25. Morderstwo

16.1K 762 4
                                    

Nim otworzyłam oczy poczułam ciepły oddech na karku i dotyk ust, westchnęłam i odwróciłam się by spojrzeć na swojego męża. 

- Jestem miło zaskoczona, że wciąż tu jesteś. - Powiedziałam i przejechałam dłonią po brzuchu Olivera.

- Grasz w niebezpieczną grę moja ukochana.. - Uśmiechnął się szarmancko. - Nie budź we mnie wilka. - wyszeptał do mojego ucha. 

Usiadłam na nim okrakiem i pochyliłam się by oddać pocałunek na jego ciepłych ustach. 

- Myślę, że jednak lubię go budzić. - Dodałam i uśmiechnęłam się bo w głowie pojawiły mi się obrazy tych wszystkich rzeczy które mogliśmy robić. 

- O nie! - Wykrzyczał. - Nie mogę, naprawdę! 

Patrzyłam na niego błagalnym wzrokiem ale był nieugięty, jeśli powiedział coś to nie było sił na tym świecie by zmienił zdanie. Chyba to w nim kochałam to,że był taki nieugięty i stanowczy. Oliver się ubierał a ja wciąż leżałam w łożu, nie było powodu bym wstawała, nie miałam co robić i to mnie przytłaczało. 

- Coś się stało? - Zapytał i usiadł w pełni ubrany na brzegu łoża.

- Nic. - Wymruczałam obojętnie. 

Nie uwierzył mnie, wiedział co czułam i to naprawdę było upierdliwe, żadnych tajemnic nawet jeśli chodziło o samopoczucie. Patrzył na mnie pytającym wzrokiem i czekał na szczerą odpowiedź.

- Po prostu czuję się nie potrzebna, nie umiem nic nie robić. - Przewróciłam oczami i nakryłam się kołdrą.

- Nie jesteś nie potrzebna..- zaczął Oliver. -Jesteś księżniczką, a te nie muszą robić nic. - Dodał.

Westchnęłam i przewróciłam oczami. 

- Kiedy ja nie chce nie robić nic. - Powiedziałam smutno. - Oszaleje!

Oliver odkrył mnie i powiedział wesoło.

- W takim razie masz coś do zrobienia.- Podniosłam się na jego słowa i od razu dodało mi to sił. - Musisz wybrać się do sierot i zanieść im przydział jedzenia. 

Zastanawiałam się chwilę nad tym, to było odwrócenie mojej uwagi, byłam pewna,że zwykle robili to służący i nie było nikogo z nimi z rodziny Królewskiej.

- Niezła próba. - Powiedziałam i opadłam na łoże. - Nigdy tego nie robicie i wymyśliłeś coś na szybko. 

- Możliwe ale nie zmienia to faktu, że jeśli się pojawisz sprawisz radość dzieciom. - Pocałował mnie w czoło i wyszedł. 

Cholera! Miał racje, te dzieci pewnie marzyły by choć dotknąć butów kogoś z rodziny Królewskiej. Nie mogłam dłużej leżeć, miałam w końcu cel, sprawić by jak najwięcej dzieci miało dzisiaj uśmiech na ustach i w tym celu postanowiłam wydać swój przydział pieniędzy na suknie - których nie potrzebowałam. 

- Alice moja droga jak dobrze, że tu jesteś... - Powiedziałam na widok skromnej dziewczyny. - Musimy wybrać się na targ po rzeczy potrzebne dla sierot.

Alice pokłoniła się i uśmiechnęła, wiedziałam, że ona tak jak i ja czuła wielką potrzebę pomocy innym i jako jedyna nie patrzyła się krzywo kiedy wydawałam Królewskie pieniądze na innych. Nie powiedziała nic kiedy pomagała mi się ubrać w okropne, ciężkie suknie. 

- Jak myślisz... pozwolą mi ubierać nieco mniejsze suknie kiedy będzie już widać brzuch. -Zapytałam. - Te suknie są okropnie ciężkie i na pewno nie pomagają w donoszeniu ciąży. - Dodałam i pogłaskałam się po brzuchu.

ZakazanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz