowny biegacz zanotował w myślach, aby zadzwonić do przyjaciela, prosząc go o przysługę.
- Pamiętaj, chcę wiedzieć kto jest ojcem twojego nienarodzonego dziecka. Ty mi nie powiesz, sam znajdę sprawcę. A wtedy... Nie będę już taki miły.
***
- Naprawdę nie chciałem. - Kai przytulał blondyna, przepraszając go ciągle. - Nie chciałem cię pocałować.
Byun westchnął, nareszcie łapiąc w płuca odrobinę świeżego powietrza. Złapał za dłoń Minseoka i pociągnął go do wyjścia ze szkoły. W końcu byli po zajęciach i mieli wolne od treningów popołudnie. Wiadomo, że jeden z powodu swojego stanu, a drugi wyjątkowo z powodów osobistych. Kai otrzymał pozwolenie na opuszczenie treningu, pod warunkiem, że stawi się na początkową zbiórkę.
Dlatego kierowali się w stronę boisk i drużyny.
Byun i Minseok, nadal ze splecionymi palcami. Kai obok, pijąc słodki, gazowany napój.
- Profesorze Kim. - Cała trójka skinęła nauczycielowi.
- Przyszedłem się odmeldować. - Kontynuował Kai. - Mogę już iść?
- A niby z jakiego powodu opuszczasz zajęcia? - Wtrącił się stojący niedaleko chłopak. - A ty, Baekkie? Rano z jednym, w południe z drugim. Może wieczorem przyjdzie kolej na mnie? - Puścił naszemu sportowcowi oczko. - Skorzystasz, hm?
- Z tobą zawsze, Jimin. - Zaśmiał się wspomniany. - Ale najpierw czekam na zaproszenie na randkę. - Chichotał.
- Kino? Piątek?
- O yeah.
Obaj lekkoatleci żartowali. Większość słyszących to, o tym wiedziała.
Ale nie wiedział o tym stojący blisko Chanyeol. Słyszący wszystko Chen. Oburzony Soo i spokojny Yi Fan.
***
- Co powiedział? - Całą czwórką siedzieli w sypialni Jonghyuna. - Coś poważnego?
- W sumie nie. - Baekhyun zajadał się jeszcze ciepłymi ciasteczkami. - Muszę dostarczyć jakieś papiery i przyjść do dyrektora z opiekunem.
- Z kim pójdziesz? Ze mną? - Jonghyun rzucił do ciężarnego butelkę wody. - Czy zadzwonisz do babki i grzecznie ją poprosisz?
- Wolę ciebie. - Zaśmiali się oboje.
Ale szybko wrócili do plotkowania i zajadania się niezdrowym jedzeniem. Kai nie dbał o dietę, Minseok i tak spali wszystko na siłowni, a Baekhyun... Jego stan pozwalał na to wszystko.
Jonghyun zawsze utrzymywał świetną figurę i za nic nie chciał zdradzić swojego cudownego sposobu na to. Jednak Baekhyun już wiedział.
Bo mimo, że sam ponosił konsekwencję seksu z pewnym chłopakiem, wiedział, że to właśnie dzięki niemu starszy brat Minseoka i jego chłopak, Key, mają tak świetne figury.
- Mam ochotę na makaron. - Powiedział w pewnym momencie. - Z lodami. Tak, z lodami.
- W zamrażarce mam śmietankowe. - Najstarszy wstał. - W szafce posypkę i jakąś polewę. Bita śmietana powinna jeszcze stać w lodówce. - Westchnął. - To co? Przynieść ci?
- Tak!
- Mi też!
- Spierdalaj, Kai!
***
- Chanyeol? - Matka Parka zdziwiła się obecnością syna. - Jesteś sam?
- Z Luhanem. - Odpowiedział ten szybko. - Idziemy na górę, nie przeszkadzajcie nam.
Kobieta zignorowała to, nawet nie szczycąc młodego chłopaka obok syna wzrokiem. Niepokoiła się, to było widoczne.
- Nie wróciłeś z Baekhyunem? - Zapytała w końcu. - Myślałam, że...
- Nie, nie wróciłem. - Chanyeol westchnął, przeczesując kosmyki na głowie ręką. - Przyjdzie, kiedy zechce, nie jest małym dzieckiem.
- Zadzwoń do niego.
- Nie jest małym dzieckiem. - Powtórzył, zaciskając zęby. - Sama możesz zadzwonić.
- Chanyeol...
- Idę na górę, pa.
- Chanyeol...
Ale jej syn już odszedł, przytrzymując drugiego chłopaka w pasie.
***
- Tak, słucham?
- Baekhyun? - Kobieta odetchnęła, słysząc głos chłopaka w telefonie. - Wiem, że nie jest późno, ale zaczynam się martwić i...
- Nic mi nie jest, pani Park. - Powiedział szybko, przestraszony nagłym telefonem. - Niedługo wrócę.
- Przyjechać po ciebie?
- Nie trzeba.
- Jednak nalegam, chciałabym z tobą porozmawiać.
- W porządku. - Młody ciężarny westchnął. - Za ile pani będzie?
- Mów mi mamo. I za godzinę, skarbie.
***
- Mamy problem.
- Jaki?
- Matka Parka już po niego jedzie.
- Kurwa.
- Tak, kurwa.
A/N
Rozdzialik zawdzięczacie pewnej osóbce za pewną rzecz...
sic_cus
CZYTASZ
Sportowiec | ChanBaek; mpreg
FanfictionBędąc odważnym splotł ich dłonie ze sobą. Ucieszył się, kiedy starszy ani nie wyrwał ręki, ani jakkolwiek nie zaprotestował. Ba! Baekhyun był wręcz zachwycony. W obecności Chanyeola czuł się naprawdę dobrze. Nie dlatego, że ten nie przyklejał się do...