7. Ceremonia Alexandra i Rose

24.4K 1.1K 76
                                    

Oliver otworzył je przed mną a ja z ledwością postawiłam krok na przód. Przez chwilę zapomniałam o tym dlaczego chciałam uciec ale teraz wszystkie troski wróciły. Przetarłam ramiona by się trochę ogrzać ale nie pomogło.

- Choć zaprowadzę cię do komnaty, musisz się ogrzać. - Jego uśmiech też się ulotnił kiedy tylko zamknął drzwi a za nimi moja namiastkę wolności.

Korytarz wydawał się dłuższy i mroczniejszy niż wcześniej, światło z magicznych lamp też przygasło a każdy mój krok odbijał się echem. Znalazłam się w punkcie wyjścia a do tego podejrzewałam, że teraz będzie przy mnie ktoś by mnie pilnować. Wątpiłam iż drugi raz Oliver popełnij ten sam błąd. Kiedy otworzył drzwi do komnaty, spuściłam wzrok i patrzyłam się chwile na moje przemoczone buty, nie chciałam tam wchodzić ale nie miałam wyboru. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do mojego osobistego więzienia.

- Czy to przez mojego brata chciałaś uciec? Obiecuje, że już nic ci z jego strony nie grozi. - Jego szare oczy posmutniały, patrzył na mnie z politowaniem.

- Wyglądam jak kupa nieszczęścia, prawda? - Chciałam zmienić temat. Nie mogłam mu zdradzić prawdziwego powodu próby mojej ucieczki. Z drugiej strony pytał się o to bo szczerze się martwił czy przez strach. Może myślał, że będę próbować znowu?

Zerknęłam na niego a on nawet nie drgnął, czekał na odpowiedź.

- Nie, to nie chodziło o niego. - Nie patrzyłam na jego reakcje. Odwróciłam się w stronę okna i miałam nadzieje na to, że wyjdzie. Chciałam zostać sama, zastanowić się co mam zrobić dalej.

Usłyszałam skrzypienie drzwi i wesłałam z ulgą ale po chwili nastała cisza.

- Jesteś najpiękniejsza kupą nieszczęścia jaką widziałem. - Nie powiedział nic więcej i zamknął drzwi. Uśmiechnęłam się mimowolnie i zaczęłam ściągać ubranie które okropnie mi ciążyło. Okazało się, iż ściągniecie samemu tak obszernej sukni było niemalże niemożliwe dlatego ucieszyłam się kiedy Alice weszła do komnaty i bez słowa pomogła mi się pozbyć ciężaru, po czym podała mi ręczniki bym mogła się wytrzeć.

- Moja Pani, jeśli mogę? - Zapytała kiedy ubierałam koszule nocną.

- Oczywiście.

- To było bardzo nierozsądne, gdyby ktoś inny odkrył że Pani nie ma, mogłoby się to skończyć bardzo źle. - Biedna dziewczyna, martwiła się choć ledwie mnie znała.

-Masz rację moja droga. Jednak słynę z tego, że rzadko kieruję się rozsądkiem. - Miałam ochotę tylko się położyć i Alice chyba zrozumiała bo szybko wszystko oprzątnęła i bez słowa wyszła.

Położyłam się na boku i rozmyślałam nad dalszym planem. Ucieczka już będzie niemożliwa ale życie tutaj w ciągłym zagrożeniu było jeszcze gorsze. W końcu przejdę przemianę i wtedy albo mi ukrócą cierpienie albo będę umierać w męczarniach. Zmiennokształtny który przechodzi pierwszą przemianę bez ''swoich'' umiera. Ponoć to najbardziej okrutna śmierć bo nie dzieję się to przez chwile, czasami trwa to tygodniami, ból odczuwalny jest w każdej kości, jakby ktoś łamał je bez przerwy. Czasami znajdowano zwłoki osób które przechodziły przemianę samotnie ale nie był to przyjemny widok. Niektórzy rzucali się ze skał, inni dźgali się a jeden nawet wydłubał sobie oczy.

Ile jeszcze będę wstanie powstrzymać przemianę? Równie dobrze mogę obudzić się jutro i się przemienić, nie ma na to reguły.

Przeszedł mnie dreszcz i okryłam się mocniej kołdrą.

Zasnęłam ale minęło bardzo dużo czasu zanim to nastąpiło. W nocy budziłam się co chwilę spocona i przerażona, śniło mi się że się przemieniam i jestem sama.

ZakazanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz