3

413 16 0
                                    

Ten sam dzień, ta sama godzina, a ja podążam ku nowemu życiu.
Jak to żałośnie brzmi...

O dziwo największą przeszkodę sprawiały opiekunki.
Opierały się przed wydaniem dokumentów, że to nie jest prawnie dozwolone, że nie mogą tego zrobić.
Gdybym nie czuła ich emocji, też bym w to uwierzyła.

Cóż, cała intryga i troska były fałszywe, ale czego można spodziewać się po osobach z tak paskudnym charakterem.

Nie mówię, że mój jest idealny, ale ja przynajmniej nie udaje, zawsze jestem sobą.

Aktualnie jest godzina 21:26 a ja wraz z moją... Wraz z resztą jadę do nowego domu.
Zdążyłam już włożyć słuchawki do uszu, ponieważ droga ma trwać co najmniej dwie godziny.
Jedziemy do Beacon Hills, nie rozumiem dlaczego przebyli taki szmat drogi.

Mieli w tym jakąś intrygę, czy po prostu, stwierdzili, że ten dom dziecka jest w sam raz?
To brzmi na prawdę bezsensownie...
Kiedyś ich o to zapytam, mam nadzieję, że będzie taka okazja.

Oparłam głowę na szybie tym samym wystukując palcem rytm piosenki.
To ta sama której słuchałam przed wyjazdem, ona ma coś w sobie.

Przymknęłam oczy ponownie widząc ten sam układ ruchów.
Każdy tak idealnie dopracowany, realistyczny.
Kiedy wybiły końcowe nuty otworzyłam oczy i wyjęłam słuchawki chcąc wybadać gdzie jesteśmy, lub chociaż co dzieje się w samochodzie.

Pan Harry lekko zmęczony, lecz dalej w pełni przytomny siedział za kółkiem a na siedzeniu obok jego milcząca żona.
Była pogrążona w myślach, to widać na pierwszy rzut oka.

Mogłam to sprawdzić, dowiedzieć się dlaczego adoptowali akurat mnie, znaleźć odpowiedzi na część pytań, ale nie zrobiłam tego.

Grzebiąc w czyichś głowach czuje się jak bandyta, jakbym robiła coś nielegalnego, w dodatku oni byli dla mnie tak mili, nie chce być wobec nich nie fair.

Obróciłam lekko głowę spoglądając na miejsce obok mnie, które zajmował Brett.
Chłopak spał oddychając niezwykle równomiernie.

-Sally? - zapytałam cicho by nie obudzić mojego towarzysza.

-Tak? - odparła po chwili.
- Czy wy na pewno chcecie mieć w... w rodzinie takiego kogoś jak ja?- chciałam się upewnić.
Miałam nadzieję, że nie zapyta, co ma rozumieć przez słowa "jak ja".

- Amy - zaczęła obracając się lekko w moją stronę.
- Nigdy nie byliśmy tak pewni jak teraz- dopowiedziała uśmiechając się do mnie.

-Jak to wszystko będzie teraz wyglądało? Co ze szkołą? Co z moim życiem? - znów zapytałam patrząc na spokojną twarz Bretta.

Chłopak jakby nie patrzeć był przystojny i dojrzały jak na swój wiek.
Koszulka na krótki rękaw odkrywała jego wysportowane ramiona, a blond włosy lekko opadały na czoło.
W skrócie, było po prostu na co popatrzeć, poza tym, krępowało mnie takie długie utrzymywanie kontaktu wzrokowego z Sally.

- Nie musisz się o nic martwić.
Wszytko jest prawie gotowe, twój pokój, miejsce w liceum, nie byliśmy pewni co do niektórych rzeczy, więc dokończymy to razem.
Urządzisz sobie wszytko tak, jak ci się spodoba.
Zobaczysz, na pewno się ułoży, wszyscy chcemy być dla ciebie wsparciem. -  dokończyła swoją wypowiedź.

Dlaczego są dla mnie tak dobrzy, nie rozumiem, nic nie rozumiem.

Nikt w samochodzie już się nie odzywał.
Ja znów włożyłam słuchawki do uszu, położyłam głowę tym razem na zagłówku siedzenia i Wsłuchując się w spokojny rytm zasnęłam.


Put U First ~ TeenWolf //zakończone//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz