Rozdział 20

431 38 19
                                    

A tutaj taka mała rekompensata za dzisiejszy błąd :c jeszcze raz wszystkich przepraszam, zapomnijcie o tamtym rozdziale ;-;

----------------------------------------------

- Knockout? Knockout!! odpowiadaj jak do ciebie mówię!!- usłyszałaś niespodziewanie gdzieś nad sobą.

Był to głos Megatrona wydobywający się z autoodbiornika Knockouta. Wstałaś szybko szturchając Wisienkę aby się obudził. Kiedy wstał od razu usłyszał jak Lord Deceptikonów wrzeszczy na niego.

- Tak Lordzie, co się stało???- zapytał wstając z ziemi.

- Gdzie ty się włóczysz?!!! Masz natychmiast wracać na Nemesis!

- T-tak jest Lordzie. Przepraszam.

Megatron rozłączył się, tym samym zostawiając K.O w niezbyt korzystnej sytuacji. Teraz musiał albo zostawić (T/I) samej sobie, czego bardzo nie chciał, albo jechać na statek i nie narazić się na gniew Lorda. Widząc jego zakłopotanie zaczęłaś pierwsza.

- Dobra, to ty jedź na statek, a ja pozwiedzam sobie okolicę, okej? Potem się zdzwonimy.

- Jasne. Dobra, to... Ja lecę. I uważaj na siebie - odpowiedział medyk zmieniając formę na alt-mode.

- Tak, tak. Oczywiście Wisienko, a teraz jedź już na ten statek. - dodałaś gdy czerwony Con był już na skraju łąki. Czerwony aston martin zatrąbił na pożegnanie i wyjechał z łąki.

Zostałaś sama, a lepszego pomysłu niż pojechanie gdzieś nie miałaś. Nie lubisz siedzieć sama.

Hmm może Breakdown ma czas? - pomyślałaś.

- Breaky, jesteś może wolny? - zadzwoniłaś przez komunikator.

- Właśnie jadę na misję z K.O. Wybacz.

- Nie ma sprawy.

Rozłączyłaś się. Czyli panowie pojechali sobie na misję... Cudownie. Transformowałaś się i powoli wyjechałaś z wspólnego miejsca w lesie. Do głowy napłynęły tobie wszystkie myśli związane z twoimi przyjaciółmi.

To głupie... Co ja robię. Przecież Knocky to mój przyjaciel, prawda? Przyjaźnimy się, ale to nie znaczy, że skoro nimi jesteśmy to któreś z nas czuje coś więcej, co nie? Nie, na pewno nie. W przeciwnym razie musiałabym go tulić, spędzać prawie całe dnie, praktycznie nie odstępować na krok. Zachowywałabym się... Na Primusa. - zaczęłaś myśleć nad tym jakie życie prowadzisz teraz.

Przecież ja tak robię! O rdza.. Ja chyba tracę zmysły, ale moment, jakbym coś czuła, to musiałabym go bardzo bardzo lubić, musiałabym widzieć, że to ten mech, a ja tego nie wiem. O czym ja w ogóle myślę. Jestem głupia, jeżeli myślę że on by musiał mnie darzyć silniejszym uczuciem. Jesteśmy przyjaciółmi. - powtarzałaś sobie próbując wyprzeć z głowy wszystkie chwile w których go obserwowałaś, przytulałaś dziwacznie albo robiłaś cokolwiek ponad przyjaźń. Wyjechałaś na drogę i pojechałaś prosto przed siebie. Musisz o tym zapomnieć. Nie myśleć.

Co ja robię. Knockout może i jest na swój sposób czarujący, miły i dość przystojny, ale to wina jego nadmiernej uwagi na lakier. Po za tym nie zachowuje się chyba jakby był mną zainteresowany. - no właśnie "chyba". Teraz próbowałaś rozwikłać to swoje "chyba".

Niby to co mi dzisiaj powiedział, było trochę dziwne jak na najlepszych przyjaciół ale to na pewno przez jego problemy. Prawda??? Tak, tak jest. Boo.. To nie może być tak, że on coś... Czuje?? - pytałaś sama siebie. Miałaś wieciej pytań niż odpowiedzi, co nie dawało tobie spokoju. To robiło się dla ciebie coraz dziwniejsze, bo już w sumie powoli rozmyślałaś nad tym ile to medyk ma u ciebie plusów... Nie pomagało w tym radio w którym leciał utwór " A gdy jest już ciemno" *

Niezgodna    II Transformers  IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz