49

76 4 0
                                    

- jak zawsze, zdążyłeś ułożyć to wszystko przed nami - pomachał głową z tym samym grymasem na twarzy.

- Stiles... Stiles spójrz na mnie - niechętnie wykonałem polecenie ciągle czując łzy w oczach
-przemyśl to, i zrób to, co uważasz za słuszne - położył na ziemi sztylet, tuż obok mnie, po czym wstał i ruszył w stronę podłamanego Bretta.

- gdyby to było takie proste... - warknąłem przez zaciśnięte zęby powracając wzrokiem do Amy. Pomimo tego w jak strasznym stanie była, jej oczy uspokajały mnie.
Były co prawda puste, nie wyrażały żadnej większej emocji i bez przerwy były otwarte, jednak to jej oczy... I chyba o to chodziło.

- co ona z tobą zrobiła... - wyciągnąłem dłoń, by choć trochę poprawić jej zmierzwione włosy, lub wytrzeć zaschniętą krew z  policzka, jednak zatrzymała mnie ta przeklęta kopuła.
Marzyłem o tym, aby ta cała sytuacja okazała się pieprzonym snem i pomimo okropnej świadomości, że nie jest to możliwe, to jednak dalej miałem nadzieję.

Niby wszystko już zrozumiałem, jednak dalej miałem wiele pytań bez odpowiedzi... Najgorsze z nich jednak ciągle rozchodziło się echem po mojej głowie

Dlaczego ona?

- otuż, jej matka zciągnęła na siebie klątwe, która raz po raz wykończyła całą jej rodzinę - znów usłyszałem ten okropny głos, i nawet nie musiałem się obracać, by wiedzieć co to... A raczej kto.

- a ta oto dziewucha jest ostatnia - dodała po chwili wybuchając śmiechem.

- morderczyni! - tym razem krzyknął Brett, i usłyszałem tylko dźwięk biegu, a następnie upadku.
Kiedy obróciłem się było już niemal po wszystkim.
Nocnica stała wyprostowana, a Brett leżał przed nią jakby wbity w ziemię.
Beta był przemieniony, a mimo to nie dał sobie rady.

Szybko wstałem z ziemi zwracając tym samym uwagę wszystkich na siebie.

-weź mnie, a jej daj odejść - nienawidziłem u siebie tego braku opanowania, który przejawiał się w najmniej odpowiednich momentach.
Drżenie głosu w tym przypadku także dało się we znaki, co nasza przeciwniczka uznała chyba za oznakę strachu.
Nie ukrywam, że częściowo miała rację.

-co mi po tobie... Ah, najwyraźniej wy nic nie rozumiecie. - z jej twarzy nie schodził ten okropny uśmiech.

- wiesz Stilesie - zaczęła podchodzić do mnie
- w tym wszystkim chodzi o to, że to tamta dziewczyna ma zginąć, bo taka jest pieprzona kolej rzeczy - zatrzymała się stojąc już naprawdę blisko mnie
- wyjaśnię to jeszcze jeden raz... Jeśli umrze z rąk miłości, to to będzie wisienka na torcie jej cierpienia.... To zabawne, że tłumaczę ci dokładnie śmierć bliskiej ci osoby.... - zachichotała, i nagle jakby wpadła na pomysł.
Na jej twarzy znów zagościł uśmiech, jeszcze szerszy niż ten poprzedni.
Ruszyła przed siebie, w stronę Amy.

- wiesz, uświadomiłeś mi coś bardzo ważnego... - podniosła z ziemi ostrze i rzuciła nim z moją stronę , na co zareagowałem odruchowo łapiąc je.

- ty ją kochasz, a ona kocha ciebie... To było takie oczywiste!
Z moich obserwacji wynikało, że to chodzi o tamtego - wzrokiem wskazała na Liama
-a to od początku byłeś ty!
Teraz wyjaśnia się dlaczego nie zabiła cię pierwszego dnia...- dalej  nie słuchałem, nie z własnej woli, tylko jakby coś wypierało wyszystkie dźwięki do okoła.

Kocha mnie
Amy mnie kocha

Ale czy to dobrze? Może kiedyś tak, ale teraz... Wolałbym żeby to nigdy się nie wydarzyło.
Chciałbym wrócić do domu, do mojego wcześniejszego życia i funkcjonować w przekonaniu, że mam wszystko czego potrzeba mi do szczęścia.
Chciałbym po prostu tego nie czuć.

Ona mnie kocha, albo zabije ją, albo umrą wszyscy ...

Put U First ~ TeenWolf //zakończone//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz