42

76 4 0
                                    

Pov. Brett

- 10 zgonów ostatniej nocy, a  niewinnej Am dalej nie ma - warknął dalej rozzłoszczony alfa. Rozumiem, że jest załamany śmiercią byłej dziewczyny, tak jak my wszyscy, jednak w tej chwili zamiast opłakiwać kogoś komu już nie pomożemy, powinniśmy skupić się na tych których możemy ocalić.

- nie zrobiła by tego- podjąłem kolejną próbę wybronienia siostry

-Brett ma racje, Amy nie zrobiła by nikomu krzywdy - poparł mnie Stiles.
Widać, że jest mu ciężko w tej całej sytuacji.

- fakty mówią co innego - mruknął jeszcze czerwonooki, po czym wyprostował się i kotynuował.
-tak czy inaczej, nie pozwolę żeby coś takiego stało się komuś innemu.
Znajdę te dziewczynę i...

- i co? Zabijesz ją? - traciłem nad sobą panowanie

- jeśli będzie trzeba - tym samym tonem odparł Scott

-to nie ona... - chciałem kontynuować, jednak przerwały mi kroki, które szybko zbliżały się do salonu.
Niedługo po tym w wejściu stała wesoła Amy.

-coś mnie ominęło? - zapytała jakby nic się nie stało.
Wyglądała tak samo jak wcześniej, jednak w jej oczach było coś innego, jakby to była kompletnie inna osoba

-zaraz ci pokarze co cię ominęło - w jednej chwili alfa z wysuniętymi pazurami ruszyły w stronę dziewczyny, a zanim zdążyłem zareagować było za późno.

Kiedy Scott był blisko, moja siostra wyciągnęła dłoń, wbijając swoje pazury centralnie w bok McCalla.
Ten upadł, a dziewczyna jak gdyby nigdy nic poszła do jak mniemam swojego pokoju.

Stałem w miejscu nie wierząc w to co się dzieje.
Scott wstał uciskając ranę i spojrzał na mnie tym okropnym wzrokiem.

Chciałem iść za siostrą, jednak zatrzymał mnie Stiles
- ja pójdę- pozwoliłem mu na to.

Nie wiedziałem co się z nią dzieje, jak jej pomóc.
Byłem bezsilny i to denerwowało mnie najbardziej.
Podobno wszystko da się wyjaśnić , w tej chwili chciałem w to wierzyć.

***

- Amy? - w lekkiej obawie o samego siebie uchyliłem drzwi.
Dziewczyna leżała na łóżku odwrócona tyłem do mnie, jednak kiedy przekroczyłem próg pokoju obróciła się.
Jej wręcz szaleńczy uśmiech przerażał mnie.

- jeszcze tylko parę dni - zaczęła nagle mówić.
- trzy, może cztery...

- o czym ty mówisz? Kira nie żyje, ludzie umierają... Wszyscy myślą że to ty. - chciałem przemówić jej do rozumu mając nadzieje że to coś da

- oj przestań mnie demotywować! - zachichotała patrząc w sufit

-przestań się tak zachowywać - ledwo powstrzymywałem łzy bezsilności.
Dlaczego jeszcze dwa dni temu była normalna, co się z nią stało?

-wiesz? Idź sobie! Psujesz wszystko! - machnęła ręką, a ja nie widząc żadnych innych rozwiązań po prostu posłuchałem jej.

Kiedy znalazłem się na dole, sytuacja była nieco opanowana.
Scott już nie krwawił i wszyscy siedzieli w ciszy.
Zająłem miejsce na jednym z foteli zaczynając rozmowe

-powtarza ciągle że coś się stanie za parę dni, nie da się z nią normalnie rozmawiać... - na moje słowa Brett schował twarz w dłoniach.

- zrobimy tak, w nocy otoczymy dom, jeśli wyjdzie na pewno uda się ją zatrzymać... - rzucił pomysł scott.
Wszyscy zgodnie pokiwaliśmy głowami.

***

Powoli zaczęło się ściemniać.
Dopracowaliśmy plan, Brett zadzwonił do rodziców by ci nie wracali na noc, wymyślając na poczekaniu jakąś historyjkę .

- a może tu chodzi o jakieś dokładne wydarzenie? Rocznica śmierci jej rodziców? - w międzyczasie próbowaliśmy odkryć możliwy motyw dziwnego zachowania dziewczyny

-raczej nie... Prędzej urodziny jej brata - westchnął podłamany Brett

-może... Może rozejdziemy się już? Nigdy nie wiadomo kiedy coś się wydarzy - zaproponował isaac który do tej pory był cicho.

- tak, pójdę sprawdzić czy jest w pokoju...- szybko udałem się na górę , i kiedy upewniłem się że siostra bety śpi przekazałem tą informację reszcie.

- idziemy - zarządził alfa po czym wyszedł, a za nim wszystkie wilkołaki
Zostałem wraz z Lydią w salonie.

- czemu to wszystko dzieje się akurat nam? - rudowłosa oparła głowę o moje ramię, a ja opatuliłem ją swoją ręką

-poradzimy sobie...jak zawsze

Chwile siedzieliśmy w ciszy, którą przerwała schodząca na dół Amy.

-co tu robicie - widząc nas stanęła w miejscu z bólem w oczach - razem... - dodała ciszej.

W tej chwili jakby powróciła ta znana mi dziewczyna, jednak nie trwało to długo.
Jej oczy znów napełniły się wściekłością, i ruszyła w stronę wyjścia.

- ejej, gdzie ty idziesz? - poderwałem się z kanapy idąc za dziewczyną.

-a ty co? Moja matka? Błagam cię , ty nawet nie wiesz jak to jest ją mieć - rzuciła z przekąsem i zniknęła za drzwiami.
Drżącymi dłońmi wybrałem numer Scotta

-wyszła

- ale jak to, nie widziałem tego...

- przed chwilą trzasnęła mi drzwiami przed nosem

-szukamy jej...

i się rozłączył.
Miałem nadzieję że ją znajdą, i nikt nie zrobi nic głupiego...

Put U First ~ TeenWolf //zakończone//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz