Are you kidding me?

5.5K 251 60
                                    

— To są chyba jakieś jaja, już nie będę biegał, mam dość

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— To są chyba jakieś jaja, już nie będę biegał, mam dość. — Powiedział Park i usiadł na bieżni, którą oczywiście wcześniej wyłączył.

Yoongi zabrał go na siłownię, żeby wyrzucił z siebie negatywne emocje, bo sam musiał troszkę poćwiczyć, ponieważ ostatnio nieco się zaniedbał. To nie tak, że przytył. Po prostu czuł, że jego forma i kondycja spadły.

— Jiminie, no co ty. — Zaśmiał się brunet, który od kilku minut ćwiczył swoje uda. Oczywiście widział ten ukradkowy wzrok młodszego, który uciekał w tamte rejony.

— Wiesz, kiedy ostatnio ćwiczyłem? Na Majorce! Więc choćbyś mnie zmuszał, ja już nawet kroku nie zrobię, a do domu zaniesiesz mnie na plecach! — Powiedział oburzony i napił się ze swojego bidonu wody.

Był w stanie zaakceptować swój piankowy brzuszek. Nie będzie tutaj chodził i się torturował. Co to, to nie.

— Boże z tobą gorzej jak z dzieckiem, słodziaku. — Rozczulił się Min, bo mimo wszystko gesty i oburzenie Parka były i komiczne i słodkie.

— Yoongi ja cię bardzo proszę, przestań komentować. Wiedziałeś, co bierzesz. — Powiedział pewnie i wstał, kierując się w stronę szatni. — Ja poczekam w saunie, przyda mi się trochę odprężenia, bo ledwo żyję. — Westchnął dramatycznie i zniknął za drzwiami.

Min ponownie zaczął się śmiać do siebie, nie zwracając uwagi na dziwne spojrzenia innych osób. Zebrał swoje rzeczy, jakimi były bidon z wodą i ręcznik, a następnie również udał się do szatni, gdzie była też sauna.
Dołączył do swojego gołego malucha, który chyba przysypiał na jednej z ławeczek, które się tam znajdowały.

Położył się obok niego i cmoknął go w spocone czoło, ponownie przypominając sobie jego wyraz twarzy, kiedy zarzekał się, że już więcej tu nie przyjdzie.

— Przestań się śmiać albo przysięgam, że będziesz miał celibat przez najbliższe sześćdziesiąt lat swojego życia. — Burknął Jimin, który wciąż miał zamknięte oczy.

— Przecież się nie śmieje. — Powiedział prędko Min, zaciskając usta w wąską kreskę.

— Oczywiście. A ja nazywam się Madonna i mam zmarszczki na całej twarzy! — Powiedział nieco złośliwie i podniósł się do siadu. — Rusz się, tatusiu, bo naprawdę będziesz mnie niósł do domu. Mówiłem, żebyś wziął auto, a ty jak zwykle swoje... Co ja z tobą mam. — Rudowłosy pokręcił głową i wyszedł, zarzucając na siebie ubrania.

Nigdy nie myli się na siłowni, a w domu, bo po prostu ich to obrzydzało.
Dzisiaj jednak musieli wrócić na pieszo, ponieważ Min chciał wykorzystać ładną pogodę i przejść się na spacer. Młodszy jednak tego nie popierał, marudząc pod nosem dosłownie co krok.

— Jiminie czy ty się w końcu uspokoisz? — Zapytał Min i mocniej ścisnął dłoń swojego malucha.

— Nie, tatusiu. Absolutnie tego nie zrobię. Bolą mnie nogi, a do domu mamy jeszcze dwadzieścia minut! — Mruknął oburzony i zabrał swoją dłoń z tej starszego.

Brunet westchnął i policzył w myślach do dziesięciu, żeby po prostu na niego nie nakrzyczeć. Park miał ostatnio okropne humorki, ale nie mógł narzekać, bo to oznaczało, że wraca do zdrowia. A z tego powodu się po prostu cieszył.

— Chodź. — Mruknął i schylił się przed dwudziestodwulatkiem, żeby ten mógł wskoczyć na jego bolące plecy.

Bolały go, bo trochę dzisiaj przesadził z ilością ćwiczeń, ale jeśli to ma uspokoić jego malucha, to jest w stanie go nieść aż do samego domu, albo i na koniec świata, jeśli ten będzie miał ochotę.

Rudowłosy posłusznie objął nogami talię Mina, a ręce zaplótł wokół jego szyi, cmokając ją z przyzwyczajenia.

— Dziękuję. — Powiedział i przeczesał swoimi paluszkami ciemne włosy swojego tatusia.

— Oh, dla księżniczki wszystko. — Sarknął, chwilę później czując słabe uderzenie na swojej klatce piersiowej, bo tylko tam ręce Jimina sięgały, z racji tego, że siedział mu na plecach.

— Przestań mnie tak nazywać. — Odpowiedział, chociaż gdzieś tam w środku skakał sobie po cichutku, bo to było tak słodkie, że jego małe serduszko nie było w stanie tego znieść.

No ale przecież musiał grać męskiego, prawda?

— Obaj doskonale wiemy, że uwielbiasz, kiedy cię tak nazywam. — Prychnął Min, a Jimin nie odezwał się już do końca drogi, ponieważ wiedział, że starszy ma pieprzoną rację.

Dwie godziny później obaj leżeli na kanapie. Park w dużej bluzie swojego męża i bokserkach, natomiast Min miał na sobie jedynie dresy, z czego rudy się cieszył, bo miał widok na cudowne mięśnie jego brzucha.

— Chcę tuli tuli, tatusiu. — Powiedział Park, patrząc wymownie na starszego od siebie mężczyznę.

— Przecież cię przytulam. — Odpowiedział Min, marszcząc brwi.

Obejmował go przecież ramieniem, o co mu więc chodziło?

— Wcale, że nie. — Zaczął rudowłosy i wstał, układając się na swoim mężu. Złapał jego ręce, które przerzucił sobie przez pas, a nogi złączył razem. Ułożył swoją głowę w zagłębieniu jego szyi i westchnął zadowolony.

— O widzisz? Od razu lepiej. — Odezwał się ponownie Jimin, starając się nie roześmiać.

— Ty naprawdę jesteś niemożliwy. — Yoongi przekręcił oczami, ale posłusznie mocniej objął drobne ciałko młodszego.

— Wiedziałeś, co bierzesz. — Zachichotał, co i chwilę później uczynił Yoongi.

— Nawet jakbym nie wiedział, to i tak bym wziął. Za słodki wtedy byłeś. To znaczy, nadal jesteś, ale teraz jesteś bardziej pewny siebie. — Doprecyzował brunet.

— Już cicho, tul mnie. — Uciął, składając na wargach mężczyzny delikatny pocałunek.

— Kocham cię, dziubku. — Szepnął Yoongi.

— Ja też cię kocham, tatusiu. Mocno.

____________________________________
Sory oglądam doktora house więc końcówka słaba xd

My Little Sweetie ★ YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz