— Yooni? — Cichy głosik blondyna dobiegł do uszu dwudziestosześciolatka.
— Tak, słoneczko? — Zapytał Yoongi, odwracając się w stronę swojej pociechy. Uśmiechnął się do niego delikatnie i objął ramionami.
Wciąż leżeli na łóżku po swoim wczorajszym, skromnym weselu.
— Już nic. Chciałem, żebyś mnie przytulił, ale już to zrobiłeś, więc nic nie chcę. — Zachichotał, wciskając głowę pod brodę starszego.
— Czytam ci w myślach. — Stwierdził rozbawiony brunet.
— Po tylu latach, to ja się wcale nie dziwię. — Odpowiedział młodszy, śmiejąc się cicho.
— Mam nadzieję, że tych lat będzie jeszcze więcej. — Westchnął, cmokając nosek blondyna, znajdującego się w jego ramionach.
— Będzie. — Zapewnił go, ziewając cicho. — Tatusiu, jeszcze pół godzinki, dobrze? I po tym wstaniemy, a teraz się zdrzemnę. — Park wtulił się bardziej w ramiona swojego męża, mrucząc cicho, bo dłoń gładząca go po nagich plecach, była zbyt przyjemna.
— Dobrze, maleństwo. — Rozczulony uśmiech zagościł na twarzy starszego. — Zamówić coś w tym czasie? Sądzę, że zdążysz się wyspać, zanim to zrobią i dowiozą.
— A co? — Zapytał Park, starając się nie usnąć na dobre.
— Nie wiem, jakiś makaron, kurczaka, może być zupa, albo pizza, ewentualnie jakiś burger i... — Niedane było mu dokończyć.
— Okej, zamów co chcesz, zjem wszystko, na pewno będzie dobre. — Przerwał mu Park, ponownie wtulając głowę w zagłębienie jego szyi. — Jak już dowiozą jedzonko, to mnie obudź, po prostu jeszcze chwilkę muszę się zdrzemnąć. — Wyjaśnił, co było prawdą, bo już po chwili dało się słyszeć ciche chrapanie dobiegające z jego ust.
Yoongi pokręcił ironicznie głową i złapał za telefon, szukając w aplikacji idealnego dania dla nich obu. Wiedział, że Jimin nie jest wybredny, więc równie dobrze mógł zamówić pierwszą lepszą rzecz, ale nie chciał. Chciał, żeby to słodkie maleństwo miało z nim jak najlepiej. Chciał każdego dnia pokazywać mu, jak bardzo go kocha i jak mocno cieszy się, że toleruje każdą jego wadę.
Bo przecież Min Yoongi nie był idealny. Co to, to nie.
Po kilkunastu minutach, w których to celowo nie spieszył się z wybraniem posiłku (żeby Park mógł się porządnie wyspać) ostatecznie zamówił pieczony makaron z kurczakiem i szpinakiem, który tak bardzo lubił jego chłopiec. Zamówił też kilka owoców, bo przecież słodycze w grę nie wchodziły.
Zadowolony odłożył telefon z powrotem na szafkę i przymknął oczy, rozkoszując się zapachem i ciepłem ciała swojego malca.
Kochał go całym sercem. Owszem, kłócili się czasami, kiedyś można by rzec, że często, ale przecież to normalne w związku dwójki ludzi, prawda?
Po nieco ponad godzinie, do drzwi zapukał dostawca. Min uregulował rachunek i ułożył jedzenie na tacy, tym samym decydując o tym, że zjedzą w łóżku.
— Jiminie. — Szepnął i pochylił się nad drobnym ciałkiem, żeby złożyć buziaka na poliku swojego ukochanego. — Kotku, jedzenie zaraz ostygnie. — Wyszeptał ponownie. — Zjedz i pójdziesz spać dalej.
— Tatusiu? — Park otworzył zamglone oczy, wzrokiem błądząc po pokoju. — Nie czuje się najlepiej, chyba odechciało mi się już jeść. — Powiedział, a zaniepokojony brunet szybko usiadł obok niego, dokładając swoje usta do jego czoła.
— Oczywiście, że tak. Masz gorączkę. — Stwierdził zmartwiony i wstał z łóżka, żeby udać się do kuchni, gdzie położył apteczkę, do której przed wyjazdem zapakował leki.
— Połknij je i zjedz chociaż trochę. — Poprosił cicho.
Usiadł za nim, wyciągając swojego nogi wzdłuż tych jego, co spowodowało, że młodszy opierał się plecami o jego klatkę piersiową. Min rozłożył sztućce i nabrał na widelec kawałek makaronu, który zaraz wylądował w buzi Jimina.
— Tatusiu, przepraszam. — Powiedział smutno blondyn, ponownie dając się nakarmić.
— O czym mówisz, Jiminie? — Zapytał Yoongi, który nie do końca rozumiał, o co mu chodzi.
— No bo to jest pierwszy dzień po naszym ślubie, mieliśmy gdzieś wieczorem wyjść, skoro już jesteśmy w Ameryce, a ja znowu zachorowałem... Może idź pozwiedzaj miasto? Nie chcę, żebyś tutaj bezczynnie siedział, tatusiu. — Wyszeptał i ponownie położył się na poduszce, naciągając kołdrę pod samą brodę.
— Kotku, ale o czym ty do mnie teraz w ogóle mówisz. — Zaśmiał się Min. — Przecież to logiczne, że będę tu z tobą siedział. Nigdzie się nie wybieram. — Powiedziawszy to, Yoongi sięgnął dłonią po pilot, uruchamiając jakieś kanały w telewizji.
Co prawda i tak rozumieli co drugie słowo, ale na nic więcej liczyć nie mogli.
— Ale... — Park ponownie otworzył usta, chcąc zaoponować.
— Nie ma żadnego 'ale', Jiminie. Leżysz tutaj, a ja z tobą. Przestań się ze mną kłócić i po prostu odpoczywaj... Wiem, że boli cię główka, bo zawsze cię boli, kiedy jesteś chory, dlatego przytul się i idź spać, albo posłuchaj sobie telewizji, dobrze? — Przerwał mu i zapytał.
W tym samym czasie jedną dłoń położył na jego głowie, a drugą skierował w stronę jego pleców, które powoli głaskał.
— Okej, tatusiu, wybacz. — Odszepnął cicho.
— Śpij, aniołku. Musisz być zdrowy. — Powiedział brunet.
Kiedy blondyn usnął, Min co jakiś czas sprawdzał jego stan.
Przecież dla swojej miłości robi się wszystko, tak?
______________________________________
No witam Was wszystkich. Dzisiaj króciutko, ale jakoś brak weny mnie dorwał.
CZYTASZ
My Little Sweetie ★ Yoonmin
Fanfiction,, - Uwielbiam twoje uda, Yoongi. No po prostu je uwielbiam. - Powiedział nagle Park, bez krępacji macając jedno z nich. - Co? - Min wybuchnął głośnym śmiechem, chwilę później ocierając łzy, które spłynęły mu po policzkach. No nie mógł się uspokoi...