Rozdział 22 (Część 2/2)

521 45 48
                                    

.
.
.
.
.

- Dziękuję, za ratunek. Nie musiałaś..

- Ależ musiałam. W końcu, zostałeś brutalnie przejechany. Musimy teraz cię pięknie wypolerować. - zadecydowałaś od razu kierując się w stronę korytarza z pokojami.

- Z tym to się zgodzę. Muszę lśnić.

Niedługo po tym, już znaleźliście się na łóżku Knockouta. Ty, polerowałaś jego całą zbroję, a on siedział do ciebie tyłem, opowiadając jak to źle on nie wygląda.

- Nigdy już nie jadę na żadne misje związane z pociągami. Mam dosyć rysowania sobie lakieru.

- No już dobrze księżniczko, a teraz zamykaj optyki. - nakazałaś kończąc pracę nad górną częścią. K.O natychmiastowo zamknął optyki i czekał.

Jego twarz wyglądała tak okropnie, że naprawdę nabierałaś przez to wyrzutów sumienia. Jakbyś tylko się pospieszyła, to może nie doszłoby do tej sytuacji.

- To... Polerujesz? - zapytał medyk wyrywając cię z zamyślenia.

- T-tak.już..

Gdy skończyłaś z twarzą i wszystkimi niedostępnymi miejscami dla przyjaciela, wręczyłaś mu narzędzie i powiedziałaś, że z resztą sobie poradzi.

- Dziękuję (T/I). Jesteś nawet lepsza od Breakdowna. Będę musiał go zwolnić. - zażartował już w lepszym chumorze.

- Taaa, uważaj bo się zgodzę. Nie wkręcisz mnie w to, co to to nie.

- No już dobra. Dam tobie spokój, ale moja polerka jest zawsze na miejscu.

- Tak, a twoja przyjaciółka jest zawsze na wezwanie. Teraz daj mi odpocząć, z łaski swojej. Jestem naprawdę zmęczona po dzisiejszym dniu, a nie wyłączam się na długo.

- Ja też stosuje ziemski sposób, ale skoro już chcesz iść to nie będę cię zatrzymywać. - powiedział Knockout wstając z miejsca. - Chociaż, wcale też nie wyganiam. - ściszył ton. To zdanie trochę zbiło cię z tropu.

- Tak..ja.. Chyba jednak wrócę do siebie. Heh, więc dobranoc Knocky. - powiedziałaś nie zwracając jakby na to uwagi. Szybko wstałaś i wyszłaś z pokoju.

Ehhh.. tak jak zawsze robię sobie nadzieję, że może choć raz zostaniesz. Ależ ja jestem głupi. - pomyślał Knockout widząc zamykające się za tobą drzwi. Aż iskra go ściskała z uczucia bezsilności jaką czuł wobec (T/I). Jednocześnie bardzo korciło go, aby powiedzieć jej co do niej czuje, ale z drugiej strony cholernie się bał, że ucieknie i nie będzie chciała już więcej się z nim zadawać.

Westchnął cicho i na nowo położył się na metalowej płycie. Założył nogę na nogę i spojrzał za siebie wyginając mocno głowę. Dotknął jedną ręką zimnej ściany. Za tą ścianą pewnie leżała już jego (T/I) w stanie uśpienia. Jak bardzo chciałby być teraz obok niej. Nie musiałby się martwić, jak to ma w zwyczaju.

On ciągle się o nią martwił, więc robił wszystko, aby ograniczyć femme uczęszczania na misję, na które i tak w większości nie była wysyłana. Kochał jej styl życia. Ten uśmiech, ten brak zmartwień, pozytywna energia, która wręcz pałała od tej (K/L) femme. Spokój iskry i całe szczęście jakie w sobie miała. Najbardziej jednak kochał jej niewinność. Była taka delikatna, a jednak musiała być w takim okropnym miejscu. Musiał ją bronić, przed wszystkim co się znajdowało na Nemesis, a w szczególności przed Starscreamem.

- Oj Knockout, o czym ty myślisz. Wypolerowałbyś się wreszcie. - powiedział do siebie podnosząc się do siadu. Następnie wziął polerkę i doprowadził się do porządku ostatecznego. Lśnił jak to zawsze miał w zwyczaju. - No, a teraz jeszcze sprawdzę co z moim pacjentem. - dodał.

Niezgodna    II Transformers  IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz