I want ice-cream.

7.7K 289 63
                                    

— Tatusiu? — Blondyn wpadł do ich domku, mało co nie zabijając się o własne nogi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Tatusiu? — Blondyn wpadł do ich domku, mało co nie zabijając się o własne nogi. — Tatusiu, szukam cię, chodź tu do mnie, no. — Krzyknął ponownie Jimin, tupiąc przy okazji nogą, z której ściągnął swój but.

— No idę przecież. Co się stało? Dlaczego tak krzyczysz, Jiminie? — Yoongi wszedł do salonu, żeby złożyć na spoconym czole swojego chłopca, mokrego buziaka.

— Nie zdawaj pytań, ubieraj się i chodź szybko. — Gorączkował się Park, co jeszcze bardziej zdziwiło bruneta, który stał i słuchał całej tej paplaniny.

— Gdzie mam iść? Przecież jesteś cały spocony, musisz się umyć. Poczekam na ciebie i wtedy możemy pójść tam, gdzie chcesz.

— Ale tatusiu oni mi wszystkie zjedzą, no! — Zakwilił żałośnie Park, co naprawdę rozbawiło Mina.

— Kochanie, uspokój się. Usiądź, oddychaj i na spokojnie powiedz mi, o co chodzi. — Brunet złapał za rękę swojego chłopca i pociągnął na kanapę, gdzie usadził go, a sam ukucnął przed nim.

— Okej, no więc byłem biegać, ale to wiesz. No i jak biegłem, to przebiegłem na drugą wyspę, gdzie było dużo ludzi, a wiesz, że jestem ciekawski, prawda? — Rozbawiony Yoongi skinął głową, czekając na ciąg dalszy, tej jakże emocjonującej historii malucha. — Tak więc otworzyli tam budkę z lodami i Boże, tatusiu tam są smerfowe. Oni mi je zaraz zjedzą, więc proszę, chodźmy tam, no. Umyje się, jak wrócę! — Pisnął Park.

Mężczyzna pokręcił głową, śmiejąc się głośno na słowa Jimina. Pokiwał nią ponownie, tym razem jednak twierdząco, przez co został zaatakowany przez pewną śliczną, spoconą, blond kulkę.

Ale jego kulkę.

— Skarbie, nie ukrywam, że odrobinkę śmierdzisz i mógłbyś się do mnie przytulić, jak już się umyjesz. — Wyszeptał Yoongi do ucha chłopca, kiedy ten wgramolił mu się na kolana, żeby go mocno utulić.

— Nie, musisz mnie kochać takiego, jaki jestem. Nawet spoconego, tatusiu. W końcu za trzy miesiące mamy ślub! Ja ciebie kocham ze wszystkimi wadami, więc ty zrób to samo.

— Jakimi wadami? Przecież jestem idealny. — Mruknął Min, ostatecznie przytulając małą małpkę, która wtulała się w jego tors.

— Zabawny jesteś, doprawdy. —Wykrzyczał rozbawiony Park, rękoma uderzając w klatkę piersiową swojego tatusia. — Idealny? A twoje majtki, które ciężko ci wrzucić do kosza na pranie, przepraszam? Zostawiasz je na środku łazienki! I wiesz, kto musi to sprzątać? Ja, bo inaczej, żyłbyś w brudzie i... — Yoongi zachłannie pocałował te malinowe usteczka, które tak bardzo uwielbiał. Faktycznie zostawiał swoją bieliznę w łazience, ale przecież nie kazał jej mu sprzątać.

— Już wystarczy, kotku. Masz rację, nie jestem idealny, bo o ciebie nie dbam.

— Co? — Jimin zmarszczył brwi, łapiąc za twarz starszego. — Przecież dbasz o mnie jak nikt inny. Nie ma dnia, żebyś nie zapytał o moje samopoczucie. Nie ma dnia, żebym nie został upomniany o to, jak mam się ubrać i żebym założył kapcie, bo będę chory, tatusiu. Nie pleć głupot. — Powiedział poważnie Park, który nadal nie rozumiał, jakim prawem jego narzeczony tak o sobie myśli.

— Ale to prawda. — Westchnął Min. — Miałeś pójść na krótką, szybką przebieżkę, a wyszedłeś na ponad godzinę, przez co masz spuchnięte nogi. Miałem cię pilnować, więc...

— Nie, Yoongi. — Przerwał mu Park. — Jestem już dorosły i nie możesz biegać za mną jak za jakimś dzieckiem. To moja wina, bo przecież wiem, w jakim stanie są moje kości i stawy. Dlatego nie smuć się i przestań obarczać się każdą winą, bo to nie ma sensu.

— Nie obarczam się winą, skarbie. Po prostu kiedyś obiecałem sobie, że będę cię chronił i pilnował, żeby wszystko było z tobą dobrze, wiesz? Było to wtedy, kiedy siedziałeś opatulony tym swoim niebieskim kocykiem na kanapie i piłeś kakao, które wtedy jako kilkunastoletni chłopiec uwielbiałeś. Już wtedy moje serce należało do ciebie, kiedy widziałem, jak bardzo bezbronny i zagubiony byłeś. Widziałem też, że jesteś dobrym człowiekiem i nie pomyliłem się, aniołku.

— Przestań, bo zacznę płakać. —Zakomunikował blondyn, zagryzając swoją wargę. — Chronisz mnie i dbasz o mnie najlepiej, jak potrafisz. Widzę to i to doceniam, nie myśl sobie, że tak nie jest. Dlatego przestań tak mówić i zabierz swojego ulubionego chłopca na lody.

Yoongi pokręcił głową, złączając swoje wargi z tymi o wiele większymi. Uśmiechnął się delikatnie, kiedy Park zacisnął swoje piąstki na jego koszulce, jak małe dziecko.

— No to wstawaj i się ubieraj, maluchu. Na pewno nie weźmiesz prysznica?

Park wstał obrażony, jednak ponownie zaprzeczył, bo przecież musiał dostać swoje lody. Już chwilę później opuścili dom i udali się w stronę drugiej wyspy, gdzie były ulubione smakołyki dwudziestojednolatka.

W połowie drogi policjant wziął go na barana, bo mimo że młodszy nie skarżył się, to Yoongi widział, że jego kostki naprawdę go bolą. Zanotował sobie w głowie, żeby po powrocie zrobić mu jakieś zimne okłady, a później pomasować jego biedne stópki.

Przypadłość, jaką miał Park, była naprawdę dziwna. Żaden lekarz nie potrafił dokładnie stwierdzić, co mu jest, ale przy większym wysiłku puchły mu kostki, stopy i dłonie, a szczególnie palce. Dostał niby jakieś leki, ale po nich jego włosy wypadały, jakby był po ostrej chemioterapii, dlatego po prostu z nich zrezygnował.

— Tatusiu? Widzisz smerfowe? — Zapytał Jimin, kiedy po dwudziestu minutach zbliżali się do budki z lodami.

— Tak, skarbie, są. — Potwierdził rozbawiony brunet.

Park zapiszczał, przez co uszy Mina zaczęły krwawić, i zeskoczył z jego pleców, pędem pokonując ostatnie metry dzielące go od tej niebiańskiej słodyczy.

— Dzień dobry, poproszę cztery gałki. — Przywitał się Park, a Yoongi jedynie wytrzeszczył oczy, samemu sobie zamawiając dwie.
Bo tak bardzo, jak Jimin nie znosił słodyczy, tak bardzo uwielbiał lody w każdej postaci, poza czekoladowymi, bo były za słodkie.

Yoongi szybko odrzucił rękę Jimina, który sięgał po portfel i sam prędko wyjął kartę, przyciskając ją do terminala. Grzecznie podziękowali i odeszli, mając zamiar wrócić do domu.

— Przecież to ja chciałem na lody, mogłem zapłacić, tatusiu. Mam przecież pieniądze! — Oburzył się Park, liżąc niebieską maź, jaka znajdowała się w jego rożku.

— Ale to ja cię na nie zabrałem, poza tym zostaw je sobie. Już mówiłem, co myślę na ten temat, kochanie.

Blondyn jedynie westchnął, wchodząc pod rękę swojego tatusia, która oplotła go w pasie.

— Jesteś uparty, Yooni, ale dziękuję.

— Nie dziękuj mi za zwykłe lody, mały. — Yoongi poczochrał jego włosy, delikatnie się uśmiechając.

Bo nadal nie mógł uwierzyć w to, jak ogromne miał szczęście, mogąc być częścią życia tego pięknego chłopca.

_____________________________________
Wracam ludzie, wracam!
Funfact przypadłość Jimina to moja przypadłość i nikt nie wie co mi jest, a moje włosy cierpią xd miłej nocy w środę powinien być kolejny, bo te dwa ostatnie dni muszę przeznaczyć na oceny. Doooobranoc

My Little Sweetie ★ YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz