Rozdział 37

371 32 63
                                    

.
.
.
.
.

Knockout po raz kolejny zatrzymał się przed ciężkimi drzwiami. Oglądał je dokładnie, zastanawiając się nad wejściem do środka. W końcu przełamał się, wchodząc bez wpisywania kodu który usunął Soundwave. Nieużywane pokoje zawsze są otwarte.

Czerwony mech znalazł się w środku, czując otaczającą go pustkę. Niegdyś, pokój pełen muzyki, śmiechów i najlepiej spędzanych wieczorów- dzisiaj, pusty pokój który zbiera kurz. Zwykłe szeregowe pomieszczenie. Knockout usiadł na pryczy, łapiąc szponami niewidzialną femme i tuląc ją do swojego torsu. Przymknął optyki, wracając wspomnieniami do swojej iskierki siedzącej obok niego. Cudowny widok uśmiechniętej femme poprawił mu samopoczucie. Położył rękę na jej własnej, czując zimno stali z jaką się spotkał. Z niezadowoleniem otworzył na nowo optyki, zabierając rękę z pryczy. Wstał z łóżka i powoli wyszedł z pokoju, nie zostawiając po sobie nic oprócz pustki, jaka tam wcześniej panowała.

Automatycznie udał się do pokoju medycznego, myśląc o wszystkim i niczym. W obecności innych, naturalnie nie dawał po sobie poznać jak bardzo chciałby aby (T/I) wróciła, ale kiedy był sam, zawsze myślał o swoich najbliższych. Coraz częściej chodził z głową w chmurach nie skupiając się na pracy. Potrzebował przynajmniej kilku godzin ze swoją iskierką, ale obie frakcje odbierały im jakąkolwiek możliwość spotkania.

- Knockout! - usłyszał pisk Seekera, którego dobrze już znał. Przewrócił oczami i obrócił głowę.

- Czego chcesz.

- Megatron cię wzywa. Po za tym.. Mam dla ciebie kuszącą propozycję. - uśmiechnął się pod nosem.

- Nie. Nie mam zamiaru brać udziału w czymkolwiek co ten twój chory umysł wymyślił. Żadnego obalania Megatrona. - odparł niewiele myśląc. Najwyraźniej poirytowany Starscream zagrodził mu drogę opierając się szybko o ścianę.

- Słuchaj lalusiu, nie masz nikogo kto mógłby cię obronić. Nie masz już Breakdowna. Kiedyś miałeś parcie na władze. Ba, deklarowałeś się na mojego zastępcę, ale skoro wolisz być po stronie Megatrona.. Możesz być pewny, że jeżeli uda mi się przejąć władzę, wyrzucę cię ze statku prosto na tą twoją ziemię,chyba że staniesz po właściwej stronie. - powiedział ze stoickim spokojem.

- Pf. Możesz mi grozić. I tak nigdy ci się to nie uda. Nie obchodzą mnie twoje intrygi, więc zejdź mi z drogi. - dodał nacisk na ostatnie słowa mijając szarego Cona.

Przysięgam, jeszcze słowo i odrąbię mu łeb... - pomyślał Knockout transformując się w czerwonego Astona Martina. Odjechał w boczny korytarz, błądząc myślami przy Autobotach. Coraz częściej myślał o ucieczce ze statku Megatrona, ale bał się jego gniewu. Ta jedyną rzecz dalej trzymała go w tym miejscu.

Zatrzymał się na miejscu, wchodząc do wielkiego pomieszczenia. Podszedł w stronę Lorda. Ukłonił się nisko.

- Witaj mój panie. Wzywałeś mnie? - spytał niezbyt skupiając się na tym po co były gladiator mógłby go wezwać do siebie. Lider jego tymczasowej frakcji obrócił się do medyka.

- Tak. Mam dla ciebie kilka zadań. Pójdziesz do Shockwave'a, żeby przekazać mu resztę kości, które wykopaliśmy. Następnie zajmiesz się przeczesaniem kolejnego terenu w poszukiwaniu oznak Autobotów. Soundwave pracuje nad kolejnym plikiem danych, dlatego dzisiaj nie podaruje ci, jeżeli kolejny raz znikniesz sobie na kilka godzin. Czy wyraziłem się wystarczająco jasno? - Megatron miał dziś wyjątkowo dobry humor, o czym świadczył brak sporej ilości jadu w jego wypowiedzi.

- Tak jest panie. Zrozumiałem. Kości i zwiad. - odpowiedział pewnie Knockout.

Megatron odprawił go wręcz natychmiastowo, a czerwony medyk zabrał się za pierwsze zadanie. Wolnym krokiem doszedł do pomieszczenia pilnowanego przez dwójkę strażników.

Niezgodna    II Transformers  IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz