19

154 4 0
                                    

Uchyliłam zaspane powieki słysząc towarzyszące temu dwa głosy.

- musimy już iść Jackson, trzeba ostrzec resztę

-nie będziemy jej budzić, poczekajmy chwile.
W końcu, uratowała nas...

Poderwałam się do góry kiedy do mojej głowy wpadły ostatnie wspomnienia.
Rozejrzałam się dookoła i spokojnie odetcgęłam widząc, że znajdujemy się w jakiejś norze.

- spokojnie, jesteśmy bezpieczni - złapał mnie za ramie Etahan, na co ja zaprotestowałam strzepując jego dłoń.

Nie znałam tej dwójki i nawet fakt, że jeden z nich był że stada Scotta mnie nie przekonywał.
Spojrzałam w dół, moje nogi okrywała duża, ciepła bluza którą zapewne jeden z nich położył, ale dalej nie byłam przekonana.

Nie lubię zawierać nowych znajomości...

-Czy... Wszytko z wami dobrze? - to pytanie samo wyrwało się z moich ust

- tak, już jest okej - odparł jakby zawstydzony brunet

- jak masz na imię? - zagadnął tym razem Jackson

- Am - odparłam obojętnie

- dziękujemy ci... uratowałaś nas

- nie dziękuj, nie powinieneś - powtórzyłam te same słowa które niegdyś padły w stronę Liama.
-To nic nie zmieni, pomogłam i tyle...

-to jest powód do podziękowania - zaprzeczył jeden z nich

- skończmy ten temat - warknęłam lekko wkurzona.

Chciałam już zobaczyć Bretta, przekonać się że jest cały, a ich natarczywość sprawia, że czuję się coraz gorzej, psychicznie oczywiście.

- czym jesteś? - nie wytrzymał końcu Jackson i bezpośrednio zapytał nie dbając o sposób w jaki zostanie to odebrane

- wilkiem - odparłam szybko

- nie zwykłym - drążył temat

- może, co cię to obchodzi? - spojrzałam na niego że wściekłością.

- może grzeczniej? - warknął równie wkurzony Jackson.

Widać, że dzień nie był jednym z najlepszych albo dla mnie, ani dla wysokiego blondyna.

- może nie? - robiło się coraz bardziej gorąco

- po prostu odpowiadaj na pytania!

Wyszłam z kryjówki kierując się od razu w stronę mocnego i charakterystycznego zapachu BH.
Po chwili obok mnie szła już ta wkurzająca para.

- kim ty jesteś, żeby mi rozkazywać?! - kontynuowałam kłótnie zatrzymując się i mierząc tym samym blondyna krwistymi oczami.

- kurwa! Jaka ty jesteś rozpieszczona! - krzyknął wyłaniając swój ogon

- Rozpieszczona?! Rozpieszczona?! Nazywasz sierotę rozpieszczoną?!
Kurwa, gruchacie sobie tutaj, mając mnie totalnie w dupie, ale okej, Nie oczekuje od was uwagi!
Po prostu kurwa, ty masz osobę którą kochasz obok siebie , a ja nie wiem czy mój sens jebanego życia w ogule oddycha !
Jeśli ci nie pasuje, to spieprzaj, droga wolna! - wydusiłam w końcu to co tkwiło we mnie przed ostatnie dni.

-skąd wiesz że jesteśmy razem?! - wydawał się nie rozumieć moich wcześniejszych słów

- bo czytam w waszych kuwa myślach! - odwróciłam się na pięcie pozwalając łza popłynąć.
Pobiegłam przybierając przy tym formę pół wilka.

Wiedziałam, że poznawanie ich to nie będzie  dobry pomysł...

Ważne, że jestem już blisko miasta, czuje energię Beacon Hills z tej odległości.
Za kilka minut powinnam być na miejscu.

***

Dotarłam pod dom, który jak się okazało był pusty.
Zmyliło mnie to trochę, a nawet przestraszyło, ale nie chciałam panikować.

Spokojnie namierzyłam zapach brata i szybko znalazłam się pod kliniką weterynaryjną oddaloną od mieszkania o kilometr.

Bez pukania weszłam do środka, następnie przekroczyłam ladę i znalazłam się w sali w której było wiele osób, wszystkie zwróciły na mnie uwagę

W sekundę przeleciałam po nich po kolei wzrokiem.
Jackson, Ethan, Stiles... Brett!

Spojrzałam w zaszklone oczy brata i jak najszybciej rzuciłam się w jego ramiona znów zaciągając się jego słodkim jagodowym zapachem.
Niekontrolowanie po mojej twarzy spłynęła kolejna fala słonej cieczy.
Zacisnęłam powieki mocniej wtulając się w chłopaka.
Wszyscy patrzyli się na te scenkę bez słowa, każdy był zdziwiony.

W pewnym momencie poczułam ciepłe usta brata na czole, które pozwoliły mi powrócić na ziemię i zrozumieć co się stało.

Mogłam go nigdy więcej nie zobaczyć, mogli mnie zabić.
Jeden jedyny raz podziękowałam w myślach wilkołactwu i uzdrawianiu.
Boże, gdyby nie ten chłopak dalej tkwiła bym w tej małej celi...
Na te myśli zaczęłam wręcz szlochać, nie wiem czy z nadmiaru złych emocji, czy ze szczęścia, że znów mam w rękach cały mój aktualny świat.

- kocham cię braciszku - szepnęłam zadziwiając tymi słowami nawet siebie, na co chłopka jeszcze mocniej mnie ścisnął.

- ja ciebie też mała - pociągnął nosem odsuwając mnie lekko od siebie.

Nagle ktoś znów mnie objął.
Zdziwiona spojrzałam na twarz oprawcy, ale widząc w nim Liama, objęłam jego szyje i bardzo mocno przytuliłam do siebie.
Nigdy nie jestem zbyt uczuciowa, ale w tamtej sytuacji nie dbałam o honor.
Potrzebowałam ciepła drugiej osoby.

-żyjesz - usłyszałam z ust chłopaka na co lekko pokiwałam głową odrywając się o jego ciała.

Znów powróciłam wzrokiem do swojego brata.
Schudł, ma podkrążone i czerwone oczy, ale mimo to są one radosne.

- a... Ale przecież Ty nie żyjesz... Ta rana, umarłaś - plątał się Isaac, który o dziwno nie wprowadził mnie w złość swoim głosem.

- zregenerowałam się - wyjaśniłam ze szczerym uśmiechem.

- ale to nie możliwe - złapał się za głowę Scott

-Amy, co się z tobą działo? - złapał mnie za dłoń bart.

- obudziłam się w piwnicy, tam byli wszyscy, pedagog i ludzie z miasta - złapałam się za nadgarstki na wspomnienie bólu podczas rażenia prądem
- pokazywała im, że jesteśmy niebezpieczni - dodałam po chwili

- tak po prostu pokazałaś im tą wilczą stronę ? - odezwała się Malia, która chyba najbardziej że wszystkich nie ufała mi.

- razili mnie prądem, 7000V - wyjaśniłam o dziwo spokojnie przypominjąc sobie o słowach łowczyni.

Wszyscy zamilkli , więc postawnowiłam kontynuować

- wywleki mnie gdzieś gdzie był tojad i przyczepili żebym nie mogła wyjść czy się uleczyć.
Jakiś chłopak mnie ocucił i pomógł, chciałam uciakać ale wyczułam Etaha - spojrzałam na chłopaka

- później znaleźliśmy drugiego - przeniosłam swój wzrok o jedną osobę dalej

- nie wiem co się działo później bo zemdlałam, ale obudziłam się kiedy byliśmy w miarę bezpieczni - dokończyłam pomijając parę niepotrzebnych szczegółów.

- Twoje włosy - wydukała po chwili stojąca za mną Lydia

- słucham? - spojrzałam na nią niezrozumiale

-Amy, są czarne - powiedział ze zdziwieniem Scott

-Co?! - krzyknęłam szukając ciemnego kosmyku gdzieś z tyłu głowy.

Niestety, znalzłam i przeraziłam się.

-A... Ale przecież to...-próbowałam znaleźć sęsowne wyjście

- Amy, co się dzieje?

- ja... Nie wiem - wydukałam, jednak z tyłu głowy pojawiły się sęsowne podejrzenia

Put U First ~ TeenWolf //zakończone//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz