12. Obłęd

20.3K 1K 244
                                    

Ostatni dzień by coś wymyślić a ja wciąż tkwiłam w tym samym miejscu. Księga nie pomogła choć znalazłam dużo ciekawych zaklęć i eliksirów.

I bardzo chciałam walczyć lecz wiedziałam, że nie mam szans... 

Pozostała jedna rzecz którą mogłam zrobić, jedyna która mogła uratować moich bliskich.

- Alice zaprowadź mnie do Księcia Olivera. - Zwróciłam się do niej kiedy zmieniała pościel. - Muszę z nim o czymś porozmawiać... to ważne. 

Dziewczyna skinęła głową, odłożyła ostatnią poduszkę na łoże i ruszyła w stronę drzwi a ja za nią. Dzięki Bogu, że tu była bo sama nie wiedziałam gdzie co jest i jak się poruszać po zamku, znałam tylko drogę do ogrodu i do biblioteki.

Nie byłam pewna tego co robię ale tej nocy śniła mi się moja biologiczna matka, a przynajmniej tak cały czas sobie wmawiałam. Mówiła, żebym zaufała Olivierowi i nie bała się...

Obyś miała racje kobieto z moich snów!

Służąca zapukała do drzwi od komnaty w której nigdy nie byłam - od komnaty Oliviera i słyszałam jak mnie zapowiedziała. Wzięłam głęboki oddech i weszłam. Układ jego komnaty był inny, wchodziło się od razu do gabinetu a po lewej stronie było przejście do komnaty z łożem i tak jak wszędzie wystój był podobny, choć moim zdaniem miał dużo więcej osobistych rzeczy które nadawały mu charakteru. 

- O czym chciałaś porozmawiać? -Głos Oliviera wydawał się być oschły choć jego ciało napięło się gdy tylko weszłam.

Siedział przy dębowym biurku i podpisywał jakieś papiery. Nie wiedziałam czy stać czy usiąść ale kiedy wskazał na fotel na przeciw niego to stwierdziłam,że chyba tak będzie lepiej bo moje nogi zaczęły niepewnie utrzymywać moje ciało.

Przez chwilę wpatrywałam się w swoje ręce, starałam się dobrać odpowiednie słowa - jeśli takowe istniały. Wzięłam głęboki wdech i wydusiłam... 

- Najpierw obiecaj mi, że nikomu z moich znajomych czy rodziny nic się nie stanie. - Jego wzrok przeszył mnie na wylot a serce zaczęło kołatać w klatce. 

- Obiecuje. - Powiedział po chwili ciszy i patrzył na mnie pytającym wzrokiem. 

Patrzyłam mu w oczy, doszukiwałam się cienia zwątpienia ale jego głos i oczy były stanowcze więc kontynuowałam. 

- Nikt o tym nie wie, nawet moi rodzice którzy mnie przygarnęli... - głęboki wdech - nie jestem wilkiem, w ogóle nie mam w sobie krwi wilka... - czułam jak ręce mi drżą a żołądek związał się w supeł. - jestem w połowie czarownicą i w połowie... - słowa utkwiły mi w gardle kiedy spojrzałam w szeroko otwarte oczy Oliviera.- w połowie k... kotem... 

Kiedy to powiedziałam poczułam się lżej, wiedziałam, że długo nie pożyje ale przynajmniej już byłam pewna co mnie czeka.

Podskoczyłam przerażona kiedy Oliver gwałtownie wstał i zaczął nerwowo chodzić po pomieszczeniu. Był wściekły i na pewno czekała mnie bolesna śmierć, wpadł w szał. 

Wstałam i podeszłam do niego na tyle spokojna na ile mogłam.

- Jestem gotowa.

Zatrzymał się i spojrzał zszokowany, chyba oczekiwał, iż będę się bać, uciekać czy błagać o litość... jednak ja byłam już gotowa i pogodzona z tym co mnie czeka. 

- O czym ty mówisz?! - wrzasnął.

- Miejmy to za sobą, wiem, że mnie powieszą lub coś gorszego... jestem gotowa. 

ZakazanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz