— Jimin, miałeś jeść. — Powtórzył ponownie zdenerwowany Taehyung, który od ponad godziny siedział ze swoim młodszym przyjacielem.
Z jednej strony nie dziwił mu się, bo po informacji, jaka zawitała w mediach, sam również nie miałby na to ochoty, jeśli w grę wchodziłby jego mąż.
Dwie godziny temu gdzieś między Azją a Europą rozbił się samolot. Park nie miałby złych obaw, gdyby to właśnie tam nie zmierzał Min.
— Taehyung, jak ja mogę jeść, skoro nie wiem, czy w tym samolocie był Yoongi? Nie daje znaku życia, jego telefon jest wyłączony, nie wiem, czy już mam się załamać do reszty, czy jeszcze czekać. — Załkał i wtulił się w ciało starszego od siebie chłopaka. Był przerażony. Bał się tego, że nie zobaczy już więcej osoby, którą kochał najbardziej na świecie. Osoby, która niedawno przyrzekała mu na ołtarzu, że nigdy go nie zostawi.
— Jiminie w samolocie musisz mieć przecież tryb samolotowy, więc to normalne, że od ciebie nie odbierze. — Logiczne wytłumaczenie Kima nieco podniosło go na duchu, jednak nie aż tak bardzo, jak by tego chciał.
— No tak, ale ja nadal się martwię. — Park westchnął i odsunął się od niebieskowłosego. Otarł rękawem bluzy Yoongiego swoje łzy i czknął.
— Mdlejąc z wycieńczenia, nie sprawisz, że cokolwiek się zmieni, więc proszę, zjedz, chociaż pół miski. Pamiętasz, że twój mąż cię o to prosił. — Powiedział Taehyung, który mimo tej ciężkiej sytuacji tracił cierpliwość. Oczywiście, że rozumiał, co przeżywał Jimin, bo sam, gdyby chodziłoby o Seokjina, pewnie już dawno zszedłby z nerwów.
Park niechętnie nabrał na łyżkę zupę, którą zrobił mu jego przyjaciel.
— Hej, jestem. — W tym samym momencie powiedział Seokjin, który wszedł do jego mieszkania. Oczywiście, że prosto z pracy przyjechał do nich, bo Jimin to również jego przyjaciel, a on musiał go wspierać. Sam cholernie się martwił, ale gdzieś w środku wierzył, że Min niedługo wyląduje w Europie, a ten samolot, który się rozbił, okaże się jakimś innym.
Kim podszedł do swojego męża, którego cmoknął w usta, natomiast Park dostał buziaka w czoło.
— Jin, czy wiadomo coś z pracy? — Zapytał rudowłosy i odłożył łyżkę, bo po dwóch stwierdził, że prędzej się porzyga, niż to dokończy.
— Skarbie, cały czas ustalają, czy samolot Yoongiego nie powinien być dalej. W końcu wyleciał wczoraj wieczorem, więc na mój gust, niedługo powinien lądować w Europie, a co za tym idzie ten, który spadł, nie jest jego. — Powiedział ciepło i delikatnie złapał za jego rękę.
— Boże ja się tak boję. — Zapłakał i przytulił się do najstarszego mężczyzny. Nie chciał już dłużej grać silnego. Nie chciał pokazywać, że wszystko jest w porządku, skoro tak nie było. On po prostu nie miał już na to siły.
— Wiem. — Szepnął bezradnie i westchnął. — Jiminie ja nie jestem w stanie pojąć tego, co teraz czujesz, ale my również jesteśmy przerażeni, bo Yoongi to nasz przyjaciel. I wiedz, że jeśli nie daj Boże, był to on, nie zostawimy cię, tak? — Zapytał i uśmiechnął się delikatnie do Taehyunga, który całe szczęście nigdzie nie musiał latać.
— Jiminie ktoś do ciebie dzwoni. — Powiedział po godzinie Taehyung, kiedy głowa Parka znajdowała się na jego ramieniu. Sam również zrobił się senny, bo emocje zabierały im całą możliwą energię.
Był to numer, którego najmłodszy nigdy w życiu na oczy nie widział, ale może to ktoś z biura Mina.
— Halo? — Zapytał zmęczonym głosem i ponownie oparł się o Taehyunga.
— Cześć, kochanie. — Usłyszał ciepły i tak dobrze znany mu głos.
— Yoongi? — Zapytał, rozklejając się. To, jak ogromny kamień spadł mu z serca, było nie do opisania. Tak bardzo chciałby go teraz przytulić.
— Tak, skarbie. Przestań się martwić i nie płacz. Nic mi nie jest. — Odezwał się ponownie i westchnął. Oczywiście, że słyszał o samolocie, który się rozbił i domyślał się, że słyszał o tym również jego mąż.
— Dlaczego nie odbierałeś? Wiesz, jak się martwiłem? I dlaczego dzwonisz z innego numeru? — Zapytał i uśmiechnął się szeroko do swoich przyjaciół, pokazując tym samym, że to właśnie on do niego dzwonił.
— Wiesz, że boję się latać, prawda? — Zapytał Min, wciąż mówiąc tym kojącym głosem, który tak bardzo uwielbiał Jimin. — Wziąłem kilka tabletek nasennych, żeby przespać te kilkanaście godzin. Ktoś ukradł mi telefon i nie mogłem zadzwonić wcześniej. Dotarłem właśnie do hotelu, gdzie pożyczyła mi go obsługa. — Wyjaśnił i zaśmiał się lekko, kiedy młodszy pociągnął nosem.
— Jesteś idiotą. — Ponownie odezwał się Park, któremu wrócił dobry humor.
— Tylko twoim idotą, kochanie. — Zaśmiał się Min, kiedy usłyszał, że jego mąż jest w znacznie lepszej kondycji, niż na początku ich rozmowy. — Za chwilę muszę jechać do chłopaków, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już jutro wieczorem wsiądę w samolot i za dwa dni już będę z tobą. Proszę, dbaj o siebie, jedz, wysypiaj się i pamiętaj o lekach, dobrze? — Zapytał Yoongi, który domyślał się, że przez stres związany z wypadkiem tamtego samolotu, Jimin nie przełknął dosłownie nic.
— Mhm. — Mruknął przybity. Naprawdę nie lubił być z dala od swojego męża. Dodatkowo bał się o niego, bo jechał właśnie na miejsce, w którym przebywała jakaś grupa przestępcza.
— Rozchmurz się, kotek. Wszystko będzie dobrze. Za dwa dni cię przytulę, tak? — Zapytał, samemu starając się powstrzymać tęsknotę w głosie. Kochał go najmocniej na świecie i to logiczne, że nie chciał go zostawiać. Mało tego, cholernie bał się latać samolotem, a bez Jimina było to jeszcze straszniejsze. Nie miał go kto przytulić podczas podróży.
— Tak. Kocham cię, uważaj na siebie, dobrze? — Zapytał Park, kiedy już powoli musiał kończyć, ponieważ Yoongi musiał wyjeżdżać z hotelu.
— Będę. Ja też cię kocham, Jimin. Najmocniej na świecie. Wrócę do ciebie. — Powiedział Min i rozłączył się, ponieważ wiedział, że im dłużej by się żegnali, tym bardziej by bolało.
— Boże, on żyje. — Powiedział radośnie Park i przytulił się do swoich przyjaciół. — Zostaniecie ze mną przez te dwa dni? Boję się być sam w domu, a w końcu z dwoma funkcjonariuszami będę bezpieczny. — Uśmiechnął się szeroko, kiedy chłopcy parsknęli, jednak oczywiste było to, że z nim zostali.
W końcu tak robią przyjaciele.
_______________________________
ELO MORDY ROBIE CB JAK BTS Z STAY GOLD
CZYTASZ
My Little Sweetie ★ Yoonmin
Fanfiction,, - Uwielbiam twoje uda, Yoongi. No po prostu je uwielbiam. - Powiedział nagle Park, bez krępacji macając jedno z nich. - Co? - Min wybuchnął głośnym śmiechem, chwilę później ocierając łzy, które spłynęły mu po policzkach. No nie mógł się uspokoi...