Rozdział 39

304 26 31
                                    

Nie masz pojęcia, ile czasu minęło od zawrócenia statku, ale wiesz że za dużo. Z powodu burzy, która grasowała na całym oceanie, musieliście obrać okrężną drogę do bazy. Za oknami zrobiło się ciemno, a Ratchet łączył się z wami próbując przekazać jakieś informacje. Niestety, wasz komunikator zepsuł się i nie do końca usłyszeliście jego przekaz. Usłyszałaś pojedyncze słowa i literki, nie mogąc zrozumieć przekazu. Lecieliście tyle godzin, aż nie nastał ranek. Wtedy Ratchet próbował się z wami połączyć kilka razy, ale nie zrozumieliście co miał wam do przekazania.

Trochę was to martwiło, bo Ratchet sam z siebie nigdy nie dzwoniłby kilka razy żeby po prostu pogadać. Coś musiało się stać, ale nie masz pojęcia co to mogło być. Musieliście jak najszybciej dotrzeć do bazy.

Z każdym połączeniem coraz więcej czarnych myśli kotłowało się w twojej głowie.

A co jeśli stało się coś okropnego? Ktoś zgasł, albo Deceptikony zrobiły coś jeszcze gorszego? - zadawałaś sobie te pytania na okrągło. Wheeljack musiał to zauważyć, ponieważ obrócił się w twoją stronę na krześle.

- No już, będzie dobrze. Przecież nic takiego nie mogło się stać. Pewnie martwią się o nas i tyle. Albo Ratchet coś odwala, jak zawsze.

- A to nie Arcee psuje całą zabawę? Zdecyduj się w końcu.

- Oboje są siebie warci, ale Ratchet jest na swój sposób fajny. Cóż, uwielbiam go doprowadzać do szału, wtedy robi się zawsze niezła afera. - zaśmiał się Wheeljack.

- Tak, Ratchet wręcz kocha wybuchać, ale jest za to bardzo pomocny jako medyk. Nie wyobrażam sobie jakby nie było choć jednej osoby z naszej ekipy. Wszyscy są na swój sposób ważni w naszym składzie.

- Masz trochę racji. No dobra, może naprawię to przenośne radio, które mam z tyłu.

- To masz drugie? - spytałaś zła na przyjaciela. Przecież mogliście od razu sprawdzić czy odbiór jest również zły w tym drugim!

- No, taaak, ale jest stare i prawie kompletnie zniszczone. Jestem pewnien, że nie uda mi się go doprowadzić do porządku. W sumie mogę spróbować.

- No to lepiej spróbuj. Nigdy nic nie wiadomo. - powiedziałaś podpierając metalowy policzek dłonią. Zaczęłaś przyglądać się niezwykle interesującej konsoli poleceń, w czasie gdy biały bot szukał na tyłach potrzebnych mu rzeczy, a autopilot sterował Jackhammerem.

Skupiłaś swój wzrok na jednym punkcie pomiędzy chmurami. Strasznie bałaś się co się tam dzieje, a Ratchet nie mógłby odpalić wam mostu ziemnego przez brak komunikacji.

Twoje myśli krążyły w okół Knockout'a. Co robił, gdzie był. Niestety nie masz z nim teraz kontaktu, ale na pewno jest cały i zdrowy. Taką przynajmniej miałaś nadzieję.

Zaczęłaś przypominać sobie jakie piękne i sielankowe życie z nim prowadziłaś. Wtedy, gdy Megatron pozwalał mu na więcej ponieważ jako twój strażnik musiał kryć przed tobą szarą rzeczywistość i utrzymywać cię z dala od prawdy. Pomimo, że cały czas cię okłamywał, to był to najlepiej spędzony czas z twoją bratnią iskrą.

- Aha! Eureka! - usłyszałaś za sobą głos przyjaciela. Obróciłaś się w jego stronę zatrzymując wzrok na przedmiocie, który trzymał w dłoniach. Natychmiastowo usiadł obok ciebie na miejscu pilota i zaczął kręcić korbką. Radio zaczęło szumieć, potem zaś słyszeliście ludzkie głosy. Wrecker pokręcił jeszcze raz, tym razem usłyszałaś kawałek piskliwego głosiku, który doskonale znałaś.

- Stój stój stój! Przekręć jeszcze raz, ale powoli. - powiedziałaś do przyjaciela który od razu wykonał polecenie.

- - acon jes- gotowy, mój Panie. Zebrałem armię, jesteśmy przygotowani do ataku na bazę tych nędznych Autobotów...... - Teraz, kiedy mam wszystkie cztery klucze, mogę zniszczyć Optimusa Prime'a jednym ruchem. Natychmiast skierujcie Nemesis w stronę bazy Autobotów... -

Niezgodna    II Transformers  IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz