Po wyjściu z gabinetu Park usiadł na ławce i zwyczajnie się rozpłakał.
— Kotku, chodź. — Szepnął starszy, który widząc stan swojego słoneczka, po prostu wziął go na ręce.
Wyszli z poradni i skierowali się do czarnego Porsche, które Min zaparkował tuż obok wejścia. Usadził wciąż płaczącego chłopca na przednim siedzeniu i kucnął przed nim, łapiąc jego małe dłonie w te swoje zdecydowanie większe.
— Kochanie, dlaczego płaczesz? — Zapytał spokojnie, cmokając jego knykcie.
— Jeszcze mnie o to pytasz? — Wyszeptał, opierając głowę o zagłówek fotela. — Znowu mi coś odpierdoliło, przez co będę musiał brać te gówniane leki, po których śpię. — Powiedział już trochę głośniej blondyn.
— Prosiłem cię, żebyś nie używał takich słów, Jiminie. — Odpowiedział surowo. — Kilka lat temu lekarz powiedział, że choroba może wrócić i to nie jest twoja wina, buba. Będziesz brał leki tylko przez ten czas, w którym będziesz się źle czuł. — odpowiedział ponownie Yoongi. — Będę przy tobie cały czas, wiesz? Tak, jak zawsze. Damy sobie radę, kochanie, nie płacz już, proszę. — Szepnął zmartwiony, przeczesując włosy chłopca palcami.
Blondyn nie skomentował tego, co usłyszał. Wyciągnął tylko ręce, bo po prostu chciał się przytulić. Yoongi natychmiast go objął, dłońmi gładząc jego spocone plecy. Absolutnie go to nie brzydziło, bo wiedział, że to przez stres. Nawet jeśli by nie wiedział, to i tak by się nie brzydził.
— Skarbie, pojedziemy do domu, obejrzymy twoje filmy, zjemy coś i może zrobię ci wieczorem masaż, hm? — Zaproponował, wiedząc, że po drodze muszą wstąpić jeszcze do apteki po leki, które Jimin musi zacząć brać.
Blondyn tylko skinął głową, bo w zasadzie ten masaż był mu obojętny. Min wstał więc, zamykając drzwi i usiadł za kierownicą, odpalając samochód. Wiedział, że czeka ich długa podróż, dlatego rozłożył delikatnie fotel Jimina, bo chciał, żeby się zdrzemnął. Wiedział, że Park nie czuł się dobrze psychicznie. Fizycznie w sumie też nie, wystarczyło spojrzeć na jego paznokcie, twarz, czy włosy. Oczywiście o wadze nie wspominając.
Jechali już koło czterech godzin. Park wciąż mocno spał, więc Min zjechał na stację benzynową po kawę, bo cholernie mocno chciało mu się spać, a przed nimi jeszcze jakieś dwie godziny drogi. Będąc już w budynku kupił jeszcze rogalika dla młodszego, żeby go zjadł jak się obudzi. Sobie wziął zbożowego batona, bo po prostu był w stanie za nie umrzeć.
Uregulował rachunek i wrócił do samochodu, uśmiechając się lekko na widok pozycji, w jakiej spał Jimin. Zastanawiał się, czy obudzić go teraz, czy poczekać aż zrobi to sam. Zdecydował się na tą pierwszą opcję, wcześniej wychodząc jeszcze po czekoladę do picia.
— Kotku. — Szepnął, delikatnie potrząsając ciałem kruchego chłopca.
— Hm? — Mruknął, mocniej zamykając oczy, ponieważ słońce niemiłosiernie go raziło.
— Kupiłem ci czekoladę i rogalika, zjemy razem? — Mężczyzna zadał pytanie z cichą nadzieją w głosie. Na kolanach mniejszego ułożył jedzenie, natomiast picie włożył do specjalnego uchwytu. — Od razu cię uprzedzam, że nie przytyjesz od tego i nie jesteś gruby. — Dopowiedział szybko, kiedy usta Jimina otworzyły się w geście sprzeciwu.
— Nie zjem całego. — Powiedział nieco obojętnie, mimo tego łapiąc za kawałek słodkiej bułki.
Min uśmiechnął się i upił łyk kawy, przy okazji otwierając swój przysmak. — Chcesz? — Zapytał i podsunął Parkowi pod nos opakowanie. On też je lubił, ale oczywiście się nie poczęstował.
Ponad dwie godziny później byli już w domu. Było sporo po dwudziestej, bo niestety przez ogromne korki nie byli w stanie dotrzeć wcześniej.
— Tatusiu? A nadal chcesz oglądać ze mną film? M-mogę obejrzeć sam, jeśli jesteś zmęczony. — Zapytał Jimin, który siedział na kolanach starszego. On przecież przespał prawie całą drogę w przeciwieństwie do Yoongiego.
Znajdowali się w sypialni, ponieważ musieli przebrać się z całodniowych ubrań, które mieli na sobie, w coś lekkiego i domowego.
— Nie jestem zmęczony, aniołku. Przebiorę się, pokroje banany i pójdziemy oglądać, okej? — Uśmiechnął się lekko, dostrzegając chwilowe iskierki w oczach jego skarbu.
Ten skinął tylko głową i w szybkim tempie zmienił ubrania, a następnie pobiegł do telewizora, żeby wyszukać jego ulubiony film.
Yoongi tak jak obiecał, pokroił owoce i naszykował leki, które Park musiał zażywać przez całe trzy tygodnie. Dopiero po tym będą musieli ponownie jechać na kontrolę i to od jego stanu zależy, o ile zwiększą, lub zmniejszą dawkę.
Min ułożył miskę na kolanach dzieciaka, który siedział owinięty w niebieski kocyk. Sam usiadł za nim, sadzając go sobie między nogami. Objął go również rękoma w pasie, brodę kładąc na czubku jego głowy. Opuszkami masował gołe uda Jimina, który zawstydzony tym gestem do granic możliwości, nie wiedząc dlaczego, zarumienił się obficie.
— Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało, wiesz? — Wyszeptał dwudziestosześciolatek do jego ucha, wciąż uważnie patrząc w ekran. — I żadna choroba nie sprawi, że będę cię kochał mniej. Wręcz przeciwnie. — Zaśmiał się cicho. — Z dnia na dzień kocham cię coraz mocniej, o ile to w ogóle możliwe. Dlatego ty zrób to samo i pokochaj siebie, żebym nie był w tym wszystkim sam. — Wyjaśnił mu szeptem, przyciskając swoje usta do jego polika. — Jesteś piękny w środku i na zewnątrz. Cholernie błyskotliwy, co zawsze mnie rozbawia, bo czasem twoje pomysły są po prostu niemożliwe. To dzięki tobie co dzień się uśmiecham, bo mam do tego powód, wiesz? Normalnie bym tego nie robił. — Kontynuował swoją wypowiedź, Min. — Jesteś cholernie inteligentny i zdolny, co napawa mnie dumą, kiedy odbierasz kolejne dyplomy na uczelni. Kiedy pomagasz mi w planowaniu naszego dalszego życia. Kiedy pokazujesz, jak bardzo jesteś ambitny. Za kilka będziesz najlepszym architektem w Korei, a co najważniejsze, doszedłeś do tego sam, Jiminie. Nikt ci w tym nie pomógł. Nie możesz siebie nie kochać, bo nie masz do tego najmniejszych powodów. — Nim skończył, Park obrócił się i usadowił się okrakiem na jego kolanach.
— Hej, ale dlaczego ty płaczesz? — Mężczyzna zmarszczył brwi, kciukiem ocierając łzy młodszego.
— Po prostu bardzo mocno cię kocham. — Odszepnął młodszy, delikatnie się uśmiechając. — Dziękuję, Yoongi. Dziękuję ci za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Niesamowicie mocno cię kocham, I wiem, że ostatnio tego nie pokazuje, ale ja będę się starał. Będę się starał jak najmocniej, żeby znów było jak dawniej. — Szepnął, znów zaczynając szlochać.
— Pokazujesz mi to cały czas, słoneczko. — Wtulił go mocno w swoje ramiona i dłonią przeczesał mu włosy. — I ja kocham ciebie, bąbelku. Takich słów od ciebie oczekiwałem. — Uśmiechnął się i złożył na jego czole słodkiego buziaka.
Niecałą godzinę później obaj leżeli wtuleni w siebie na kanapie smacznie pochrapując, zmęczeni dzisiejszą podróżą.
_____________________________________
OSTATNIO KTORAS NARZEKALA ŻE RZADKO SA ROZDZIAŁY, WIEC JUŻ NIE NARZEKAJ!!!gajs jestem w trakcie poprawy pierwszego rozdziału!!!
CZYTASZ
My Little Sweetie ★ Yoonmin
Fanfiction,, - Uwielbiam twoje uda, Yoongi. No po prostu je uwielbiam. - Powiedział nagle Park, bez krępacji macając jedno z nich. - Co? - Min wybuchnął głośnym śmiechem, chwilę później ocierając łzy, które spłynęły mu po policzkach. No nie mógł się uspokoi...