— Taehyung, no! — Zajęczał Jimin, kiedy jego banany ponownie zostały mu zabrane. — Ja muszę coś jeść. — Wydął dolną wargę i zacisnął swoje małe dłonie w pięści.
— No to zjesz coś innego. Przyjacielowi nie dasz? — Zapytał z oczami zbitego szczeniaka.
— Idź sobie. — Mruknął tylko blondyn i odszedł do swojego narzeczonego.
— Tatusiu? Przytulisz mnie? — Spytał, stając centralnie przed nim.
— Oczywiście, że tak, słoneczko. Co się dzieje? — Zapytał brunet i wyciągnął przed siebie ramiona, czekając, aż pojawi się w nich jego ukochana osóbka.
Park wtulił się w niego i odetchnął, mocno wdychając ten dobrze znany sobie zapach.
— Nic, mam zły dzień i na dodatek Tae zabrał mi banany. A wiesz, jak je lubię, prawda? Chciałem je sobie zjeść, żeby poprawić sobie humor, a on mi je tak po prostu zabrał. — Wymamrotał, będąc bliski płaczu.
To naprawdę nie był jego dzień. Już od rana, a to nie mógł znaleźć swetra, włosy źle mu się ułożyły, nie zdążył zjeść śniadania. A wszystko zaczęło się od tego, że zaspał.
— Przecież mogę ci je kupić. — Westchnął starszy i przeczesał włosy swojego maleństwa. — Chcesz je? Tam jest sklep, więc zdążymy. — powiedział dwudziestosześciolatek, palcem pokazując na migającą witrynę jakieś sto metrów od nich.
Jimin pokiwał głową i splótł palce z tymi starszego. Chwilę później udali się do lotniskowego sklepiku, żeby kupić sobie na podróż trochę jedzenia, no i wymarzone banany dla młodszego.
Jimin wiedział, że jego zachowanie jest co najmniej dziecinne, ale nie zwracał na to uwagi. Nie teraz.
Kiedy wrócili, Tae razem z Seokjinem zajadali się jakimiś żelkami, co absolutnie ich nie zdziwiło, bo ta para jadła wyjątkowo dużo.
— Znowu jecie? — Zapytał Min, który w dłoni dzierżył dużą kiść bananów dla swojego słoneczka.
— Yoongi, skarbie, czy ja ci się wcinam do talerza? — Zapytał uprzejmie starszy Kim. — Nie, więc nie wyliczaj mi jedzenia! — Krzyknął oburzony.
— Oczywiście, że się wcinasz. Ostatnio powiedziałeś mi, że jestem gruby i że mam przestać jeść. — Prychnął dwudziestosześciolatek i mocno objął swoje maleństwo.
— Ale to nie był docinek, tylko dobra rada. Jimin pewnie nie chce grubego faceta. — Powiedział poważnie najstarszy z towarzystwa i sięgnął po wodę, którą miał w plecaku, żeby się napić.
— Jeśli miałby być to Yoongi, to chcę. — Wzruszył ramionami Park, przy okazji urywając jeden owoc, na który od samego rana miał ochotę.
— O widzisz? On mnie kocha! — Wykrzyknął szczęśliwy i zaczął składać pocałunki na całej twarzy swojego narzeczonego. Najpierw czoło, później nos, następnie były oba policzki, powieki, broda, a na sam koniec te pełne, malinowe usta.
— Właśnie lecicie się hajtać, oczywiście, że cię kocha. — Prychnął rozbawiony Jin, który mimo wszystko wiedział, że tej dwójki nie rozłączy naprawdę nic.
— Tatusiu, chce zjeść. — Wyjęczał blondyn, opierając się o mężczyznę bokiem.
— Okej, chodźmy już, możemy wchodzić do samolotu. — Powiedział Tae, który zjawił się nie wiadomo skąd, a wcześniej był nie wiadomo gdzie.
Wszyscy zgodnie udali się we wskazane miejsce, siadając tam, gdzie wcześniej to ustalili. To znaczy, Jimin nie miał nic do gadania, bo jego miejsce przy oknie było dożywotnie.
— Wziąłeś sobie gumę? — Zapytał młodszy, który rozsiadł się wygodnie i podniósł oparcie fotela, żeby starszy mógł się do niego przytulać.
— Kurwa, zapomniałem. — Przeklął, cicho wzdychając. — No nic, przemęczę się jakoś. — Mruknął jakoś średnio przekonany.
— Nie wiem, gdzie masz głowę, ale na pewno nie tam, gdzie trzeba, Yoongi. — Powiedział poważnie Park i wyciągnął opakowanie, które wcisnął w dużą dłoń mężczyzny.
— Ale za to wiem, gdzie mam serce, które bije tylko i wyłącznie dla ciebie — zakomunikował brunet, który starał się nie roześmiać.
— O Boże, zamilcz. Błagam, zamilcz. To było tak bardzo tandetne! — Wykrzyknął Seokjin, uprzedzając Jimina, na którego usta cisnęły się podobne słowa.
Park zaśmiał się cicho, cmoknął mężczyznę w polik i pozwolił mu ułożyć mu głowę na swoim ramieniu.
— Tatusiu, nie będziesz już płakał, prawda? — Zapytał, nawiązując do sytuacji, kiedy lecieli na Majorkę, a starszy przy mocniejszych turbulencjach popłakał się, krzycząc, że bardzo go kocha i że nie chce umierać.
— Będziesz mi to wypominał do końca życia? — Burknął, zamykając swoje powieki.
— Może troszkę krócej. — Jimin uśmiechnął się słodko, swoją dłoń wsadzając we włosy mężczyzny, bo wiedział, że ten to lubi. Dodatkowo chciał go nieco zrelaksować, bo doskonale widział, jak jego przyszły mąż znosi podróże samolotem.
Yoongi tylko westchnął, ale nic się nie odezwał, jedynie ponownie zamykając oczy. Przy startowaniu wszystko było w porządku. Dopiero później jego samopoczucie ukazało się światu.
— Taehyung, do kurwy nędzy, przestań kopać mnie po tym fotelu i przestańcie się wymieniać śliną, bo to słychać. — Warknął głośno, co spowodowało zdziwione spojrzenia innych pasażerów.
— Hej. — Powiedział równie zdziwiony Park. — Przecież my też się całujemy, o co ci chodzi? — Podejrzewał, że to efekt tej podróży, ale wolał dopytać.
Głaskał palcami skórę na jego twarzy, chcąc chociaż odrobinę ukoić jego nerwy.
— Zamknij się, Yoongi, ty pieprzony hipokryto. — Usłyszał zza siebie zdenerwowanego Kima.
— Czy ja... — Nie było dane mu dokończyć, bo mała łapka zatkała jego buzię. — Yoongi, nie musisz się na nich wyżywać tylko dlatego, że lecimy samolotem. Taka jest prawda, my też się całujemy i my też kopaliśmy kiedyś w krzesła. Nie rób scen. — Poprosił go cicho Park.
— Przepraszam. — Szepnął mężczyzna, mocniej zaciskając swoje ręce wokół talii swojego maleństwa.
— Nie przepraszaj, bo nie masz za co. Nie mnie. — Odpowiedział. — Jak dolecimy, to się położymy, okej? Wyśpisz się, a później pójdziemy zwiedzać plażę, jeśli chcesz. — Zaproponował blondyn.
Min przystał na tę propozycję, wiedząc, że, tak czy siak, przed nimi jeszcze kilka ładnych godzin lotu, w których pewnie nie raz będzie panikował, albo co gorsza, płakał tak, jak ostatnio.
No ale to nie jego wina. Przecież każdy z nas ma jakieś ukryte lęki, prawda?
_______________________________________
Ja wiem, że krótki, ale nie chce Was zostawiać bez żadnego rozdziału.
CZYTASZ
My Little Sweetie ★ Yoonmin
Fanfic,, - Uwielbiam twoje uda, Yoongi. No po prostu je uwielbiam. - Powiedział nagle Park, bez krępacji macając jedno z nich. - Co? - Min wybuchnął głośnym śmiechem, chwilę później ocierając łzy, które spłynęły mu po policzkach. No nie mógł się uspokoi...