39. Uratowana

12.8K 648 56
                                    

ANNA:

Nerwowo okrążałam komnatę, widziałam się z Laylą i powiedziała mi co ma się wydarzyć. Król Kotów u nas w Królestwie? Nie wiedziałam czy bardziej się boje czy bardziej cieszę bo jest nadzieja, że w końcu wszytko się ułoży i Layla nie będzie musiała ukrywać swojej prawdziwej tożsamości. 

Suknie od Layli były zdecydowanie zbyt '' królewskie'' - kompletnie do mnie nie pasowały. Każdy krok to było wyzwanie, czułam jak ciężar materiału przyciąga mnie mocno do ziemi a każdy ruch powodował szeleszczenie sukni. 

Byłam tutaj już kilka dni ale wciąż wydawało mi się to nie realne, Layla postanowiła, że przedstawi mnie jako jej osobistą służącą i miała dość sporo argumentów więc na szczęście nie musiała ukrywać mnie w skrzyni. Z drugiej strony jej opowieści od duchach były nie co przerażające i dziwne, nie wątpiłam w nią ale ciężko uwierzyć w takie nowości. 

Hayden dał mi spokój od 'tamtego' dnia i nie wiedziałam czy cieszę czy bardziej jestem zła. Widziałam jak czasami na mnie spoglądał ale nigdy nie odważył zbliżyć się tak blisko jak pierwszego dnia. Jego wzrok wypalał mi dziurę w brzuchu a serce mocniej biło ale ja również nie starałam się zmniejszyć dystansu między nami - bo i po co? On był wysoko urodzony, prowadził Królewskie wojska a książę bezgranicznie mu ufał, tymczasem ja byłam biedna dziewczyną, bez wykształcenia z koszmarnie rudymi włosami i za długim językiem. Nie umiałam zachowywać się jak ''dama'', nie umiałam mówić jak ''dama'' - nie byłam damą, byłam Anną, tylko Anną. 

Usłyszałam jakieś warczenie na korytarzu i zamarłam. Czyżby jednak spotkanie poszło w najgorszy możliwy sposób? Nie chciałam wychodzić i mieszać się w to, nie mogłam bo nie tylko moja głowa była do stracenia. Ponownie usłyszałam warczenie a później syczenie? Tak, zdecydowanie usłyszałam syczenie węża i automatycznie ściągnęłam ubrania, wężowatych nie powinno tutaj być więc mocno mnie to zaniepokoiło. Kiedy za drzwiami rozpętała się burza ja już byłam gotowa i kiedy drzwi od komnaty w której byłam, roztrzaskały się - nie czekałam dłużej. Rzuciłam się z kłami na wierzchu na węża i zaczęłam szarpać z całych sił i powoli odbierać życie. Wąż syczał i wił się, próbował owinąć mnie ogonem ale uniemożliwiłam mu to. 

Kiedy w końcu wężowaty wyzionął ducha zaczerpnęłam więcej powietrza, nie lubiłam zabijać ale jeśli oznaczało to przeżycie to nie miałam wyjścia. Chciałam wyjść ale drogę zagrodził mi niedźwiedź a ja poczułam potrzebę warczenia - ostrzegałam go ale nie przejął się tym i rzucił prosto na mnie z rykiem. Byłam gotowa i zrobiłam unik, może i był silniejszy ale duży a ja mała i zwinna, nim się obejrzał wgryzałam mu się w kark jednak na darmo bo zrzucił mnie już po chwili. Wiedziałam, że to mój koniec kiedy przygniótł mnie łapą i przed oczami zobaczyłam moją rodzinę, Layle i Haydena. Szkoda, że nie doszło do czegoś więcej między nami. 

Zamknęłam oczy ciężko dysząc kiedy ciężar był zbyt duży, mógłby zgnieść mi płuca bez problemu i wtedy poczułam zapach Haydena, był blisko i byłam pewna, że słyszał moje skomlenie. Chciałam coś zrobić nie mogłam tak się poddać kiedy Hayden był blisko ale nim zdążyłam coś wymyślić ciało niedźwiedzia padło obok mnie i zobaczyłam Haydena w postaci wilka, był równie piękny - wyjątkowy. Schylił się i powąchał mnie na co odpowiedziałam cichym warkotem, odsunął się i byłam pewna, że w środku się uśmiecha. 

Wskazał łbem na drzwi a ja zebrałam się i wstałam, nie mogłam pokazywać słabości. W korytarzach roiło od ciał i zapachu śmierci, starałam się omijać plamy krwi i ciała ale było to praktycznie nie możliwe. Co się do cholery stało?! Nie musiałam długo się zastanawiać kiedy przypomniałam sobie o śmierci ojca. Mój kochany papa został brutalnie zamordowany a jego krew posłużyła jako groźba dla rodziny Królewskiej. 

ZakazanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz