Rozdział 23

9.6K 269 17
                                    

Przymknęłam oczy gdy... obok nas  usłyszałam głos bety wcześniej proszonego o zwołanie stada.

- Przepraszam że przeszkadzam ale wszyscy na Alfe czekają - Isaac warkną gardłowo ale odsuną się od mnie. Z przykrością muszę stwierdzić że mój pierwszy prawdziwy pocałunek nie odbędzie się w tym momencie.

Kiedy była młodsza całowałam się już z chłopcami lecz to się nie liczyło. Wtedy jeszcze nie wiedziałam co to pocałunek. A gdy byłam starsza i już wiedziałam to były nic nie znaczące pocałunki. Teraz wiem że ten pierwszy jedyny pocałunek to pocałunek który coś znaczy. Znaczy oddanie i miłość.  Prawdziwą miłość. Całowałam się już z Isaac'iem ale wtedy nie odczuwałam do niego takiej sympatii jak jest w tym momencie. Wiem że teraz gdzieś głęboko w moim sercu kocham tego wilkołaka.

Weszłam za chłopakiem na schody i z tamtą spojrzałam na całą watahę. Było to ogromne stado. Wszystkie oczy  były skierowane na nas. W ich głowach najprawdopodobniej rodziły się pytania takie jak: O co tu chodzi? Czy coś się dzieje? Na ich miejscu też była bym zdezorientowana.

Po kilku chwilach chłopak zaczą mówić:

- Zostałem poinformowany o tym że sąsiednie stado zostało zaatakowane przez naszych wrogów.- fala szeptów przeszła po zbiorowisku. - Tak chodzi o wampiry- utwierdził tłum w przekonaniu.- Obawiam się , że po zniszczeniu tamtej watahy będą próbowali zagrozić naszemu stadu. Nie możemy do tego dopuścić. Jako przyszły Alfa tego stada proszę wszystkich mężczyzn o stawienie się dokładnie w tym miejscu za godzinę. Natomiast kobiety i dzieci które zostaną na miejscu w razie potrzeby mogą zwrócić się do przyszłej Luny Rosalie Brown. Dziękuję- zakończył swoją wypowiedź a wszyscy zaczęli się powoli rozchodzić.

Wróciliśmy razem do domu, a zielonooki od razu zaczą szykować się do walki. Chciałam mu pomóc ale nie wiedziałam jak więc po prostu postanowiłam mu nie przeszkadzać.

Godzinę później wszystko i wszyscy już byli gotowi. Mężczyźni żegnali swoje rodziny obiecując jednocześnie że wrócą cali i zdrowi.
Do mnie podszedł mój mate. Najprawdopodobniej aby się pożegnać. Szczerze wolałabym aby został ze mną ale niestety tak nie może być.

Chłopak przytula mnie do siebie. Wtuliłam się w jego ceły tors i wciągam zapach jego pięknych męskich perfum.

Kocham jego zapach. Kocham jego ciepło. Kocham jego zachowanie wobec mnie. Kocham jego.

Szkoda, że uświadomiłam to sobie tak późno. Dopiero wtedy gdy to on ma iść do walki i może nie wrócić. NIE Rosalie nawet nie możesz tak myśleć. On wróci. Cały, zdrowy i uśmiechnięty.
Tak bardzo nie chce aby komukolwiek się coś stało. Jestem nawet gotowa iść z nimi na tą wojnę. Wiem jedna że chłopak mi na to nie pozwoli. Więc nawet nie będę pytać. Zostanę i będę pomagać smutnym i zmartwionym kobietom przy ich dzieciach i nie tylko. Nie chce i nie będę okazywać tego jak bardzo sama się martwię.

Stoimy tak wtuleni w siebie gdy przy moim uchu słyszę jego przyjemny głos.
- Zobaczysz jak wrócę znowu będziemy spędzać ze sobą tyle czasu że będziesz mnie miała dość- zaśmiał się a ja razem z nim .
- Nidy nie będę miała cię dość - mówię to a dopiero chwile później zdaje sobie sprawę, że zrobiłam to na głos. Czerwienie się i odwracam głowę tak żeby tego nie zauważył. Czarnowłosy jednak złapał mnie za policzki i obraca spowitemu w swoją stronę.
- Cieszę się że to słyszę mała. A poza tym do twarzy ci w czerwieni.- mrukną. Robię się jeszcze bardziej czerwona i odwracam wzrok.
-Hej mała spójrz na mnie. Kocham Cię i wrócę do Ciebie. Okej?- Stał się bardziej poważny. Kiwam głową oraz ponownie go przytulam.

- Isaac ja...-

- Musimy już ruszać jeśli chcemy ich wziąć z zaskoczenia- krzyczy ktoś z tyłu. Przerwał mi właśnie coś na co tak długo się zbierałam. Chwiałam mu wyznać że go kocham. Lecz oczywiście zawsze ktoś musi mi przerywać w tak ważnych dla mnie momentach.
- Muszę już iść księżniczko- całuje mnie w policzek i odchodzi ze wszystkimi w głąb lasu.

Kobiety powoli rozchodzą się do domów a na placu przed domem zostałam tylko ja. A przynajmniej tak myślałam.

- Oni wrucą prawda?- odzywa się cichutki głosik obok mnie. Odwracam wzrok w tamtą stronę i widzę uroczą dziewczynkę. Więc kucam przy niej i kładę dłonie na jej malutkie ramionka. Nie chce by była smutna ale nie chce też kłamać.
- Nie wiem maluchu ale wiem że nasze stado jest silne i wytrwałe. Alfa na pewno wie co robi.
- Jaka pani jest piękna- mówi zapatrzona we mnie kompletnie ignorując to co powiedziałam wcześniej.
- Dziękuję bardzo mi miło. Również jesteś piękna.- uśmiecham się przyjaźnie- Mogę poznać twoje imię kochanie?- pytam po chwili.
Dziewczynka już otwiera buźkę zapewne chcąc udzielić odpowiedzi gdy nagle słyszymy krzyk...

__________________________________

Przepraszam za błędy❤

Do następnego...❤👋

(NIE) Jestem Twoja✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz