Rozdział 18

410 40 42
                                    

Knockout obudził się dość wcześnie. Otworzył swoje krwisto-czerwone optyki. Powoli przeciągnął siłowniki, aby za chwilę wstać bezproblemowo. Potarł swoje optyki i wziął do ręki polerkę. Odstawił ją po chwili do małej skrytki pod łóżkiem. Trzymał tam większość swoich prywatnych rzeczy. Następnie wyszedł z pokoju i skierował się w stronę labolatorium. Zarzył swój "zielony energon" po czym poszedł do sali medycznej niedaleko. Siedział tam trochę, przyglądając się sobie. Czuł się jakoś inaczej, niby lepiej, ale jakoś tak nieswojo. Po dłuższym czasie przyszedł B.D.

- Idealnie. Chodź, pomożesz mi się wypolerować.

- Ehh. Mi też miło cię widzieć. - odezwał się niebieski Con. Wziął w rękę przygotowaną ówcześnie maszynę i zaczął jeździć po tyle K.O.

-... Wczoraj niemiło się zachowałeś. - powiedział po chwili namysłu.

- Ja? Eh. Przesadzacie. Co niby zrobiłem?

- Znaczy myśleliśmy, że chciałbyś pojechać na wyścigi, ale ty tak po prostu zostawiłeś nas samych sobie.

- O Primusie, nie mogę już sam wyjeżdżać z Nemesis kiedy chcę? Aż tak mnie chcecie kontrolować?

- Nie, ale zachowujesz się jakoś tak... Inaczej. Widzimy to.

- Nie zachowuję. Jestem taki jak zawsze. A teraz dokończ polerowanie i idę się przejść, skoro (T/I) jeszcze nie ma.

Breakdown zrobił co nakazał mniejszy Con. Martwił się o przyjaciela, ale ten go nie słucha. Jedyne co mógł w tej sytuacji zrobić to dać mu chwilę spokoju i samotności. Po zabiegu medyk wyszedł z pomieszczenia i poszedł w kierunku w którym go nogi poprowadziły.

Po kilkunastu minutach przechadzki, przechodził obok sali treningowej. Postanowił spojrzeć, czy ktoś lub coś tam jest. Oczywiście była tam jego (T/I). Ah, ona tak bardzo się stara, aby stać się lepszą wojowniczką... Co ją do tego tak motywuje? Tego nie pojmował. Jak można większość życia przebyć w sali treningowej? Rozumiał oczywiście, że chciała uczyć się walki, ale dla niego było to bardzo trzeciorzędna sprawa. Poobserwował chwilę femme, która nie spojrzała nawet w jego stronę przez zajęcie się obijaniem Vechiconów. Następnie wrócił do swojego poprzedniego zajęcia- spaceru.

Po około pół godzinie, wrócił do labolatorium i zażył kolejną dawkę. Następnie wrócił do Breakdowna.

- I jak, ochłonąłeś trochę? - zapytał niebieski Con odkładając na bok data-pada.

- Można tak powiedzieć. Ah, chciałbym już dostać jakąś misję i zarysować komuś lakier. Kiedy te Autoboty w końcu zaatakują którąś kopalnie?

- A tak ci śpieszno do kolejnego polerowania? Myślałem, że unikasz bójek ze względu na lakier.

- Ale dziś mam wyjątkowy dzień. Chcę skopać komuś maskę.

- Spokojnie. Jeszcze będzie okazja. Na razie musimy czekać na jakikolwiek sygnał z ich strony. A tak w ogóle, to zaraz powinna przyj-

- Już jestem! - do pomieszczenia wparowałaś cała w skowronkach. Miałaś dziś dobry dzień. Nawet miła pogadanka z Airachnid, do tego jakieś miłe uwagi ze strony Megatrona na mostku.

- O wilku mowa. Witaj (T/I)! - zawołał Breakdown wstając z miejsca. - Siadaj.

- Oj tam nie trzeba. I tak mam za dużo energii na siadanie. - powiedziałaś przebierając nogami. - A tobie co? - dodałaś patrząc na Knockouta, który wyglądał nie za dobrze. Jego optyki całkowicie przeszły w kolor zieleni, a po za tym cały się lekko trząsł. Coś z nim było nie tak.

Niezgodna    II Transformers  IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz