30. Przyjaciel

14.7K 707 87
                                    

Dziecko rosło, mocniej kopało a brzuch już był bardzo widoczny co sprawiało dyskomfort. Na szczęście wiosna minęła spokojnie, zbuntowani na chwilę odpuścili a Oli spędzał więcej czasu ze mną co naprawdę było przyjemne. Pomagał mi też z adopcjami dzieci z sierocińca, prawie połowa z nich znalazła już dom a ja od czasu do czasu odwiedzałam każde z nich. 

Rose urodziła śliczną córkę co sprawiło, że Alexander nie był szczęśliwy i znowu zaczął się nad nią znęcać, musiałam zareagować i w sekrecie dodawałam mu mikstury uspokajające by przez chwilę dziewczyna miała spokój a po jakimś czasie Król wysłał go w podróż kilku miesięczną w poszukiwaniu kryjówek zbuntowanych. Każdy w zamku odetchnął i nikt za nim nie tęsknił a tym bardziej Rose która została moja przyjaciółką.

Raz udało mi się odwiedzić zamek Ojca i brata ale tylko na jeden dzień, u nich wszystko było jak wcześniej. Brat zdobył informacje - dość niepewną ale zawsze jakąś, że Król Howard dostaję miksturę witamin od wiedźmy spoza Królestwa i było to dość podejrzane. Udało mi się potwierdzić tą informacje ale nie mogłam się zbliżyć na tyle by zbadać skład 'witamin''. Czy to one mogły zatruwać umysł Króla?

Właśnie szykowałam się do rodziców, chciałam ich odwiedzić i zobaczyć jak ma się Canes. Oliver miał chwilę wolnego więc postanowił udać się ze mną a ja znałam prawdziwe jego intencje, im dłużej byłam w ciąży tym bardziej traktował mnie jak ''jajko'', dlatego też częściej mnie pilnował. 

Poczułam jak dziecko rozpycha się w brzuchu i syknęłam kiedy poczułam dość moce kopnięcie w żebra. Nie spodziewałam się, że dziecko może rozpychać się w dolnych częściach żeber.

- Coś się stało? - Oli zapytał zaniepokojony.

- Przysięgam, że nasz syn połamie mi niedługo żebra. - Powiedziałam oburzona na co Oliver wybuchł śmiechem. 

- Jestem pewien, że nie będzie tak źle. - Pogłaskał mnie po brzuchu z uśmiechem. 

Powóz się zatrzymał i Oli wyszedł pierwszy by pomóc mi wyjść, to już nie był zwykły obowiązek a potrzeba bo sama z takiej wysokości z brzuchem bym nie wyszła. Rodzice i Canes już na nas czekali i kiedy tylko stanęłam na ziemi poczułam jak mały człowiek rzuca się na moją suknię.

- Lala! - Wykrzyczał mały chłopiec a ja przykucnęłam by go wziąć w ramiona. 

- Witaj twardzielu, byłeś grzeczny? - Zapytałam i rozczochrałam włosy chłopca.

- Baldzo i duzo jadłem. - Powiedział dumny z siebie. 

Kucanie nie było dobrym pomysłem ale zdołałam się podnieść kiedy rodzice podeszli do nas, mama przytuliła mnie i od razu zaczęła głaskać brzuch. 

- Już bliżej niż dalej. -Powiedziała z uśmiechem.

Spotkanie z nimi zawsze dawało mi siły i poprawiało humor. Rodzice jako jedni z pierwszych zdecydowali się wziąć jeszcze jedną dziewczynkę z sierocińca ale już starszą niż Canes bo miała dwanaście lat i bardzo im pomagała w pracach. Była uroczą i bardzo ładną brunetką o niebieskich jak niebo oczach i porcelanową skórą, już teraz adoratorów jej nie brakowało co  martwiło rodziców bo nie chcieli by za szybko odeszła z domu. 

Wchodziłam do powozu kiedy usłyszałam zaciekłą walkę psów i zatrzymałam się by zobaczyć chlebka atakowanego przez dwa inne psy, krzyknęłam i miałam podejść kiedy Oli mnie wyprzedził i ryknął na dwa bezpańskie kundle. A to co zobaczyłam po odejściu sprawiło, że rozpłakałam się jak dziecko, chlebek leżał nieruchomo na ziemi, wszędzie była krew i wydawało mi się, że nie oddycha. Podbiegłam i delikatnie go dotknęłam, krew była wszędzie a na szyi widziała mięso które wychodziło z rany, nie oddychał i wiedziałam, że nie żyje. Podniosłam go i przytuliłam, łzy spływały mi po policzkach i poczułam palące uczucie w płucach.

ZakazanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz