Rozdział 24

487 37 50
                                    

.
.
.
.
.

Minęły już dwa ziemskie tygodnie od wyznania Wisienki. Razem spędzaliście niezapomniane chwile na ziemi w najpiękniejszych miejscach na planecie, bo przez te dwa tygodnie Knockout organizował dużo wyjazdów w ciekawe miejsca. Braliście udział w wielu wyścigach, jeździliscie po malowniczych trasach i przesiadywaliście w swoim ulubionym miejscu. Wasza relacja bardzo się poprawiła i nie ukrywaliście przed sobą żadnych tajemnic. Nie odtrącaliście też Breakdowna, nie chcieliście aby był osamotniony przez wasze zejście się, więc spędzaliście razem jak najwięcej czasu. Nie mówiliście też nikomu o waszym związku, Knockout sądził, że lepiej mieć to w tajemnicy przed resztą, bo mogłoby się to źle skończyć. Kilka razy nocowałaś u Knockouta, ale do niczego pomiędzy wami nie doszło.

Knockout czasem polerował twój lakier za wcześniejszą zgodą. Wiedział, że zabiegi kosmetyczne nie leżą w twojej naturze, ale obrał sobie na cel abyś świeciła równie jasno jak on. Zaczął też tłumaczyć swoje własne polerowanie tym, że musi dobrze dla ciebie wyglądać.
Martwił się również jak wychodziłaś na misje, które zdarzały się coraz częściej od czasu i aktywnienia się grupy Optimusa.
.
.
.

- Poczekaj! Dzisiaj też pójdę z tobą na trening. - powiedział Knockout kończąc opatrywać ostatniego Vechicona który był ofiarą grupy Autobotów z przed kilku godzin.

- Ty zazdrośniku, nie chcesz żebym szła sama, bo jest tam najprawdopodobniej Dreadwing. - skomentowałaś krzyżując ręce na piersi.

- Oczywiście, że tak. Ktoś musi cię pilnować tego całego Dreadwinga, żeby trzymał łapy przy sobie, no i żeby ten trening nie skończył się jak ostatnio. - odparł Con przypominając tobie o ostatniej wpadce, kiedy to o mało nie straciłaś całej ręki.

- Ehehe. Taaak, ale to był wypadek.

- Wypadek?! Przez ten wypadek mogłaś nie odzyskać czucia w dłoni. - odpowiedział spawając Vechiconow do końca. Gdy skończył z ostatnim pacjentem, nareszcie wybraliście się do sali treningowej. Ku twojemu zdziwieniu nie było na niej nikogo oprócz was. Zastanawiałaś się, gdzie może być granatowy Con.

- No, więc dzisiaj nie poćwiczymy. Co za szkoda..

- Ej! A ty gdzie?? To, że nie ma tu Dereadwinga to nie znaczy, że nie będziemy się bić. - złapałaś medyka za ramię, aby nie wyszedł z sali. W końcu z kimś musiałaś ćwiczyć.

- Eeeh. Zlituj się iskierko, ćwiczyliśmy już wczoraj. - marudził abyś odpuściła mu kolejnych męczarni w tym miejscu.

- Ty jesteś uzależniony od polerki, a ja od ćwiczeń, tacy już jesteśmy. - odparłaś stając w bojowym nastawieniu. Knockout westchnął głośno i również przygotował się do walki. Wziął do ręki kij coś na wzór swojego paralizatora i zaatakował cię. Zrobiłaś szybki unik i podskoczyłaś do K.O z wyciągniętym już ostrzem. Drugą końcówką kija zablokował atak i następny i następny.

- Jesteś zbyt przewidywalna. Musisz mnie zmylić! - poradził mech blokując twój atak z powietrza. Pomyślałaś szybko nad kolejnym atakiem. Niestety mech nie dał ci dużo czasu, bo sam przystąpił do natarcia. Ominęłaś zgrabnie jego zamach i wykorzystałaś moment, aby skosić jego nogi szybkim zamachem nogi. Knockout stracił równowagę, a to wystarczyło, abyś spróbowała wyrwać mu kij. Udało ci się i dość mocnym kopniakiem powaliłaś Cona na glebę.

- Tak lepiej. - powiedział medyk podnosząc się z ziemi. - mogłabyś sprawdzić, czy nie mam gdzieś rys?

- Oj ale Knokuś, kilka drobnych rysek nie zaszkodzi. Poza tym, a niektórych rany są sexy. - skomentowałaś, na co Knockout spojrzał na ciebie z niedowierzaniem.

Niezgodna    II Transformers  IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz