Rozdział 22 (Część 1/2)

465 36 32
                                    

.
.
.
.
.

Wstałaś z samego rana i przeciągnęłaś się aby rozciągnąć siłowniki. Usiadłaś na metalowej płycie służącej za łóżko i przypomniałaś sobie wczorajszy wieczór.

Breaky powinien już wrócić z misji, może jest w swojej kwaterze - pomyślałaś szybko zrywając się z miejsca. Kilka sekund i byłaś już przed jego drzwiami.

Zapukałaś do jego kwatery, ale odpowiedziała tobie cisza. Pewnie był już z K.O w sali medycznej. Poszłaś tam bez większego zastanowienia.

- Czeeeść~ Hej, co tam Breaky? - zapytałaś widząc Knockouta wychodzącego z sali obok. Byłaś trochę zestresowana, widząc tam nogi Breakdowna na jednym z miejsc dla okaleczonych.

Medyk uśmiechnął się do ciebie smutno i wskazał, abyś podała jemu dłoń. Zrobiłaś to i od razu poszliście do ciemniejszego pokoju. Był tam Breakdown, w dość ciężkim stanie z pozasklepianymi kończynami. Miał opatrzone rany w których nie było już wypływającego energonu, ale nadal były ciężkie. Widać było, że ktoś w nim grzebał, a najgorszy był brak jego złotej optyki. Optyki, które tak pięknie zawsze się do ciebie zwężały przez uśmiech. Optyka od której zawsze bił przyjazny blask. Teraz, w jej miejscu była ciemna płytka. Nie mogłaś w to uwierzyć.

- Na Primusa Breakdown! Co się tobie stało!!!??! - rzuciłaś się w stronę przyjaciela, ale mocny uścisk medyka na nadgarstku powstrzymał cię przed tym.

- Uspokój się. Jest nieprzytomny. Dużo przeszedł tej nocy... - odpowiedział przygnębiony Knockout. Z całej siły powstrzymywał twoje próby dotarcia do Cona.

- Uspokój się. To nic nie da. - powtórzył bardziej stanowczo. Uspokoiłaś się wewnątrz iskry, wtedy K.O ciebie puścił. Podeszłaś z wolna do niebieskiego Cona.

- On... On wygląda tak okropnie. Knockout, mogłam iść razem z nim. Wtedy przynajmniej nie byłby w takim stanie przez...

- M.E.C.H. Trafił na tą organizację przez Autoboty. Na ostatniej naszej misji to właśnie grupa tych ludzi odkryła istnienie transformerów, a teraz eksperymentowali na Breakdownie. Jeszcze pozbawili go optyki.. - wtrącił ostro mech ukazując swoją piłę w lewej ręce.

- Spokojnie. Jeszcze uda nam się ich zniszczyć. To tylko ludzie. - powiedziałaś dotykając obiema rękami jego ramię.

Knockout schował narzędzie i odetchnął głośno. Chyba był zmęczony, po tej okropnej nocy zamartwiania się o przyjaciela.

- Nie wygląda na to, że szybko się ich pozbędziemy. To są potwory, nie ludzie. Szczególnie ich przywódca. - odetchnął siadając na łóżku obok razem z tobą ciągle trzymającą go za jego ramię. Uśmiechnął się smutno, widząc twoją twarz trochę niżej od swojej. Nawet nie mógł się skupić nad ustaleniem planu pozbycia się M.E.C.H.U ponieważ nawet teraz troszczył się o twój stan.

- Hej, wszystko gra? Wiesz o tym, że Breakdown wyjdzie z tego cało. - uspokoił cię widząc jak zmartwiłaś się stanem przyjaciela.

- Tak, jest okej, ale mam do siebie żal. Mogłam iść z nim na tą głupią misję. Inaczej by się to skończyło.

- Wtedy to ja bym sobie nie wybaczył, że puściłem cię samą.

Uśmiechnęliście się do siebie i "przyjacielsko" przytuliliście. To było dla ciebie bardzo dziwne, wstydziłaś się okazywania uczuć temu mechowi, tym bardziej przytulania. Bałaś się, że coś sknocisz, lub powiesz coś nie na miejscu wtedy mech mógłby zacząć coś podejrzewać, lub co gorsza odwrócić się od ciebie, a nie chciałaś stracić najlepszego przyjaciela, a nawet kogoś więcej.

Niezgodna    II Transformers  IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz