Minęły cztery tygodnie i w końcu mogłam wyjść z łoża, oczywiście na małe spacery - nic ekstremalnego ale cztery tygodnie leżenia niemal zrobiły ze mnie osobę chorą psychicznie, więc spacer był dla mnie teraz jak oddychanie - niezbędny.
Chlebek - Sony został strażnikiem w zamku i tylko my wiedzieliśmy kim on naprawdę jest. Z Agness próbowałyśmy ustalić jak przemieniłam Sonego ale prawda była taka, że nie potrafiłam nic przydatnego powiedzieć, chciałam tylko by żył i nie stosowałam żadnych znanych mi rytuałów i na pewno nie rzucałam zaklęć.
- Na tym polega magia, na pragnieniu, to od niego wszystko się zaczyna. - Powiedziała starsza kobieta.
Dwie więzi jak dla mnie jednej czasami było za dużo, musiałam się uczyć jak je blokować, zwłaszcza kiedy moje humory były różne i bardzo zmienne. Kiedy smuciłam się lub złościłam oboje zaraz przybiegali choć często chodziło o to, że brzuch przeszkadzał mi w schylaniu się lub ciężko było mi wstać z łoża.
Ćwiczyłam magię i szło mi naprawdę dobrze, można powiedzieć, że bez trudu skopałabym komuś pośladki jednym ruchem dłoni. Jednak nie było to tak kolorowe jak można było sobie wyobrazić - magia nie brała się znikąd i po jakimś czasie się wyczerpywała, wtedy musiałam odpoczywać i zbierać siły od nowa.
Oliver wpadł do komnaty przerażony.
- Szybko idziemy. - Rozkazał.
- Gdzie? Co się stało? - Pytałam kiedy złapał mnie za nadgarstki i pociągnął.
- Tornado. - Powiedział i nie musiał nic więcej dodawać.
Cholera!
Tornado ostatnim razem zniszczyło połowę królestwa i kilka lat zbieraliśmy się po tym, zginęło sporo osób a jeszcze więcej zostało rannych. Przełknęłam głośno ślinę kiedy Oliver mijając strażników wydawał im rozkazy by wszyscy zeszli do piwnicy - tam gdzie mieszka służba i mieści się kuchnia. Czułam ogromny lęk o wszystkie bliskie mi osoby, nie mogłam nic w tej chwili zrobić by im pomóc oprócz modlenia się by tym razem nikomu nic się nie stało.
Zeszliśmy do piwnic i skierowaliśmy się do pomieszczenia w którym nigdy nie byłam. Wnętrze wyglądało prawie jak pokoje u góry, duże łoże, fotele, stolik i kilka innych ekskluzywnych rzeczy. Spojrzałam wymownie na Olivera a on wzruszył ramionami.
- Po ostatnim przygotowaliśmy pokoje na wypadek gdyby ... - Westchnął głośno.
Na samą myśl o tym co się rozpęta na zewnątrz, zrobiło mi się słabo.
- Dotarłeś do wszystkich z tą wiadomością? - Zapytałam wstrzymując powietrze.
- Nie. Niektórzy wyszli po za miasto w interesach lub byli po za zasięgiem straży. - Powiedział słabo a ja wypuściłam głośno powietrze.
Zastanawiałam się ile osób mogło stracić życie a my nie mogliśmy ich uratować. Miałam nadzieję, że sami w porę znajdą schronienie i uda im się przeżyć.
- Wyjdę tylko na chwilę i zaraz wracam, nie ruszaj się stąd. - Powiedział Oli i pocałował mnie w czoło.
Usiadłam ciężko na łóżku i zastawiałam się co mogłabym zrobić by choć trochę odgonić czarne myśli i właśnie wtedy do pomieszczenia weszła Alice, widać było, że bardzo się denerwuje ale przy mnie starała się trzymać.
- Moja pani. - Pokłoniła się. - Czarownica kazała natychmiast przynieść herbatę z tych ziół dla ciebie. Pomoże się uspokoić. - Podała mi kubek z płynem i odsunęła się.
Wzięłam łyk i smakowało okropnie.
- Co się stało? - Zapytałam Alice która miała łzy w oczach.
CZYTASZ
Zakazana
FantasyKsiążę Wilków i zwykła córka rolników... On wybiera ją ze wszystkich kobiet w Królestwie na swoją żonę. Ona dowiaduję się, że przebywanie w miejscu najbardziej chronionym jest dla niej największym zagrożeniem, bo nie jest wilkiem - jest zmiennym kot...