Usłyszałam pukanie do drzwi i zerwałam się na równe nogi, do komnaty weszła czarownica, ta starsza która była tutaj żeby nas zbadać w pierwszy dzień.
- Moja pani. - Pokłoniła się w moja stronę. - Królowa mnie przysłała, kazała zająć się twoim URAZEM. - to ostatnie słowo znacząco podkreśliła.
Każdy jej krok był ciężki i powolny ale kiedy znalazła się zaraz koło mnie dojrzałam w jej oczach to co pierwszego dnia i mogłam przysiąc że jednym machnięciem ręki mogła by mnie zmieść z powierzchni ziemi, mimo że jej ciało odmawiało posłuszeństwa.
Bez słowa dotknęła mojej szyi a ja poczułam mrowienie w tym miejscu, jej wzrok skupił się na ranie która zadał mi książę Alexander. Kilka razy westchnęła kiedy oglądała moją szyje z każdej strony, później zajrzała do swojej szmacianej torby i zaczęła mieszać jakieś zioła w małym flakoniku, wyrecytowała coś po cichu i wtedy poczułam jak powietrze gęstnieje a później wszystko wraca do normy. Podała mi flakonik i spojrzała wprost w moje oczy, czułam że jej wzrok przyszywa mnie na wylot. Powietrze zgęstniało ponownie a jej mina z obojętnej zmieniła wyraz na pełną powagi.
- Słuchaj mnie dziecko uważnie... Trafiłaś tutaj nie przypadkiem i modlę się by nie stało ci się nic złego. - Złapała mnie za rękę i nie puszczała.
- Nie rozumiem? - Byłam zdezorientowana i nie wiedziałam co robić. Czy ona też była niespełna rozumu?
- Musisz jak najdłużej powstrzymywać się przed przemianą, tutaj nie ma nikogo jak ty kto były w stanie ci pomóc podczas przemiany... Jesteś pół krwi... - Mówiła stanowczo ale ja nic nie rozumiałam. Moje ciało ogarnął silny strach, widziałam że jest pewna tego co mówi i nie wyglądała na kogoś kto chciałby mnie skrzywdzić.
-Ale przecież...ja...- Nie mogłam nic z siebie wykrzesać, żadnego słowa, nic.
- Jesteś pół krwi zmiennokształtnym kotem, pół czarownicą, chyba nie muszę mówić co to oznacza. - I wtedy puściła moją rękę a ja poczułam uchodzi ze mnie siła, oparłam się o łózko i opadłam na nie w szoku. Powietrze znowu było normalne i wiedziałam że to za sprawą czarownicy.
- Zaparz te zioła i wypij przed snem moja pani.- Pokłoniła się jak dla mnie zbyt oficjalnie i wyszła.
Byłam w takim szoku że nie wiedziałam co mam zrobić ze sobą, zaczęłam się trząść i poczułam że zaraz zwymiotuje ale starałam się tego nie robić.
''Czy ona naprawdę wierzyła w to co mówiła?'' Miałam w głowie tyle pytań, a na żadne z nich nie dostałam odpowiedzi. Pół kotem? Czy to w ogóle możliwe? Przecież mamy z nimi spór od lat, nawet nie prowadzimy handlu między królestwami. Wilki nimi gardzą, a Król chyba bardziej niż mieszańcami gardzi właśnie kotami.
''O boże!'' Zakryłam dłonią usta. "To niemożliwe!''
Serce waliło mi w klatce i przysięgam, że miałam wrażenie że niej wyskoczy na środek komnaty. To po prostu nie mogło być prawdą, po co ktoś ze zmiennokształtnych kotów miałby ryzykować i zostawiać mnie tutaj, jeśli mnie nie chcieli mogli oddać mnie komuś w ich królestwie lub nawet podrzucić innym zmiennokształtnym ale wilki i koty...
Chciałam wierzyć, że to kłamstwo, że jej ze starości się coś przywidziało. ''To sen! Obudź się!'' Krzyczałam w myślach ale mimo to nie obudziłam się. Podeszłam do okna i wyjrzałam na zewnątrz, tam wszystko było jak zwykle a moje życie właśnie stawało się koszmarem, od wczoraj nie potrafiłam znaleźć nic na tyle pozytywnego by mogła się tego trzymać. Jakiś mały szczegół który by pozwalał mi żyć. Zostałam tutaj sama, w zamku pełnym ludzi którzy mnie nienawidzą, z morderczym psychopatą i Królową która na każdym kroku chce mnie upokorzyć.
''Czy może być jeszcze gorzej?" Ze złości walnęłam pięścią w szybę.
Jeszcze kilka dni temu moje życie było dużo prostsze, jak w ciągu dwóch dni mogło wszystko się tak pomieszać? Całe życie uważałam, że jestem w domu a tym czasem byłam bardzo daleko od niego. Całe życie chciałam się przemienić , chciałam zobaczyć jak to jest a teraz bałam się co by mogło się wydarzyć. Bez wątpienia Król kazałby mnie zabić ale w jaki sposób? Dla zmiennokształtnych kotów był bezlitosny, najgorsze kary jakie wymyślił były właśnie dla niech, umierali dniami w okropnych męczarniach a ja jak się okazuje byłam jednym z nich.
Co jeśli się to wyda? Tutaj nie byłam bezpieczna. ''Muszę się stąd wydostać!"
Nie wiedząc w sumie co robię zerwałam się z miejsca i ruszyłam w jedyne miejsce w jakie mogłam dość samodzielnie bo innej drogi nie znałam. Ułatwiały mi rzeźby i obrazy które wszędzie były inne, magiczne lampy prawie migały mi co chwilę przed oczami kiedy biegłam. Zdziwiłam się, że nie spotkałam ani jednego strażnika, ani jednej służącej, chyba miałam szczęście. Jeśli uda mi się znaleźć wyjście, znajdę rodziców i Anne i uciekniemy. Nie za bardzo wiedziałam gdzie ale tutaj nie byliśmy bezpieczni.
Kiedy w końcu znalazłam drzwi które prowadziły na ogród przez chwilę się zawahałam ale nie na tyle by dać sobie czas do namysłu. Nacisnęłam klamkę i wyszłam na zewnątrz, zaczęło akurat padać ale nie przejmowałam się tym. Zamierzałam przeszukać każdy zakamarek ogrodu by z niego się wydostać, może znajdę jakaś mała szczelinę, tyle by wystarczyło.
Najpierw zaczęłam szukać przy murze po prawej stronie, zaglądałam za każdy krzak by nie ominąć najmniejszej szansy na ucieczkę. Rozpadało się na dobre a ja poczułam jak wszystkie moje ubrania przemakają do suchej nitki, wzdrygnęłam się gdy z północy zawiało. Zbierało się na burze a ja nie miałam czasu, jak mysz która ktoś uwięził tak i jak desperacko szukałam nawet małej dziury by się wydostać. Nie miałam dużo czasu zaraz pewnie ktoś się zorientuje że mnie nie ma i wtedy będą szukać a jak mnie złapią będzie źle.
Nie wiem ile czasu minęło ale cała moja nadzieja delikatnie mówiąc ''zdechła''. Usiadłam na ławce gdzieś w lewym rogu ogrodu a tak przynajmniej mi się wydawało bo już dawno się zgubiłam i zastanawiałam się co mam zrobić. Woda z włosów kapała mi na twarz a w butach miałam powódź.
''Może znajdę na tyle głęboka kałuże by się utopić.'' Ta myśl przez chwile była kusząca ale później zaczęłam się śmiać sama z siebie. Tak więc siedziałam w deszczu na ławce, cała przemoczona i zmarznięta i śmiałam się sama z siebie w głos. Może jednak nie byłam normalna?
- Wszędzie cię szukałem!
Podskoczyłam na dźwięk głosu Olivera. Zobaczyłam jak wychodzi z jednej z dróżek, nie był zadowolony.
Jak będą chcieli mnie pozbyć głowy to przynajmniej będę pewna, że z mojej winy.
- Co ty tutaj robisz? - Zapytał wymachując rękami.
- Cóż... Najpierw chciałam uciec ale zgadnij co się stało? - Patrzył na mnie jak na kogoś kto stracił rozum ale nic nie powiedział. - Nie da się! Później chciałam się utopić w kałuży ale sam się możesz domyślić, że jednak zrezygnowałam z tego pomysłu.
Oliver wybuchł śmiechem a jego dźwięk słychać było wszędzie. Powiedziałam mu to bo nie miałam nic do stracenia i przypadkiem go rozśmieszyłam. Podszedł do mnie i pomógł wstać a ja zadałam sobie sprawę z tego że suknia była na tyle mokra iż uniemożliwiała mi normalne poruszanie się. Musze zapamiętać - suknie nie są zbyt wygodne gdy wyleje się na nie kilkanaście litrów wody.
- Wydasz mnie? - Zapytałam kiedy ruszyliśmy w stronę zamku.
- Coż...za kilka dni masz zostać moją żoną a ja wolałbym mieć żonę z głowa na karku. - Teraz on mnie rozśmieszył, wybuchłam histerycznym śmiechem i nie mogłam się uspokoić dopóki nie dotarliśmy do drzwi.
CZYTASZ
Zakazana
FantasyKsiążę Wilków i zwykła córka rolników... On wybiera ją ze wszystkich kobiet w Królestwie na swoją żonę. Ona dowiaduję się, że przebywanie w miejscu najbardziej chronionym jest dla niej największym zagrożeniem, bo nie jest wilkiem - jest zmiennym kot...