Rozdział 40

274 27 42
                                    

- Dziennik pokładowy numer #007. Jesteśmy już drugi dzień w podróży. Właśnie wypatrujemy miejsca spotkania z naszym ziomem Jac-

- Miko! - przerwałaś dziewczynie, trzymającej telefon w ręce. Wygodnie opierała się drugą ręką o twoje siedzenie.

- Co?

- Po pierwsze, miałaś nie udawać, że naprawdę rozmawiasz przez telefon, a po drugie nie trzymaj nóg na mojej kierownicy!

Dziewczyna podskoczyła natychmiast zabierając brudne buty z twojej kierownicy.

- To nie jest telefon tylko dyktafon. I nagrywam te rozmowy. Nudzi mi się.. - powiedziała wyglądając za okno w poszukiwaniu czegoś interesującego. Westchnęłaś w myśli. Również nie podobała ci się ta wycieczka.

- Hej, a może pogramy w grę? - zapytała nagle Miko.

- W co dokładnie? Wiesz, że nie znam ziemskich gier.

- Chodzi o to, że ja mówię : myślę o, i wtedy opisuje tą rzecz. No dawaj, będzie fajnie.

- No dobrze, zaczynaj.

- Hmm... Myślę o.. Czymś dużym i zrzędliwym.

- Chodzi o Ratcheta? - zaśmiałaś się od razu wiedząc o kogo chodzi.

- Tak! Widzisz? Fajna zabawa. Teraz ty.

- Myślę o.. Czymś, co ma czerwony lakier. Czymś co jest bardzo narcystyczne i egoistyczne.

- Knockout? Ten medyk od Conów?

- Tak. - odpowiedziałaś smutno. Twój partner iskry siedział ci w głowie przez cały dzisiejszy dzień. Na szczęście usłyszałaś głos Bulkheada w autoodbiorniku.

- (T/I)? Miko? Słuchajcie zatrzymamy się na małym zjeździe który zaraz tu będzie. Rozprostujemy siłowniki. - oznajmił zwalniając tępo.

Bez słowa zjechałaś z nim na poboczny parking, otwierając drzwi dziewczynie. Nastolatka wyszła z ciebie dając ci się transformować. Całą wasza trójka zaczęła rozciągać swoje ciało, próbując pozbyć się nieprzyjemnego uczucia w siłownikach.

Kiedy skończyłaś, przeszłaś się po całej powierzchni zjazdu siadając nad urwiskiem. Spoglądałaś w niebo, zagłębiając się we własnych myślach. Nawet nie wiesz, kiedy się zamyśliłaś nad sprawą twojego partnera iskry.

Minęło już kilka dni, odkąd Megatron zniszczył waszą bazę. Pewnie Knockout się martwi.. Ale żyjesz. I on chyba też. To najważniejsze. Pewnie niedługo będziecie mieli okazję się spotkać.

Z transu wyrwała cię dopiero Miko, która usiadła na twoim udzie. Próbowała łapać promienie słońca, przed kolejną podróżą, za nim Bulkhead uzna, że przerwa się skończyła.

-(T/I)? - zapytała niepewnie.

- Tak, Miko?

- Nie chcę się czepiać ani być wścibska ale, czemu podczas gry myślałaś o Knockout'cie? - spojrzała na ciebie trochę skołowana. Nie wiedziałaś jak sformułować odpowiedź, aby brzmiała sensownie.

- Wiesz Miko.. On był moim przyjacielem. Kiedyś byliśmy naprawdę blisko i trudno mi jest tak po prostu z nim teraz walczyć. - w tym momencie żałowałaś, że powiedziałaś nastolatce aż tyle.

- Hm. No, cóż. Knockout jest dość.. Nieprzyjazny. Nie wiem jak mogłaś z nim wytrzymać, a co dopiero się z nim przyjaźnić.

- Cóż. Potrafi zaskoczyć.

Niezgodna    II Transformers  IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz