39

82 5 0
                                    

-Ofiary nie posiadały żadnych obrażeń, pomimo to sekcja zwłok jednej z nich wykazała niewydolność płuc, czyli uduszenie...- akurat to leciało w wiadomościach które wręcz uwielbiała Sally.
Nie wiem co ona widzi w zamartwianiu się, czy słuchaniu o nie swoich tragediach... Poprostu zawsze puszczałam to mimo uszu, jednak ostatnimi czasy byłam bardzo rozdrażniona.

- wyłącz to w końcu... Cholera czy w tym mieście zawsze musi dziać się wszystko co najgorsze? - z hukiem dosunęłam krzesło do blatu.

-nie wiedziałam, że tego nie lubisz... - lekko speszona kobieta przełączyła kanały, i pomimo że w środku było mi głupio, to nie potrafiłam jakoś tego okazać... Coś mnie jakby zatrzymywało.

- hamuj się co? - warknął Brett. Jeśli chodzi o jego rodziców, a szczególnie mamę to jest bardzo wyczulony i nie pozwala jej urazić... Kiedyś mówił mi, że pomimo ich częstych wyjazdów to z sally miał najlepszy kontakt.
Ona pomagała mu kiedy był zagubiony czy nie potrafił poradzić sobie z problemami...

-że co proszę? - przymrużyłam oczy patrząc na niego z niedowierzaniem, bo jednak nie spodziewałam się że będzie taki w stosunku do mnie

- co cię napadło? - chłopak złapał mnie  za ramiona mocno nimi potrząsając

-uspokójcie się ! - krzyknęła Sally idąc w naszą stronę.
Ja dalej patrzyłam w oczy Bretta wiedząc, że moje tęczówki pokrywają się czerwienią.

- zostaw mnie! - zamachnęłam się i wymierzyłam mocny cios w polik Bretta.
Chłopak oddalił się na kilka kroków puszczając mnie w między czasie.

-Brett- pisnęła brunetka podbiegając do syna.
Ja nie czekając na nic obruciłam się i wybiegłam z domu, na sam deszcz.

Przebierałam nogami, co chwile obracając się w nadziei, że chłopak nie biegnie za mną.
Całe szczęście, nie było go, dlatego po dwóch kilometrach zwolniłam.
Nie przeszkadzał mi fakt, że jestem w koszulce i dresach, moje ciało ma 39,6 stopni, więc było mi ciepło.

Dopiero teraz rozejrzałam się dokładniej po okolicy i całe szczęście kojarzyłam ją. Niedaleko mieszkał Stiles, więc do niego też się udałam.

***

Stanęłam przed średniej wielkości bladożółtym domem, który wyglądał na naprawdę
przytulny.
Wolno podeszłam do drzwi i bez większego zastanowienia nacisnęłam dzwonek.

Nie minęło pięć sekund, a po drugiej stronie progu stanął tata Stylinskiego.

- dzień dobry pan....

-o boże, dziecko wchodź - bez słów przywitania wciągnął mnie do pomieszczenia

- spokojnie, nie rozchoruje się - pomimo wcześniejszej sytuacji wysiliłam się na uśmiech.

-a no tak...- podrapał się po karku
- Stiles jest na górze... Chyba nie śpi - podziękowałam mężczyźnie skinieniem głowy, i pobiegłam na górę .

Właściwie to Noah wyglądał na dosyć przygnębionego... Pewnie martwi się o Stilesa.
Przez ten gips nie może nic robić, jedynie śpi i jje, czasami przejdzie się po okolicy, ale to rzadkość.

Zapukałam do odpowiednich drzwi, a po usłyszeniu cichego " tak?" weszłam do pomieszczenia.

- cześć...

- amy? - zdziwiony od razu spojrzał na mnie, a na jego twarzy zawitał uśmiech.
W odpowiedzi jedynie przytuliłam bruneta nie dbając o to, że moje ubrania są mokre a on jest praktycznie cały w gipsie

- dzwonił Brett, powiedział że uciekłaś i nigdzie cię nie ma....

- tak... Mogłam się domyślić - usiadłam obok niego na łóżku

- coś się stało? - humor chłopaka ewidentnie zmienił się.

- nie... Chociaż właściwie to tak, sama nie wiem co się dzieje - złapałam za dłoń chłopaka zaczynając bawić się ostrożnie jego palcami

-widziałeś, że było ze mną lepiej, uspokoiłam się... Było naprawdę dobrze - próbowałam uspokoić drżenie  głosu i zacząć mówić z sensem.

- a teraz kiedy zaczęły się te dziwne ataki, czy cokolwiek to jest... Czuje jakbym traciła nad sobą kontrole, jakby coś mnie przejmowało.
Do tego śnią mi się strasznie dziwne rzeczy... - spojrzałam na Stilesa, który był bardzo zmartwoiny

-przeraża mnie to... - dodałam puszczając dłoń chłopaka

-amy... Damy sobie radę

- nie będę cię w to wciągać, już dosyć złego narobiłam.

- ale...

- nie ma ale Stiles... - położyłam dłoń na policzku chłopaka, czułam wręcz jak prąd przechodzi przez całe moje ciało.
Zamknęłam oczy, i myśląc tylko o uzdrowieniu chłopaka przekazałam mu moją siłę.

Byłam gotowa na upadek, czerń przed oczami, jednak nic z tych rzeczy nie nastąpiło.
Uzdrowiłam go, i co prawda byłam trochę słaba i kręciło mi się w głowie, to nie tak, jak zawsze to wyglądało.

- czy ty właśnie... Uzdrowiłaś mnie? - zdziwiony patrzył na mnie

-tak... Chyba tak - sama nie wiedziałam co się dzieje.
Wysunęłam pazury, szybkim ruchem rozcięłam bandaże i czekałam na rozwój wydarzeń.

Chłopak najpierw zgiął palce, potem rękę , aż w końcu wstał.

- jasna cholera... - szepnął pod nosem

-widzisz! Nie wiem co się ze mną dzieje! - podłamana zakryłam twarz dłońmi

- amy... - chłopak ukucnął przede mną, złapał moje ręce w swoje dłonie i odsunął je od twarzy
- po pierwsze, dziękuje, a po drugie... Znajdziemy rozwiązanie i zaufaj mi, poradzimy sobie - brunet położył głowę na moich nogach lekko się do nich przytulając.
Ja po chwili wtuliłam się we włosy chłopaka i w takim uścisku trwaliśmy przez parę sekund.

To może dziwne, mając w domu wilkołaka i dookoła siebie wiele innych silnych istot, to przy Stilesie czuje się bezpieczna...

- będę już iść...- Z westchnieniem wstałam z łóżka

-pada deszcz, jest już ciemno, zawiozę cię - chwile pomyślałam nad jego propozycją, nie czułam się najlepiej... Właściwie to od pięciu dni nie było ze mną dobrze.

-dobrze, dziękuje - uśmiechnęłam się lekko, po czym razem zeszliśmy na dół.
Zdziwienie na twarzy taty Stilesa było nie do opisania, ale powinien się na to przygotować wiedząc kim są przyjaciele jego syna.

- odwiozę Amy...

- do widzenia! - pożegnałam się szybko z mężczyzną i wyszłam na dwór.
Po chwili już razem jechaliśmy w stronę mojego domu...

Put U First ~ TeenWolf //zakończone//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz